Rzadko podobają mi się filmy mówiące o wojnie. Po obejrzeniu Hotelu Ruanda, muszę przyznać odniosłem dobre wrażenie. Może i dlatego że był to pierwszy poważny film o wojnie w Afryce - sorry ale filmy o dzielnych Amerykanach walczących w Somalii nie są poważne - który widziałem. Bardzo podobała mi się ścieżka dźwiękowa do tego filmu - dlaczego podobała? Bo prawie jej świadomie nie zauważyłem - a to jest dowód, że dobrze dobrano muzykę. Samo przedstawienie prawdy historycznej - jak zwykle wojna została zbyt wykrystalizowana, czytałem trochę o Hutu i Tutsi, o ich konflikcie, o roli ONZ i Zachodu, no i... ale cóż i tak dobrze, że filmu nie wyprodukowali Amerykanie. Film jak najbardziej na plus, na Plus Osiem ;)