Ależ spadek poziomu. Szkoda, bo liczyłem na to, że seria Hotel Zła ma w sobie potencjał na kolejne części i dwie pierwsze były na pewno bardziej oryginalne niż większość tych obecnych amerykańskich slasherów. Tymczasem "trójka" do nich wszystkich się upodabnia. Uwaga, panie i panowie, zapraszam do obejrzenia norweskiego slashera, w którym znajdziecie taką porcję schematyczności, jakiej być może jeszcze nie widziałyście/widzieliście. Przeniesienie akcji do szpitala w dwójce, jak się okazało, było dobrym posunięciem. Przeniesienie akcji do... lasu (w końcu tak mało powstało slasherów mających akcję w lesie, prawda?) jest już kompletnym nieporozumieniem. Tytułowy hotel zaś widzimy zaledwie kilka minut (i tak nic nie znaczących). Od samego początku można wyłapać bohaterów, którzy przetrwają najdłużej i tych, którzy odpadną najszybciej. Mnóstwo "jump scenes", dziwacznych zachowań bohaterów. Główny morderca, który ani trochę nie straszy, jego dobra postać z dwóch pierwszych części została tak bardzo zepsuta... to po to zostały wprowadzone wszystkie cechy charakterystyczne mordercy w oryginale, by teraz wszystkie je nagle stracić? Do tego dochodzi wszechobecna nuda. To po prostu słaba mieszanka Piątku Trzynastego, Drogi Bez Powrotu i pewnie innych filmów - wszelkie pomysły zapożyczone. Chyba i tak się zlitowałem dając taką ocenę. Moja ocena: 3/10.