Dziwny film. Napalony Turas mąż głównej bohaterki myśli wiadomo o czym (cytując klasyka: "o piździoszkach") aż wreszcie udaje mu się zrealizować trójkąt, który jest tak niepoważny, że aż głupi (żona, koleżanka i on). Ale jeszcze nie to niskobudżetowe ujęcia są złem. Złem są efekty specjalne, kiedy główna bohaterka zaczyna (w śnie czy na jawie nie wiadomo bo ona sama nie wie co się dzieje) rodzić coś na kształt gówna czy jakiegoś ciasta brownie... Nazwać to "lazy writingiem" co chyba za mało.... 2/10 za dobrze zapowiadającą się scenę seksu w trójkącie i tylko za to - dobrze się zapowiadała ale niewypaliło - widać było, że obie aktorki mają opory lekkie przed polizaniem się więc to wszystko wycofane jest.