6,3 11 tys. ocen
6,3 10 1 10769
4,2 5 krytyków
Huśtawka
powrót do forum filmu Huśtawka

Kontrast pomiędzy ponętną KAROLINĄ GORCZYCĄ a eteryczną, ale też piękną JOANNĄ PIERZAK (ORLEAŃSKĄ) rzeczywiście działa i pracuje na film.
Obie panie zasługują z tego tytułu na uznanie, bo scenariusz rysuje obie postaci dosyć stereotypowo i czarno-biało, a jednak aktorki (obie) usiłują wyrwać się z sideł.

KAROLINA GORCZYCA jest apetyczna w każdej scenie, bez wzgldu na to w co jest ubrana. Pełna buzia, pełne usta i pełne uda doskonale współgrają z wyciągniętymi swetrami, bluzami, spodniami, kozakami. Dziewczyna z "Miłości na wybiegu" tutaj chodzi wręcz pokracznie (widać to szczególnie w scenie na torach), szeroko rozstawia nogi, na scenie w łódce nonszalancko rozchyla uda. To proste chwyty, ale tu działają. Dziewczyna lubi się bawić i eksperymentować, ale i ją stać na refleksję. I tu właśnie fantastycznie zaskakuje aktorka - gdy na jej twarzy rysuje się pomieszanie zazdrości i żalu, słabości z gniewem, bo musi słuchać, jak małżonkowie się kochają, a to ona by chciała z mężczyzną. Jest zazdrosna...o żonę. Wielka sztuka! Karolina gorczyca brawurowo wypada także w scenie z baru - gdy natyka się na powracającego od żonki kochasia - komentuje to zimno - "spóżniłeś się... jak zwykle" i wbrew intencjom reżysera to ona zyskuje sympatię widza, a nie rozbijane małżeństwo...

JOANNA ORLEAŃSKA to dobra żona i mama, która jednak też chce i lubi pofiglować, tylko mąż markotny i wybredny. Jest zdecydowanie bardziej stonowana, potrafi utrzymać nerwy na wodzy, ale twarz, jej napięcie (szczególnie w scenie ze stłuczonym słoikiem) mówi sama za siebie. Niestety reżyser każe jej raz to być dobrą kobitą, innym razem być mniej sympatyczną (np. gdy gra na złość mężowi). Te sceny dużo psują, i aktorka jest tu bezradna. Im bliżej końca filmu, tym trudniej ją zrozumieć, polubić, szczególnie gdy wbija szpile mężczyzźnie, którego kocha.

Niemniej - obie panie mają w tym filmie więcej do powiedzenia i zagrania niż zapędzowny w róg scenariusza WOJCIECH ZIELIŃSKI (choć i ten ma świetne sceny, szczególnie, gdy przywdziewa strój dentysty i przede wszystkim - gdy szuka córki w teatrze i myli ją z innym dzieckiem!).

W filmie dobrze gra też dziecko.

Zawodzi reżyser i to bardziej jako scenarzysta. Jeśli chodzi o formę - również jest nierówno. Raz niezwykle czule i spostrzegawczo (komar na szynie, struny instrumentu), innym razem tandetnie (kamera cyfrowa). Niepotrzebnie też wpada w teledyskowy styl (scena deszczu na huśtawce, woda spływająca po rzęsie Karoliny Gorczycy). Zabrakło dyscypliny. Fajnie, że reżyser potrafi nakręcić takie rzeczy, ale filmowi to nie służy. Sceny te są za długie i w istocie niczemu poza popisem nie służą.
No i ta haniebna, chilloutowa muzyka (która nigdy do kina się nie nadawała). Odbiera napięcie i szlachetność poszczególnym scenom. Napięcie najlepiej buduje się w ciszy. Lepiej już po raz n-ty posłuchac zużytej dla potrzeb kina, ale wciąż wspaniale brzmiącej kompozycji Bacha na wiolonczelę niż polskie plumkanie nie na temat.

Niemniej - dedykacja DLA NIEJ wszystko wyjasnia i usprawiedliwia.
Kino to droga zabawka, ale jeśli JEJ się podobało, to ok.

ocenił(a) film na 8
AutorAutor

super świetnie się czyta, podzielam Twoje zdanie.