Filmów o miłości, zdradzie i moralnych dylematach nakręcono tysiące i tylko nieliczne z nich są arcydziełami. Ten film zdecydowanie do takich nie należy. Po pierwsze fatalna gra aktorska głownego bohatera ( postać zupełnie sztuczna, nie wzbudzająca jakichkolwiek emocji), po drugie dialogi filmu są równie zachwycające jak gra głównego bohatera. Po trzecie i to chyba najgorsze w tym filmie to pseudo intelektualizm (np.gabinet dentystyczny). Ot tak "kawa na lawe". Nic nie pozostaje dla widza - żadenej dwuznaczności, żadnego dylematu, ani realcji mąż - żona, ani realacji ojciec-córka ani uzaleznienia i zaślepienia kochanką. Po prostu zmarnowałem jakis kawałek życia ogladając ten film. Jedyne co ratuje ten film to postać żony (a właściwie gra Joanny Orleańskiej)