Film jest w stylu "Chińskich duchów". Joey Wang powraca jako duch potrzebujący pomocy w
przejściu na drugą stronę, które uniemożliwa jej król duchów. Motyw zauroczenia jej postacią jest
zredukowany do minimum, wyeksponowano za to na ekranie mnichów, którzy jej pomagają. W
odróżnieniu od "Chińskich duchów" i wielu filmów w podobnym stylu, "Painted Skin" jest
całkowicie na poważnie. A do tego ma muzykę budującą klimat jak w rasowym filmie grozy.
Niestety mi to zupełnie tu nie pasowało. Całość nie jest zła, ale nie "gra" tak jak powinna. Plusem
jest obsada złożona z ikon hongkońskiego kina grozy z lat 80-tych.