Czy ten film można nazwać kinem familijnym? Można go podciągnąć pod ten gatunek ,ale absolutnie nie polecam zabrania na ten film młodzieży czy dzieci. Absurd?!
Ten absurd zgotował nam sam reżyser gdyż w jego filmie akcja toczy się wolniej niż na turnieju szachistów. Młodzież będzie się wiercić , a dzieciaki zasną czy też odwrotnie dzieciaki ADHD a młodzież w kimono. :)
Dostajemy tu w scenach strzępy informacji i zagadkę która ma spajać film i budować napięcie.
Niestety intryga kompletnie nie trzyma za twarz , a poszczególne sekwencje mamią widza ładnymi obrazkami i scenami bez puenty.
I tak mija 3/5 filmu!!!
Druga część to kompletnie inna bajka. Tutaj film rozwija skrzydła i zaczyna się robić nie tyle ciekawie co wręcz przepięknie, a nudne kino familijne ewoluuje w poruszającą historię o zabarwieniu dydaktycznym.
Cudowna magia i mądre przesłanie: przemijanie, pasja, starość, osamotnienie, niespełnienie.
Spokojnie można uronić łezkę.
I co panie reżyserze?!
G...wno!!! Zmarnowany potencjał ,przepięknego i mądrego, magicznego scenariusza.
Dziesięć za przepiękny finał. A słabe cztery za sam film.
Tym samym wlepiam siódemkę. 7/10
Jeśli akademia przyzna filmowi więcej niż dwa OSCARy to znaczy ,że w komisji siedzą stare sentymentalne dziadki. Ładny , ale nudny film.
W żadnym razie nie dałbym dziesiątki za przesłodzony sentymentem finał, za mocno sugerowaną widzowi konieczność pochwały dokonań Meliesa.
Spora część filmu to niezborne epizody o dworcu, o sokiście, o kwiaciarce, o zmierzłym sprzedawcy, o podejrzliwym księgarzu. Nieciekawie jak na potencjał realizacyjny.
Ta opowieść mogła być bardziej interesująca.
Nie przeczę, w "Kino Paradiso", w "Historii kina kina w Popielawach" też są piękne przesłania.
Ale tu jest przesłanie jakby przesłaniające przeciętność całego filmu do momentu przesłania. Przygotowujące na napisy końcowe; tak to subiektywnie odebrałem.