PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=68}
7,5 1 194
oceny
7,5 10 1 1194
Hype zadyma
powrót do forum filmu Hype! - zadyma

Wielkie nudziarstwo

ocenił(a) film na 2

Mimo, że lubię muzykę, o korzeniach której traktuje ten film, a i przeciw dokumentom nic nie mam, to nie mogę powiedzieć wiele dobrego o tym "dziele". Niby jest pokazany problem oczami różnych ludzi (muzyków, dziennikarzy, producentów) ale wydaje mi się, że jest to film stronniczy - kilka twarzy, a to samo zdanie. Odniosłam nawet wrażenie, że to dokument o wytwórni SubPop (czy coś koło tego), a nie o nurcie muzycznym. Jedyną rzeczą, jaką mogę zapisać na plus tego filmu, to zdradzenie pochodzenia niektórych "slangowych" określeń rzekomo używnych przez młodzież Seattle'owską. Podsumowując: kiepski film, nie wnoszący [razem czy osobno?!] prawie nic nowego, którego głównym atutem jest muzyka - jeśli ktoś takową lubi.

ocenił(a) film na 7
8kg

grunge to nie tylko Nirvana, Pearl Jam i AiC.... dokument swietny... rewelacyjne oddanie klimatu koncertów, świetne ujęcia... ciekawe wywiady... klimatyczny dokument o klimatycznej muzyce.

8kg

Obowiązkowa pozycja dla każdego fana sceny Seattle. Film w rewelacyjny sposób oddaje atmosferę tego miasta w okresie świetności muzyki grunge. Pokazuje jak formował się ten rodzaj muzyki już od wczesnych lat osiemdziesiątych. Dużo muzyki, dużo naprawdę ciekawych zespołów, o których mało kto słyszał oraz pierwsze wykonanie live przez Nirvanę "Smells like teen spirit". Polecam!

ocenił(a) film na 7
robertao

w bardzo ciekawy sposób poprowadzony dokument o zjawisku jakim był grunge. nakręcony w 1996 roku, kiedy to grunge właśnie się kończył, pokazuje istotę tego czym był i jego korzeni. ma może i kilka minusów, nie rozwija dokładnie tematu, a pieprzenia Eddiego Veddera trudno słuchać (mimo mojej do niego sympatii). ogólnie mówiąc bardzo ciekawy muzyczny dokument

ocenił(a) film na 6
8kg

A ja się przyłączę do zdania koleżanki. Fakt faktem, znam tylko te popularne zespoły z Seattle, ale byłem bardzo ciekawy tego filmu.
Był taki moment, że chciałem go wyłączyć, ale potem się nieco rozkręcił. Za mało było mowy o tych bardziej znanych zespołach, a za dużo "ględzenia", o tych, o których przeciętny słuchacz nawet nie słyszał.
Wypowiedzi Veddera mi przypadły do gustu.
Prawie całkowicie zostało pominięte Alice in Chains...a szkoda.

Film fajnie oddał atmosferę panującą na koncertach. Kompletny chaos i całkowita swoboda grania muzyki.
Komercjalizacja też została fajnie poruszona, jako czynnik niszczący dusze artystów.
Reasumując, mogło być lepiej.

ocenił(a) film na 7
KaladzeKSG

Jedyne czego mi brakowało to Alice in Chains..

rurekb

zdecydowanie powinni się tam znaleźć

ocenił(a) film na 7
KaladzeKSG

A wg. mnie właśnie skupienie się na tych mniejszych kapelach, które stanowiły podwaliny sceny Seattle, jest ogromnym plusem. Kolejna opowieść o "wielkiej czwórce grunge'u" byłaby już trochę oklepana i nic nie wnosząca do tematu, a tak "przeciętny słuchacz" mógł uzupełnić braki w wiedzy. ;)

ocenił(a) film na 8
druantia

Zgadzam się... A film świetny, poznałam kilka fajnych zespołów, z których muzyką na pewno lepiej się zapoznam. O wielkiej czwórce jest już tyle łatwo dostępnych info, że nie było powodu poświęcać uwagi tylko im.

ocenił(a) film na 7
rainbowarrior

Polecam zwłaszcza TAD i Mudhoney :)

ocenił(a) film na 8
druantia

No bez przesady, te zespoły znałam wcześniej ;)

rainbowarrior

no to poszukaj więcej:
http://www.seattlebandmap.com/
:D

ocenił(a) film na 8
rainbowarrior

Wielu świetnych nie przedstawili, lub słabo np: L7, Temple of the Dog, Screaming Trees, i inni ale te w szczególności ci polecam

ocenił(a) film na 8
KaladzeKSG

Co Ty gościu mówisz, za dużo "ględzenia" o mało znanych? W tym filmie nie chodzi o ukazanie jak powstały największe zespoły, tylko własnie jak to wyglądało, jaki był klimat, jak oni to czuli. Genialny dokument, strasznie dobrze przedstawia to co ie w tedy działo.
Mówisz że szkoda że było mało o Alice in Chains, można by wymieniać o kapelach których nie przedstawili ale cóż...

ocenił(a) film na 6
NegativeCreep

Ględzenie wziąłem w cudzysłów, to uno. Chyba mogę wymagać czego innego od filmu? Po prostu bardzo lubię AiC i brakowało mi tego wątku. Na pewno plusem dokumentu jest to, że są ukazane zespoły z podziemia, ale dla mnie było ich za dużo.

ocenił(a) film na 8
8kg

Ja tylko nie rozumiem tego, ze wymioniony byl chyba kazdy zespol grungowy, pokazany ich wystep, jakis wywiad, a Alice? Czyzby zapomnieli o nich?

sheba22

Był Them Bones przecież i parę "przebitek" ze zdjęciami.
A tak w ogóle to przecież AIC nie był nigdy specjalnie szanowany wśród "sceny" Seattle, przeprowadzili się do LA i początkowo byli bardziej zespołem w stylu hair metalu Poison/Motley Crew. Dopiero póżniej podrasowali trochę image i riffy

CieplePapucie

Do LA AiC przeprowadził się tylko na czas nagrania płyty Dirt (nie wiem jak było z Facelift).. zawsze ich domem był Seattle i region Puget Sound. Obejrzyj sobie dokument "AiC the Nona Tape" dotyczący kuli nagrywania "Tripod/AiC" z 1995r. Widać, gdzie mieszkają i gdzie robią próby.
Alice in Chains to właśnie była alternatywa wobec tego badziewa z LA. Co więcej film Hype pokazuje że i wiele badziewia było w samym Seattle. AiC byli najbardziej metalowi i najbardziej nowatorscy. Ich muzyka jest ponadczasowa, brzmienie gitar miażdży. W przypadku Soundgarden czuć pewnien archaiczny czar lat 70tych. Owszem jest to też fajne, ale to AiC bardziej mi się kojarzą z tamtymi latami, zresztą i teraz nagrali zajebista płytkę.

W Hype mało było AiC więcej Nirvany, PJ, SG...ale to właśnie AiC, SG i PJ się trzymali razem, przyjaźnili, nagrwali wspólne płyty, a Kurt był zwykłym snobem...

aliveinchains

Kurcze a mi nowe AIC zupełnie się nie podoba;-) i pewnie trochę sprzeczałbym się co do nowatorstwa. Chociaż w latach 90 to był świetny zespół. AIC jako jedni z pierwszych z Seatlle odnieśli sukces płytą Facelift i było to przed wybuchem hype`u na grunge. Wtedy kojarzyli się właśnie z LA i z alternatywnym graniem z ligi Jane`s Addiction, RHCP.
Byli oczywiście alternatywą do gównianego grania pudelmetalowego, ale też okres w muzyce wtedy by taki że image mieli raczej podobny.
Kiedyś Mark Arm zażartował w rewelacyjnym wieloczęściowym artykule w RIP o historii Seattle (polecam), że AIC zmienili image i muzykę gdy zobaczyli graffiti "Poison sucks" w toalecie jednego z klubów Seattle.
Cobain nie wydawał mi się nigdy snobem ale uważam że znaczenie Nirvany było bardziej wizerunkowe i marketingowe niż muzyczne: Soundgarden, AIC, PJ mieli o wiele większy wpływ muzyczny na następne lata niż prosty postpunk Nirvany.
I pełna zgoda Hype pokazuje masę nędznych zespołów a np. dla mnie kluczowe traktuje jeszcze bardziej po macoszemu niż AIC (choćby Tad czy Skin Yard). I dzieki za polecenie z przyjemnością obejrzę ten dokument.

CieplePapucie

Mnie się nowa płyta podoba, porostu może mamy inne oczekiwania od grupy. Kamień milowy DPTDH to nie jest ale ja jako fan AIC otrzymałem to czego oczekiwałem - kawał ciężkiej i wolnej niczym walec muzyki. Fakt faktem drugi "Dirt" czy "Facelift" to nie jest.
Grunge zaczął się na 2-3 lata przed Nevermind i ta muzyka była już w jakimś sensie zauważona i doceniona - Nirvana była opisywana przez polskie gazety muzyczne (konkretnie Gazeta Muzyczna) końcem 1989r! Hype, zresztą świetnie pokazał, że Seattle to nie tylko Nirvana i inne stadionowe zespoły. Nie tylko AiC nagrało coś dla dużej wytwórni przed słynną jesienią 1991r (wysyp mnóstwa płyt nie tylko związanych z rockiem spod znaku Seattle), ale też Screaming Trees, Soundgarden (Louder than Love), czy Mother Love Bone - następcy Gunsów.

Alice in Chains na pierwszyn teledysku "We die young" wyglądają grungeowo, cokolwiek to nie znaczy. Kiedyś krążył filmik z 1989r. gdzie mieli make up - ale wtedy chyba nawet nazywali się Alice'n'chains:) Wiadomo kto był wtedy na topie i kogo chcieli naśladować. Muzycznie AiC w Facelift grają metal, ale nie trash, black czy speed - przebojowo, w średnim tempie, są ballady są ostre kawałki - tak rok później będzie grać Metalika na Czarnym Albumie.
Ja tam wolę grunge metal spod znaku AiC, czy glam - rock spod znaku nieodżałowanego MLB niż wymadrzającego się pana Arma i jego gówniane Mudhoney czy inne podróby w stylu Queens of the Stone Age.

Nirvane lubię nawet bardziej niż PJ czy SG- zwłaszcza In Utero, ale kult Kurta C. i jego samego niespecjalnie.

Pozdrawiam, aż dziw bierze że ktoś jeszcze pamięta tamte czasy:)


użytkownik usunięty
aliveinchains

Prawie w ogóle nie wspomnieli o Alice in chains a za dużo było Nirvany no i szkoda, że cornell się nie wypowiadał.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones