Uważam, że ocena tego filmu na portalu imdb jest niesprawiedliwie zaniżona. Jak na taki niski budżet, jego wykonanie jest genialne ( z wyszczególnieniem gry aktorskiej i muzyki ). Powiem więcej, koledzy po fachu powinni się uczyć od Vaughna Juaresa jak nakręcić porządny, klimatyczny film, nie robiąc z niego kinder niespodzianki napchanej efektami specjalnymi. Pomijając jedną dużą wpadkę z wykładem Hubbella, kiedy przekonuje on ludzi o DNA zawartym w erytrocytach, fabuła filmu jest wiarygodna i wciągająca. Bohaterowie są niepospolici i nareszcie nie porażają głupotą tak jak ma to miejsce w innych tego typu produkcjach. Na szczególną uwagę zasługuje postać szalonego doktora ( Hubbell ), który zażarcie walczy o odkupienie grzechów po wprowadzeniu w życie chorego planu sklonowania Chrystusa. David, czyli nasz klon, niespecjalnie przeraża, ale i nie irytuje. Niemniej ma w sobie coś, co urzeka widza i skłania go do uwierzenia, że tak właśnie zachowywałby się Antychryst, który zstąpił na ziemię. Rocko Hale odegrał swoją rolę bardzo poważnie. Jego bohater nie jest demonem w ludzkiej skórze, dzięki czemu zyskuje na wiarygodności i nie drażni widza. David jest po prostu przywiązanym do matki, dojrzałym chłopcem, ale także chłodnym i nieczułym obserwatorem ludzkiego cierpienia, które wynikło z jego przyjścia na świat. Muzyka genialnie podkreśla ponurą rzeczywistość, w jakiej przyszło żyć głównej bohaterce i jej synowi. Poprzez ukazanie zdemolowanych, ciemnych i zimnych pomieszczeń można się wczuć w atmosferę stanu wojennego i klęsk żywiołowych, o których dowiadujemy się tylko z informacji telewizyjnych.
Film wart obejrzenia, 8/10
Film faktycznie ma coś w sobie choć jak dla mnie był bardzo ciężki w odbiorze przez to, że panuje w nim chaos fabularny. Nie wiem do końca co reżyser chciał zrobić - thriller medyczny, postapokaliptyczny dramat społeczny czy może mroczny,religijny horror. Jest tu wszystko, ale tak posklejane, że jest trudne w odbiorze i oglądanie może znudzić. Taki zabieg obniża wartość filmu w moich oczach, dlatego tylko 3/10.
Moim zdaniem, film jest taki jak być powinien. O ile nie potrzebuję jeszcze okularków, to dobrze widzę w kategorii: dramat, thriller, sci-fi. Było tam to wszystko? Jak najbardziej, dlatego nie rozumiem czepialstwa. To, że film ma dużo niedopowiedzeń i może niektórym nie przypaść do gustu przez mieszaninę gatunkową to już druga sprawa. Mi się podobał i nie dłużył się. Wręcz przeciwnie, niby na ekranie nic się nie działo, ale jednak czuć było to wiszące w powietrzu napięcie i nim się obejrzałam, zobaczyłam już napisy końcowe. Powtórzę się jeszcze raz: taki właśnie ten film miał być. Widocznie zamierzeniem reżysera było skłonienie widza do refleksji, a nie ukazanie jakiegoś zaskakującego finału rodem z "Omenu". Z resztą, to nawet nie miał być i nie był horror.
Pozdrawiam;>
I dobrze, że każdy ma swoje zdanie bo przynajmniej przez to film jest bardziej intrygujący. Mój odbiór filmu może się faktycznie różnić bo jakby bardziej skłaniam się ku grozie i sf niż dramatowi czy thrillerowi. I pewnie dlatego taka mieszanka jest przeze mnie trudno przyswajalna. I wiem co jeszcze rozbiło mi percepcję filmu :) - chodzi o zabieg pokazania procesu "stawania się" owej apokalipsy. Mało jest filmów, które pokazują proces dłuższy niż jedna, zwarta historia opowiedziana w filmie. Tutaj przesuwa się to o lata dając obraz tego, co było początkiem a potem przeskakuje nagle do tego, co jest już później. Losy kilku ludzi, przeskok czasowy, dwa obrazy filmu - momentami wygląda to na dokument lub fabularyzowany zapis zdarzeń. Jeśli ktoś będzie miał do tego podejście jak do innych filmów - gdzie ciąg zdarzeń będzie logiczny i od początku do końca będziemy go śledzić bez przeskoków - to może się trochę zawieść. To tak, jakby w Mission Imposible chciano pokazać operację, trwającą 2 albo 3 lata dotyczącą inwigilacji kogoś. Dłużyłoby się to bardzo, akcji by nie popychało do przodu ale za to można pokazać kulisy działania wywiadu, podszewkę operacji lub inne smaczki. A ludzie pewnie by wyszli w połowie z kina. Bo nie ma akcji. Tutaj jest podobnie :) Nie mówię, że dobrze byłoby nawsadzać tam gołych bab czy ze dwóch komandosów strzelających do wszystkiego, co się rusza - to nie ten rodzaj filmu. Ale inne podejście zmienia odbiór.
A dla mnie ten film to nieporozumienie. Gra aktorska? Nie zauważyłam żadnego prawdziwego aktora. Dzieciom można wybaczyć ale dorośli zagrali żenująco. Od początku do końca nie wiadomo o co chodzi choć wiadomo o co chodzi. Główna bohaterka zagrana tak beznadziejnie, że aż nie mam porównania do innych gniotów, na których straciłam czas. Manekin zagrałby to lepiej. Film obejrzałam do końca, bo nie mogłam uwierzyć że końcówka będzie równie kiepska co początek i środek.