Totalny mindfu*k, którego nie sposób spodziewać się po na pozór konwencjonalnej, rozgrywającej się w XV wieku opowieści o klątwie, jaką płonąca na stosie (sic!) wiedźma rzuca na rządzącą okolicą rodzinkę.
Główną bohaterką jest grana przez Barbarę Steel (♥) starsza córka tejże wiedźmy, mająca ją pomścić. A przynajmniej jest nią przez jakieś 5 minut, bo nagle i ona zostaje zamordowana. Wówczas bohaterką staje się młodsza córka wiedźmy, niejako zaadaptowana przez wspomnianą rodzinę. A przynajmniej jest nią przez jakieś 15 minut, bo wtedy...
Narracja jest surrealistyczna (nagłe, z reguły niezbyt wyraźnie zaznaczone przeskoki czasowe), a fabuła błyskawicznie oddala się od punktu wyjścia, co jakiś czas skręcając w coraz to inne strony i rozpoczynając nowe wątki. Marghertiti odważnie igra z przyzwyczajeniami widza, niemalże na każdym kroku mocno go dezorientując. Najdziwniejsze jest jednak to, że choć przez 80% czasu trwania film jest fascynującą projekcją koszmaru sennego, to sam finał jest już przewidywalny i cokolwiek banalny. Ale może się czepiam, może najważniejsze jest to, że historia okazuje się jednak konsekwentna i kończy się logicznie...
W każdym razie - jeden z najciekawszych znanych mi horrorów gotyckich, swoją upiornością i szaleństwem przywodzący na myśl (wybitne) "Operazione Paura" Mario Bavy.