Największy problem tego filmu to , to że nie wie czym chce być. Czy to przypowieść filozoficzna, czy kameralne post-apo, czy melodramat w szatach s-f. Początek zapowiada się ciekawie, dostajemy ładne zdjęcia o surowej kolorystyce, jest przyjemny , melancholijny klimat. Ale potem jest tylko gorzej. Nic się niedzieje jak w polskim filmie. Margaret Qualley jest ładna ale aktorsko jest słabo. Widać że nie udźwigneła tej roli. Anthony Mackie męczy się bo nie ma co grać, a itak widać jak odstaje na plus poziomem gry od swojej partnerki. Generalnie jest nudno. Twórcy filmu mieli pomysł na film, ale zabrakło kogoś kto sklecił by z tego przyzwoity scenariusz. ładne zdjęcia i Chopin w tle to za mało na chociaż przyzwoity film.