Na pewno wiele osób dziwi się, dlaczego tak słaby film (fatalna realizacja, mierne aktorstwo, nieprawdopodobieństwo psychologiczne) otrzymał Oskara. Żeby dać na to odpowiedź wystarczy dobrze przyjrzeć się, jakie treści on niesie.
Przede wszystkim biali bohaterowie: główny jest drobnym oszustem usiłującym uciec od więzienia, jest tam też sadystyczna pielęgniarka i duża grupa głupców i nieudaczników życiowych. Jedynym pozytywnym bohaterem jest Indianin, który przezwycięża traumę spowodowaną losem innych przedstawicieli jego rasy.
Film jest paszkwilem na amerykańskie społeczeństwo przedstawiającym je jako zdegenerowaną grupę nie potrafiącą normalnie żyć i przeciwstawiającym im postawę Indianina, pełną godności. Nie dziwi taka wizja, wszak reżyser też jest Indianinem (chociaż oficjalnie się do tego nie przyznaje).
Ogólnie jest wiadomo, że akademią filmową rządzi murzyńsko-indiańska mafia preferująca filmy gloryfikujące ich przedstawicieli, pokazując fałszywy obraz wyzyskiwania jednych i przemocy wobec drugich, mająca na celu uzyskanie wielomilionowych odszkodowań od rządu USA za rzekome krzywdy.
Że co? Że pomyliłem działy? Że nie ma to nic wspólnego z filmem Ida? Czy aby na pewno? A może z filmem nie, ale z dyskusją na jego temat.
Podobnie było z "Wożąc panią Daisy". NIe jest tajemnicą, że większość członków Akademii to starcy, którzy wespół z Murzynami (znamienne, że już w kilkanaście lat po filmie ci ostatni wprowadzili "ziomala" na prezydenturę, wcześniej wymuszając na otumanionym społeczeństwie liczne, rasistowskie przywileje, nazywane słusznie pogardliwym terminem "poprawności politycznej") bezczelnie wykreowali ten słaby film do nagrody. Musimy pamiętać, przeciwko komu to zrobili: Gdzie w filmie młoda, zdrowa i prężna większość społeczeństwa? Ani śladu. Gdzie amerykańskie słynne "dżinsy"? Widzimy tylko mundurki i eleganckie garsonki. Gdzie wielka tradycja picia piwa przed telewizorem? Ani sceny. Ani słowa o bejsbolu (czy choćby nawet koszykówce), hamburgerach, grach komputerowych, pięknych reklamach, harleyach (zamiast niego, widzimy jakąś muzealną "pseudolimuzynę" - być może nawet nie amerykańskiej produkcji!)
Film buduje, kłamiąc bezczelnie, fałszywy obraz Amerykanów, jako starych, zużytych fizycznie i umysłowo ludzi, abnegatów kulturalnych (ani jednego przekleństwa, ani jednej piosenki country!).
Poza tym: Kto nakręcił film? Stary pięćdziesiecioletni pierdziel... Kto go finansował? Wiadomo, że nie młodzi, bo kto ma pieniądze?...
Wystarczy, mam nadzieję... Najlepiej, gdyby te staruchy już przeniosły się do grobu, razem ze swoimi Murzynami.
Niezłe :) Generalnie o 99% filmów dałoby się coś podobnego napisać. O pozostałym 1% zresztą też, tyle że po kilku głębszych :)
Pewnie, że tak. Takich filmów jest masa. Wystarczy, że film dostanie Oscara np. za efekty specjalne a cała reszta jest do bani. Już mamy film Oscarowy.
Mi chodziło o te główne Oskary - za film. Przykład poniżej z Titanikiem jest świetny.
Titanic to film rozrywkowy (mimo tragicznej historii). Fajnie czasami pójść do kina na takie widowisko. Nie jest to arcydzieło ale w swojej kategorii sprawdził się dobrze. Dlatego nie oceniałbym tego filmu aż tak surowo. Oczywiście zgadzam się, że jeżeli Oscar chce być czymś więcej niż tylko złotą figurką to nagrody powinny dostawać bardziej ambitne filmy. No ale z Oscarami różnie bywa... Wydaje mi się, że ta nagroda dawno przestała być najbardziej prestiżowa.