„Ida” nadspodziewanie skromnymi środkami porusza w człowieku wiele refleksji i emocji. Refleksji i emocji odnoszących się nie tylko do bezpośredniej wymowy samego filmu, lecz i do powodów, dla których zyskał on tak wysoką ocenę światowej krytyki i tyle nagród. Prawdą jest, że - jak pisze jeden z mych poprzedników na tym forum - gdyby nie był to film o Żydach, najprawdopodobniej przeszedłby najzupełniej bez echa i że promowanie tego filmu ma związek nie tyle z jego wartością artystyczną czy prawdą, jaką przedstawia, ile z poparciem lobby żydowskiego na świecie.
Trudno się dziwić, że naród, dotknięty taką apokaliptyczną tragedią, nie chce pozwolić o niej zapomnieć - i to rzecz cenna. Bo nie leży w niczyim interesie, żeby wstrząsające doświadczenie holocaustu zostało zagrzebane pod dywan i poszło na marne. (Jak to stało się np. w przypadku rzezi Ormian - czy wielu innych drastycznych sytuacji, o których dziś już mało kto żywo pamięta.) Trudno się dziwić, że bezmiar zbrodni i cierpienia, jakie (w sposób szczególnie nieludzki) dotknęły naród żydowski, sprowadza na ten naród wiele egocentrycznych emocji i nie sprzyja jakimś obiektywniejszym wglądom. Może w sensie psychologicznym i to nie dziwne, że wielu Żydów wydaje się mieć mniej pretensji do Niemców, jako zdeklarowanych wrogów i sprawców tej tragedii, niż do Polaków, współziomków, którzy padli ofiarą tego samego bestialstwa, a potrafili zachowywać się wobec Żydów nikczemnie. (Weźmy choćby tylko Kielce i postawmy się w sytuacji tej garstki ocalałych, którzy cudem uszli hitlerowskiej maszynie zbrodni, by w chwilę potem paść ofiarą krwawej łaźni z rąk ich rodzimych współobywateli. Toż to chyba gorsze niż Katyń.)
Było rzeczą bezcenną w mym rozwoju duchowym uświadomić sobie, że "Polak" (czytaj: przedstawiciel własnej nacji) niekoniecznie jest uosobieniem cnót wszelakich, jak nas tego uczą na lekcjach historii, a zwykłym człowiekiem, co bywa nie wolny od kołtuństwa i nienawiści – i że moja lojalność wobec "polskości", z całym dla tej polskości zrozumieniem i szacunkiem, musi kończyć się tam, gdzie zaczyna się to kołtuństwo i nienawiść.
W tym sensie, demaskowanie ciemnych plam w naszej historii mam za rzecz ważną i wartościową. Nawet jeśli sporo mnie to kosztuje, bo godzi w jakąś wpisaną we mnie bardziej komfortową wizję rzeczywistości, która się we mnie na to buntuje.
Widać jednak, co za dużo, to niezdrowo. Oglądając „Idę” nie mogłam oprzeć się uczuciu, że - dość tego ! Dość mam filmów i lektur, przedstawiających relacje polsko- żydowskie podczas wojny w sposób tak jednostronny i wyrwany z jakiegokolwiek szerszego (i głębiej sięgającego) kontekstu ! Z całym gorącym współczuciem i zrozumieniem dla narodu żydowskiego (którego doświadczenie tak głęboko mnie dotknęło, że mam je w jakiś sposób za swoje własne), dość mam rozładowywania żydowskich frustracji kosztem, na przykład, moich Dziadków - którzy z narażeniem życia całej rodziny przechowywali podczas wojny dwie Żydówki! (Jedna przetrwała - druga najprawdopodobniej zginęła, pozostawiona sama sobie, gdy dziadkowie i moja matka trafili do obozu koncentracyjnego.) A po wojnie przyjęli na wychowanie osieroconą żydowską dziewczynkę. (Po paru latach odnalazła ją jej ciotka, która ocalała z holocaustu.)
Nigdy nie myślałam o Żydach jako o Żydach. Choć rozumiem, naturalnie, że ich losy stawiają ich w sytuacji szczególnej. Wychowałam się na wierszach Brzechwy i Tuwima, na „Królu Maciusiu Pierwszym” Korczaka, w ogóle nie kojarząc, że ci Geniusze Polskiej Kultury to niby jacyś „Żydzi”. Myśląc o holocauście i o tym, jak człowiek człowieka wrzuca do pieca - tym bardziej - zbyt byłam osłupiała, żeby skupiać się tu na czyjejkolwiek narodowości. Jasne, że wszyscy osadzeni jesteśmy w jakimś kontekście narodowym i nasz sposób myślenia i odczuwania zdominowany jest przez ten kontekst. Zarówno Polakom, jak i Żydom (nam wszystkim po prostu, niezależnie od społeczności, z jaką przychodzi nam się identyfikować) trudno wyrwać się z tego lokalnego stereotypu, żądającego dla siebie lojalności i wygodnych uogólnień. Myślę jednak, że piekło holocaustu dramatycznie wykracza poza jakieś aspekty i frustracje narodowe - polskie, żydowskie, czy jakiekolwiek inne. I jeśli ta Tragiczna Inspiracja, która ugodziła w godność całej naszej cywilizacji, ma nie pójść na marne, zobowiązuje nas wszystkich - również Żydów - i zasługuje na daleko głębsze, wszechstronniejsze i bardziej uniwersalne wglądy.
*lubię to*
Nie myślałam, że w zalewie jazgotu, kłótni, pretensji i oskarżeń, jakie zalewają to forum od paru tygodni, przeczytam tutaj jeszcze taki tekst. Pozdrawiam.
Holocaust to biznes i nowa żydoreligia, niech pan poczyta żyda Finkelsteina, "przedsiębiorstwo Holocaust", to może się szanownemu Panu otworzą niewinne oczęta, pałające miłoscią do braci żydów.
Reaguje Pan w najzupełniej bezrefleksyjny i mechaniczny sposób, bez zrozumienia tego co napisałam, w odpowiedzi nie na moje, a na jakieś swoje własne rutynowe „żydo-skojarzenia”. Żeby się z kimś nie zgodzić, nie wystarczy być odmiennego zdania - trzeba jeszcze być wystarczająco otwartym, żeby rozumieć, co ten ktoś komunikuje.
I czytając czyjś post, nie zawadzi włożyć weń choć tyle uwagi, żeby rozróżniać męskie i żeńskie formy gramatyczne.