„Ida” Pawła Pwlikowskiego to opowieść o dwóch drogach. Jedną z nich podąża młoda zakonnica, nowicjuszka, Anna. Drugą – jej ciotka, Wanda. Między nimi ma dojść do spotkania po latach, jeśli można tak powiedzieć, rozłąki. Wanda jest jedyną krewną Anny, i ta ma upewnić się, że po wizycie u ciotki nadal będzie chciała złożyć śluby zakonne. Okazuje się, że kobiety, chociaż są spokrewnione, mają zupełnie inne, wręcz stojące wobec siebie w zdecydowanej opozycji, wizje światopoglądowe. Anna, która w rzeczywistości jest Żydówką, wychowała się w zakonie. Jej rodzice, z powodu nacji, zostali zamordowani w czasie II wojny światowej, ją samą natomiast, najprawdopodobniej jeszcze jako niemowlę, oddano pod opiekę sióstr. Nie zna wobec tego życia innego poza tym otoczonym murem klasztoru. Wanda jako jedyna krewna Anny, nie była w stanie zająć się małą, wtedy jeszcze Idą. Później w rozmowie z nią sama stwierdziła, że nie zrobiła tego, bo nie było by jej z nią dobrze. Dlatego też po latach także nie zdecydowała się, aby zabrać siostrzenicę z zakonu. Rzeczywiście, Wanda prowadzi dość trudny tryb życia. Z jednej strony wciąż jest poważaną towarzyszką, jako że w przeszłości zajmowała poważną pozycję w społeczeństwie – była prokuratorem, z drugiej zaś z goryczą konstatuje, że dziś jest po prostu nikim. Dlatego jej życie wypełnia sowicie spożywany alkohol, seks i beznadzieja. Wanda jest kobietą tragiczną, lękliwie zamyśloną, niewidzącą przed sobą przyszłości, niewidzącą niczego. Jej życie kończy się w takim samym stopniu nagle, co fatalnie. Widz zaś ani przez moment nie spodziewa się, nie jest nawet w stanie domyślić się, że w tej konkretnej scenie życie Wandy dobiegnie końca. Kobieta popełnia samobójstwo. Przed śmiercią zdążyła jednak wszczepić w Idę odrobinę ciekawości tego świata. I to wydaje swój owoc. Dziewczyna wraca jednak do klasztoru i najpewniej, choć nie wynika to z fabuły filmu, składa śluby.
„Ida” to odpowiedź na wiele istotnych egzystencjalnie pytań. Między innymi na te o właściwą drogę, o właściwe spojrzenie na otaczający nas świat. Doskonały kontrast tego, co ezoteryczne z tym, co znane każdemu aż nadto, pozwala zamyślić się nad istotą wędrówki człowieka po ziemi i nad jej celem. Pozwala uzmysłowić sobie, że każda życiowa sytuacja wymaga od nas, każdorazowo, solidnego zastanowienia się, co zrobić z „tym”, co po drodze, jak wobec „tego” się zachować. „Ida” uświadamia, że czasami może już nie być odwrotu, ale póki czujemy, że nie jest za późno warto, raz jeszcze się zastanowić, raz jeszcze rozważyć wszelkie „za” i „przeciw”. Dowodem na to fakt, że akcja obrazu Pawlikowskiego rozgrywa się w latach 60- tych minionego stulecia, a więc niewątpliwie mamy tu do czynienia z ideą ponadczasowości i uniwersalizmu.
Ciekawa reżyseria. Wiele kadrów eksponuje tło, w którym toczy się dialog, jakby miałoby ono być dopowiedzeniem tego, o czym rozmawiają bohaterowie.