...tak zakony są dla mnie siedliskiem patologii...Nie pojmę ludzi, którzy dobrowolnie skazują się na
zamknięcie, odgrodzenie się od świata i ludzi - wręcz graniczy to w moim odczuciu z chorobą
psychiczną.
Brak mi slow po przeczytaniu tego co napisales- polecam film ,,Wielka cisza" tylko ze obawiam sie ze po 10 min wylaczysz tv...
Chcialabym tylko wiedziec na podstawie czego wysnules wniosek ze zakony sa siedliskiem patologii? Znasz jakiegos zakonnika lub zakonnice osobiscie? Byles kiedykolwiek w jakims klasztorze? Ja tez moglabym napisac ze wydajesz mi sie osoba ograniczona i to pewnie bedzie tak samo niesprawiedliwa ocena Ciebie tak jak i Ty niesprawiedliwie oceniles ludzi klauzurowych...
I jeszcze na koniec prosba- nigdy nie pisz ze jestes osoba wierzaca i praktykujaca- bo jedna z nich nie jestes na pewno...
Cóż mogę odpowiedzieć - akurat Chrystus w którego wierzę i jakiego znam z ewangelii, podobnie jak dwóch moich ulubionych świętych, jeśli mogę się tak wyrazić - ma na myśli Franciszka z Asyży i najnowszego świętego JP II - nie zamknęli się w czterech ścianach i nie umartwiali, ale byli otwarci na świat i na ludzi i ich potrzeby, słabości, oraz piękno życia i świata - zamknięcie, izolacja i samoumartwianie w polączeniu z medytacją jest dla mnie egocentryzmem i patologią - sorrki - ale tak to jako osoba wierząca i zawodowo otwarta na potrzeby ludzi chorych i cierpiących postrzegam...dla mnie świętsza jest matka kilkorga dzieci, które urodzila, wychowuje, i na ktorych utrzymanie ciężko pracuje obdarowywując je miłością, aniżeli zakonnica/dziewica, masturbująca się potajemnie w swojej celi, która poza modlitwą nie daje z siebie nic...
Słyszałam, że w zamkniętych klasztorach zakonnicy modlą m. in. za rzeczy o które proszą ich ludzie z zewnątrz.
W pewien sposób dają nadzieję. To może rzeczywiście jest niewymierna i trudna do zrozumienia kwestia dla ludzi, którzy jej nigdy nie stracili, ale całkowicie nie negowałabym takiego postępowania. Sam JP II uważał, że klauzura jest niezmiernie wartościowym środkiem ascetycznym.
O.K. ja zwyczajnie, jako prosty śmiertelnik, obdarzony ludzkimi zwyczajnymi uczuciami i w miarę zdrowym rozsądkiem jakoś tego nie ogarniam - trudno - nie jestem specjalnie uwznioślony i uduchowiony - w miarę twardo stąpam po tym ziemskim łez padole i staram się żyć tak, by innym było ze mną dobrze - parafrazując J.U.Z.U.T.N.U.K.U. Luxtorpedy - TY przed ja..
haha....prawie jak przyłapana ;)
oczywiście muszę zaprzeczyć, w religii nie ma efektu placebo. Dobroć powoduje dobroć, to konsekwentny ciąg wiary.
Widziałeś "Bruce Wszechmogący"? Co minutę napływają do Boga miliony próśb, czasami musi odłożyć te większe, ważniejsze dla ludzkości aby pochylić się nad mniejszymi. Np. szóstką z biologi dla prymuski zamiast piątki ;)
Życie byłoby zbyt proste i łatwe, gdyby spełniały się nasze wszystkie życzenia. Przecież droga do zbawiania ma być wyboista.
Za to w niebie będzie gładko :)
Bardziej o zapracowanie i ojcowską miłość. Bo jak ma spełnić sprzeczne z sobą prośby różnych osób? Tego nawet logika nie przewiduje.
po nawroceniu Franciszek raczej byl asceta-moralnie, nie w znaczeniu introwersji na innych. choc spolecznie i ekonomicznie rowniez- wybral biede i zycie poza miastem
Jan Pawel II podobno sie biczowal