Może to wina tego, że akcja skupia się na uczuciach głównej bohaterki a nie na akcji wyzwoleńczej w takim rozumieniu, że trwa regularna wojna.
Moim zdaniem blask Katniss jakoś przygasł. W dwóch pierwszych częściach zdecydowanie bardziej błyszczała jako rebeliantka natomiast w tej części zdaje się być osobą która na siłę została wepchnięta w ogień walk i została twarzą rebelii. Ale nie ma co zarzucać winy aktorce bo taka właśnie miała być fabuła jednak ten zabieg nie do końca mi się podobał. Ale skoro autor powieści tak chciał to nic mi do tego. Dodatkowo nie podobało mi się że zarówno kapitol jak i dystrykt 13 każdy traktował ją jako swoją marionetkę a ona najchętniej chciałaby uciec do lasu (rozmowa z Gale'm) z dala od zgiełku wojny i żyć swoim życiem.
Muszę zwrócić uwagę na dwie rzeczy - pierwiastek Jenifer w postaci Katniss w dwóch scenach a ściślej mówiąc jej zabawne podejście do pewnych spraw czemu dała upust w scenie gdy Joanna rozebrała się w windzie (mina Katniss) i gdy dyktowała warunki pozostania kota w 13 :)
Reasumując - Kosogłos 1 jest w moim odczuciu dla mnie słabszą siostrą dwóch poprzednich części ale film podobał mi się a zwłaszcza atmosfera, niepowtarzalna atmosfera strachu, bezwzględności, nieuchronności losu i cały mroczny totalitarny futurystyczny świat Panem miejsca szarego spływającego krwią niewinnych ludzi. Nie ma drugiego takiego filmu a Katniss jest bohaterką w której każdy z nas może się odnaleźć.