Należę do tych, którzy najpierw zobaczyli film a później zabrali się za książkę. Teraz jestem po
przeczytaniu całej trylogii a czytając pierwsze dwie części powiem szczerze, że byłam
rozczarowana filmem. Czytałam komentarze, że filmy stanowią bardzo wierną ekranizację a
pominięto tak wiele ciekawych wątków, że filmy są przez to dość ubogie.
Moim zdaniem twórców zaślepiła też znajomość książki. Jako ktoś kto jej wcześniej nie czytał nie
wszystko rozumiałam. Np. nic nie wskazywało na to, że Gale i Katniss rozmawiają w lasach poza
Dystryktem, że się wymykają i że teren jest otoczony murem pod napięciem. Igrzyska w filmie
trwają wyjątkowo krótko, a dodatkowo niedoceniono obrazu jaki mogły stanowić zmieszańce
przypominające zmarłych trybutów.
Bardziej jednak niż te braki i niedopowiedzenia uderza mnie postać Katniss. W książce to jest
zupełnie inna osoba. W filmie to odważna i wszystkowiedząca wojowniczka a w książce...
rozbawił mnie fragment w którym wszyscy zastanawiają się do czego służy sączek albo jak
zaczepnie rozmawia z Cato przywiązana do drzewa, no i oczywiście machanie i posyłanie
całusków do publiczności przez pierwszymi Igrzyskami :) Poza tym to Katniss nie może się
pozbierać po śmierci Maggs, nie Finnic. To Peeta dziękuje Effie za pomysł złotych symboli, nie
Katniss.
I nie rozumiem... czemu jej postać została aż tak wybielona? Czy książkowa Katniss nie
spodobałaby się widzom? I czemu postać Peety jest taka... do przesady łagodna? Przecież w
książce to dowcipny i bardzo zaczepny chłopak. Mam nadzieję, że chociaż w III części nie
pozbawią go tego "pazura".
A czy Wy nie macie podobnych odczuć? Jakiego wątku najbardziej Wam brakowało w filmie?
Na ogół już tak jest, że film jest jedynie jakimś tam fragmentem książki, wyciągającym tylko część magii.. Kiedyś natrafiłam na dobrą interpretację tego faktu - zdjęcie książki z której wycięto kształt płyty CD. Pomijając już fakt marnotrawienia książki, dobre ukazanie tego problemu.
Wracając jednak do Twojego wywodu - oczywiście, że nie wszystko zawarli w filmie - trudno zawrzeć w 2.5 godzinach aż tyle informacji. Poza tym, to jedynie interpretacja scenarzystów, reżysera itd.. Oni wyciągają z powieści to co im się spodobało i ukazują na swój własny sposób.
Co do postaci Katniss... Świat tych słynniejszych filmów i książek jest dość ubogi w heroiny z prawdziwego znaczenia. A na takowe jest teraz zapotrzebowanie. Ludzie chcą zobaczyć nie tylko umięśnionych, odważnych facetów, ale także i kobietę - delikatną, a zarazem silną. Ponadto, jak dla mnie trochę przesadzasz z tym... Z jednej strony w książce też ma pazur, a z drugiej film nie jest aż tak ubogi w jej słabe strony... W strach widoczny w jej mimice, zachowaniu, dość wiele błędów itd. Co do Maggs - w powieści także da się zauważyć ból Finnicka.. Tak samo jak ten u filmowej Katniss. :)
Ok, teraz Peeta. Dorzuciłabym jeszcze jedną sprawę. Filmowcy chcieli sprawić by był bardziej "męski", jak to kiedyś czytałam w wywiadach. Dlatego potrafi pływać :) Co się tyczy nogi, zapewne po prostu chcieli uprościć pracę aktorowi i grafikom :) I nie, w książce nie jest aż tak bardzo dowcipny.. Przynajmniej ja tego nie zauważyłam ;)
Ostatnie - jakiego pazura? Czy osoba torturowana, po wypraniu mózgu ma "pazura"?
Co do Peety, to nawet w parodii KoA śpiewa, że nie umie pływać, wiec... twórcy filmu trochę mnie rozczarowali. Właśnie... mogliby zrobić parodię, w której grają aktorzy Igrzysk xD byłoby ciekawie...
;)
Powiem Ci, że ja wiele „wybaczam” rozumiem filmy komercyjne itd. tylko, że akurat do Igrzysk (książki) bardziej się przywiązałam, trafiłam na książkę dla młodzieży, która w końcu „na serio” traktowała młodego czytelnika. Nie było „kolorowania” na siłę, żeby danej grupie wiekowej się podobało, książka poruszała temat stary jak świat ale podobało mi się, że nie próbowała na siłę być „odkrywcza” lecz pozwalała przez przemyślenia bohaterki samemu analizować zdarzenia a nie przyjmować gotowiec. Podobało mi się też to, że otwarcie mamy do czynienia z dzieckiem (bohaterka) i mało „czystymi” postaciami. Poszłam do kina i pomyślałam, że ktoś sobie jaja ze mnie robi i to ostro (1 cz.). Potem było lepiej, podoba mi się otwarcie przyznam cześć druga Igrzysk (film) ale nie ma dla mnie tego „czegoś” – lubię ale nie szaleję ;)
Byłam okrutnie rozczarowana tym na co zwróciłaś uwagę – Igrzyska w 1 cz. są krótkie, kiedy się skończyło pomyślałam sobie – „to już?!?”. Ok. kwestie „zmieścić się w czasie” rozumiem ale i tak mam o to żal mogli dać więcej areny. Mam też takie wrażenie, że zrobili to trochę na "łapu capu" ;)
Co do postaci Katniss w filmie – „toleruję choć nie lubię” ;p są takie momenty gdzie naprawdę przez sekundę przechodzi taka myśl, „ona faktycznie w tej chwili jest – nią”. Ale przez większość sekund jest - „co?” Szczerze już nawet tak o tę Katniss nie chodzi, bo ją da się „kupić” na ekranie …. Ale na litość boską co oni zrobili z Haymitchem ;p (?????) to jest dla mnie zagadka tego filmu do dziś.
Co do Katniss, to wydaje mi się, że po prostu jest postacią zbyt oryginalną. To powinno być zaletą, ale no cóż... To czy ktoś ją polubi czy nie zależy tylko od niego, jednak nie można jej odmówić, że jest postacią bardzo prawdziwą, a niestety młodzież do której ten film jest skierowany, nie jest przyzwyczajona do takich bohaterów.
Z tego co pamiętam - jedna z pierwszych scen w filmie pokazuje że katniss przechodzi przez drut kolczasty, na którym widnieje tabliczka z napisem (pod napięciem). Moim zdaniem lepiej tego w filmie pokazać nie mogli:-)
Igrzyska Śmierci najpierw przeczytałam, a później po wielu miesiącach oczekiwania obejrzałam na ekranie. Uważam, że film wyszedł twórcom nieźle, ale nic ponad to. Wydarzenia z areny zostały okrojone do minimum, ale to prawdopodobnie dlatego, że wtedy film trwałby kilka godzin, dlatego reżyser darował sobie ukazanie wewnętrznych przeżyć bohaterki, jak i wiele szczegółów dotyczących przeszłości Panem, np. skąd wzięły się kosogłosy, jak powstają "zmiechy" itp.
W przypadku "W pierścieniu ognia" zrobiłam na odwrót i najpierw obejrzałam film, później zabrałam się za książkę. Nie wiem czy główną rolę odgrywa tutaj kolejność, podobno to co wybierzemy jako pierwsze podoba nam się bardziej, czy może fakt, że od pierwszego mojego zetknięcia z tą serią upłynęło trochę czasu, a to co przemawiało do mnie kilka lat temu, niekoniecznie będzie robiło na mnie wrażenie dziś. W każdym razie druga część (film) to dla mnie majstersztyk, natomiast czytając książkę na niektóre aspekty musiałam przymykać oko, a z kolei wiele scen miało dla mnie mniej wyrazisty charakter niż na filmie, np. wybuch Johanny podczas występu czy sama postać Plutarcha, który wyprowadził w maliny prezydenta i widzów, natomiast w książce od początku daje sygnały, że stoi po stronie rebeliantów.
Jeśli chodzi o postać Katniss, to nie polubiłam jej w książkach i nie przepadam za nią w filmie, choć w tym drugim na całe szczęście darowali sobie idiotyczne zachowania na jakie zdobywa się ulubienica Kapitolu, a stworzyli silną, waleczną dziewczynę. Z Katniss mam taki problem, że zapewnia o braku jakichkolwiek uczuć do Peety poza przyjaźnią na tyle mocno, że podczas jednej ze scen kiedy całuje Peetę i odczuwa z tego podniecenie, poczułam się tak zniesmaczona, że jak najszybciej przerzuciłam kartkę i postanowiłam udawać, że to się nie wydarzyło.
Niemniej jednak jest kilka scen, których żałuję, że nie zostały ukazane na filmie.
Pierwsza, to 50-lecie Igrzysk. Mimo, że nie były one aż tak strasznie frapujące, to fajnie byłoby zobaczyć młodego Haymitcha. :)
Kolejna, to moment kiedy Katniss spotyka w lesie dwie dziewczyny wędrujące do dystryktu 13. Na filmie, o ile dobrze pamiętam dopiero na końcu jest jakakolwiek informacja o jego istnieniu.
Ja najpierw obejrzałam film, a potem przeczytałam książkę. Raczej unikam takiej kolejności, ale cóż, bywa. Jak dla mnie film jest naprawdę dobry. Jennifer Lawrence doskonale dała sobie radę z swoją rolą- trzeba pamiętać, że książka jest pisana w narracji pierwszoosobowej. Poznajemy Katniss przez jej myśli, a nie słowa. Dla aktorki odegranie tak skomplikowanej postaci jest na prawdę nie lada wyzwaniem i myślę, że mało kto podołałby temu w takim stopniu, jak zrobiła to Lawrence. Sama ekranizacja posiada zaś urok i magię, które absolutnie mnie urzekły. Nie mogę się doczekać, aż usłyszę melodię "drzewa wisielców".
Jeżeli zaś spojrzeć na niego jako na ekranizację...no szkoda, że zrezygnowano z tylu wątków. Chyba w drugiej części nawet bardziej mnie to bolało. Motyw Dariusa i Lawinii, uciekające kobiety, oglądanie nagrań z poprzednich igrzysk... No i okrótnie pocięte same igrzyska. Scena w której Finnick i Katniss straszą Peetę na plaży naprawdę była świetna. No i żałuję, że zarówno w pierwszej jak i w drugiej części niemalże oskubano Peetę z poczucia humoru. Chłopak użekł mnie w filmie, ale naprawdę pokochałam go w książce. Właśnie przez te żarciki, pazur o którym mówi khitra_li. Szkoda, że go mu odebrano. A co do książkowej Katniss...po "Kosogłosie" sama nie wiem czy ją lubię. Jak pomyśle o tym że najpierw szalała na myśl o Peecię w Kapitolu, poczym gdy go odbito...nagle zupełnie go sobie odpuściła, bez walki spisała na straty. I poszła się kiziać z Gale'm. Nosz ku**a. (Rozumiem że to wszystko ją przerosło, ale jakoś nadal nie mogę jej tego wybaczyć.) Jestem ciekawa jak to wszystko pokażą w "Kosogłosie".
Również najpierw obejrzałam film.Spodobal mi się na tyle,że postanowilam przeczytać książkę. Trochę razi,że została pominięta część wątków,jednak nie na tyle żeby się zniechęcić do ponownego obejrzenia filmu. Podobnie miałam z Harrym Potterem,gdzie tez nie ma wielu wątków,jednak filmy są na tyle dobre,że nie razi to aż tak bardzo.Pamiętajmy,że to jednak są 2-2,5h filmu(niby aż 2 godziny a jednak i to mało).Dlatego mam nadzieję, że podzielenie ostatniej części na dwie, poskutkuje tym,że zawarte będzie w niej więcej szczegółów. A nawet jeśli nie, to i tak chyba mało rzeczy będzie w stanie mnie zniechęcić do tej trylogii :)
Też byłam rozczarowana filmami, szczególnie 2. częścią.. W książce jest wyraźnie widoczne jak Katniss zakochuje się w Peecie i dla mnie z tego względu najważniejsze były takie fragmenty jak: spotkanie Bonnie i Twill w lesie, później upadek z drzewa podczas przechodzenia nad murem, który podłączyli pod prąd gdy była w lesie, to jak Peeta niesie ją tego wieczoru do łóżka (i właśnie wtedy ma miejsce dialog "-Zostań ze mną","-Zawsze", a nie w pociągu, jak to zostało ukazane w filmie) i przede wszystkim dni spędzone z Peetą na tworzeniu zielnika, to jak mu się przygląda i opisuje szczegółowo jego wygląd, dzień przed występami na żywo przed Ćwierćwieczem, który spędzili na dachu ośrodka szkoleniowego.. Albo chociaż to, jak Peeta zmuszał do treningów Katniss i Haymitcha przed Ćwierćwieczem, a później w pociągu już w drodze do Kapitolu, Katniss cieszyła się, że w końcu skończył ich męczyć treningami i zaczął okazywać jej dawne uczucia, przytulać, itp... Nic nie zostało ukazane i jeśli bym obejrzała WPO bez znajomości książki to byłabym szczerze zdziwiona dlaczego Katniss nagle zaczyna żywić aż takie uczucia do Peety przed Ćwierćwieczem i na arenie..
Mi zabrakło tego, że nie pokazali w filmie jak Katniss i Peeta oglądają filmy z wcześniejszych Igrzysk, zwłaszcza tych z Haymitch'em
oh przecież żartuje ;D
Wydaje mi się że fragmenty jakie były w pierwszej części w zupełności starczyły ( wiem że jest ich mało ... )
no, coś tam było, ale chodziło mi konkretnie o Haymitcha, ci co nie czytali książki mogliby lepiej go poznać, a to bardzo ciekawa postać
Weź tylko pod uwagę - że jeśli chciałoby się dokładnie przedstawić wszystko co jest w książkach to film zajmowałby mniej więcej tyle co przeczytanie całości "na głos"... nie wiem czy tyle bym wysiedziała
Choć jak się zastanawiam - trochę więcej Haymitcha nie zaszkodziło by ;)
Ale ja wiem, że nie da się przelać całej ksiązki na ekran, czytam mnóstwo książek i jeżeli są filmy na ich podstawie to je oglądam. Tylko w wielu przypadkach, w filmach wywlekane są mało istotne rzeczy, a pomijane te ważne czy ciekawe. Z takimi przypadkami spotykam się nie raz. Igrzyska z Haymitchem w filmie mogłyby zajmować zaledwie 5 minut, pokazać jego zachowanie i w jaki sposób przechytrzył przeciwników. Nie wpłynęło by to jakoś bardzo na długość filmu.
nie wpłynęło by też na fabułę, mimo że byłoby fajne... no ale nadal jestem ciekawa jak to będzie z trzecią częścią!
jak rozbijają ją na dwie - prawie 3 godzinne sesje - to jest spora szansa że pojawi się wszystko co fajne ;)
Moim zdaniem trochę by wpłynęło na fabułę pokazując, że strach Katniss o swoją rodzinę był naprawdę uzasadniony. W końcu Haymitch stracił bliskich za swoje zachowanie na arenie. Pod koniec pierwszej części Katniss zachowuje się lekceważąco w stosunku do tego, że Kapitol "nie jest nimi zachwycony" a Haymitch uprzedza, że to nie są żarty. Podobnie w drugiej części na arenie gdy Katniss patrzy z niedowierzaniem na krzyczącą do Snowa Johanne wiedząc, że takie zachowanie mogłoby się odbyć na jej bliskich. Wszystkie te zagrożenia wydają się dość abstrakcyjne i przesadzone, a wzmianka o tym co spotkało Haymitcha mogłaby to zmienić.
to w jakiej postaci są filmy: bardzo mi odpowiada. choć pierwsza cześć była trochę przydługa.
poza tym wydaje mi się że po to rozbijają Kosogłosa na dwie części żeby jak najwierniej oddać książkę.
Dla nas i lepiej, więcej do oglądania, jednak tutaj chodzi o nic innego jak o pieniądze. Jeżeli nie wiesz o co chodzi, zawsze chodzi o pieniądze. Teraz wszystko partują na części, żeby zarobić więcej.
dobrze wiem o co chodzi i jakoś mi nie przeszkadza ;) osobiście też się ciesze że będzie więcej do oglądania