Ponad dwie godziny niczego, już twórcy hobbita mniej rozwlekli ostatnią część niż ten gniot. To, co oni przedstawili w całym tym filmie można by było ująć w 20 min. Sceny, które są tzw: zapychaczami, nic nie wnoszą do fabuły. I ci 'aktorzy', wiem że to film dla młodzieży, ale na disney channel można zobaczyć więcej emocji. Główna aktorka 'gra' jakby w ogóle nie wiedziała co ma zrobić i chodzi po planie z wiecznym, tępym wyrazem twarzy, w sumie tak samo jak w dwóch pierwszych filmach. Cieszę się że nie poszłam na to do kina, bo to byłaby strata pieniędzy i jeszcze większy zawód.
Nie takie znowu "nic". Film bardzo fajnie pokazuje role propagandy w rozprzestrzenianiu idei i organizowaniu się ludzi. A tego nie da się pokazać w godzinę. To samo z Hobbitem. Świetny suspens budowany przez pokazywanie wizji świata.
Problem tkwi chyba raczej w dzisiejszej widowni, która jest przyzwyczajona do 'szybkich" filmów, gdzie wszystko dzieje się raz dwa, a montaż często wycina wszystko, co nie jest dialogiem, albo pościgiem. Podobnie było z "Pozdrowieniami z Paryża". Ledwo zdążyłem wczuć się w akcję, a tu nagle koniec filmu. Półtorej godziny minęło nie wiadomo kiedy. Bo za bardzo sprasowali fabułę.
Muszę się zgodzić. Co prawda może nie do gry aktorskiej Jen, bo nie uważam, żeby cały czas miała tępy wyraz twarzy, ale do tego, że wszystko co zadziało się w tej części można było ująć w 20 minutach jednego filmu. A tak wydłużali sceny, niektóre dodali i wyszło dwie godziny nudów.