Całkiem zgrabne zakończenie całkiem udanej sagi. Niby szczęśliwe, ale krwawe, traumatyczne i pozostawiające pewien niepokój... taką można powiedzieć furtkę do ewentualnej kontynuacji.
Podobnie jak we wszystkich częściach, tak i w "Kocogłosie" najgorszym elementem była główna bohaterka. Ona i jej dwóch adoratorów. Autystyczna, ciągle strzelająca dziwnymi minami "Kafnys", momentami była nie do zniesienia. A te dwa drewniane kołki zabiegające o jej względy, tylko potęgowały moje zniesmaczenie. Na szczęście aktorzy drugoplanowi błyszczeli i dzięki nim dało się te filmy z przyjemnością oglądać. Akcji niby też było sporo, ale to już nie to samo co igrzyska w pierwszych dwóch częściach. W "Kotogłosach" nie było już tej świeżości. Ale też nie nudziły i oglądało się je całkiem przyjemnie. No i cały czas byłem ciekaw, jak to się wszystko zakończy.