Znalazłam na jednym z amerykańskich forów informację, że Finnick nie umrze w filmie, bo S.Collins
uznała, że uśmiercenie go było jej błędem.
Nie wiem na ile jest to wiarygodne, gdyż mam kłopot ze znalezieniem wywiadu, gdzie padają te słowa.
Jeżeli twórcy będą chcieli zmodyfikować ten wątek, to może przez to, że będzie ciężko ukazać jego
śmierć w filmie? - drastyczność tej sceny (bo są i młodsi widzowie, niestety, którzy przyjdą do
kina, więc może będzie chęć złagodzenia niektórych wątków z uwagi na nich)
Co o tym myślicie?
Jakiś czas temu poruszaliśmy ten temat na tym forum... Gdyż takowe informacje już się pojawiały :) Nie pamiętam do czego tam doszło...
Osobiście myślę, że śmierć Finnicka była trochę... głupia. Cóż, niby żadna śmierć takowa nie jest, ale chyba część osób mnie zrozumie - sposób przedstawienia tego był trochę... niewłaściwy. Być może właśnie o to chodzi producentom. O niewykorzystany do końca potencjał tej osoby...
Moim zdaniem ta śmierć Finnica dobrze odpowiadała przesłaniu książki. Pokazywała ten bezsens umierania na wojnie. Niby dla czegoś większego, niby dla Sprawy, a jednak bez żadnego porządku - z powodu pecha, chwili nieuwagi, błędnego rozkazu. Jego śmierć była przygnębiająca, ale idealnie współgrała z przygnębiającą wymową śmierci Prim, upadku Katniss, odejścia Gale'a.
Pięknie napisane! Dokładnie, tak jest na wojnie, nie ma "pięknych" i "słusznych" śmierci. Jest sama śmierć.
Aż takich modyfikacji nie powinni robić, bo... po prostu nie powinni robić. Mogliby się narazić fanom (komu na przykład? Mi).
Dokładnie. Uwielbiam Finnicka i jego śmierć była okropna, ale jednak zginął, więc w filmie pod żadnym pozorem nie powinni tego zmeiniać.
Młodsi widzowie? Chyba wiedzą, że nie idą na komedię, ale film, w którym ludzie walczą i giną.
Ale Collins nie powiedziała wprost, że chodzi o finnicka tylko napisała gdzieś tam - HE wont die in a movie, that will help undo my mistake.
A każdy od razu myśli, że chodzi o Finnicka, a równie dobrze może nawet chodzić o Boggsa :)
Śmierć Finnicka była okropna, bo czytając książkę można było go strasznie polubić. Jego miłość do Annie i przyjaźń z Katniss - trochę brakowało mi jego postaci w pierwszej części filmu dlatego pomyślałam, że to celowy zabieg i twórcy nie chcą by widzowie go zbytnio polubili skoro w drugiej części musi zginąć. Ostatecznie chyba większość czytelników pogodziła się z jego śmiercią więc nie wiem czy jest sens wprowadzania aż takich zmian do scenariusza.
Po jego śmierci został jego Syn, więc ta iskierka jakaś tam jest. Z Kolei Boggs został potraktowany po macoszemu. Poszli, BANG! i po Boggsie. Trochę tak jak koleżanka wyżej napisała 'niewłaściwie", ale tak na większą skalę niż Finnick, bo Finnick zginął jak bohater, jest Annie, jest Finnick Jr. o ile nadzieja została odzyskana mógł zginąć. Bo było za kogo walczyć. A Boggs tak se, był, nie ma, lecimy dalej!
Czytając ten temat doszłam do wniosku, że to całkiem możliwe - w Kosogłosie 1 nic nie wspomnieli o Enobarii (czy jak jej tam było :D), a do głosowania nad kolejnymi igrzyskami potrzeba nieparzystej liczby Zwycięzców (choć nie wiem kto wtedy były 'za')
Wolałabym żeby Finnick przeżył, choć Enobaria jest w obsadzie 2 części. Wtedy liczba zwycięzców byłaby parzysta. Chyba, że Enobarię wcześniej uśmiercą. Jednak wtedy wynik głosowania by się zmienił. Annie w książce mówi, że Finnick byłby przeciw. Wtedy za byłoby 3 głosy Haymitch, Johanna i Katniss, a przeciw Finnick Annie Beetee i Peeta. (Musieliby zmienić np. głos Beetego, żeby w ostateczności wyszło na "za")
Nie miałabym nic przeciwko temu bo lubię Finnicka. Rozumiem jednak osoby, które uważają, że książki nie powinno się zmieniać ale jeśli to prawda, że sama autorka nie ma nic przeciwko temu, a nawet uznała, że uśmiercenie Finnicka było błędem to nie widzę problemu.
Finnick był bardzo interesującą i barwną postacią. Polubiłem go, jednak sądzę, że twórcy nie powinni zmieniać scenariusza. W końcu to ekranizacja, czyli normalni reżyserzy starają się jak najbardziej upodobnić film do książki, a w tym gronie znajduje się Lawrence. Uważam, że jest na tyle dobrym twórcą, iż nie dopuści się aż takich zmian i nawet na to liczę, mimo, iż jak już wcześniej wspomniałem lubiłem Finnicka.
Nie ukrywam, jednak faktu, że autorka beznadziejnie pozbyła się tej postaci. Książkę kocham i cenie bardzo autorkę, ale to jeden z największych błędów jakich się dopuściła. Faktem jest, że chciała, aby ta książka na pewno wzruszała, bo przecież nie uśmierciłaby w przeciwnym razie takich postaci jak Finnick czy Prim, jednak mogła stworzyć mu jakieś bardziej efektowne zakończenie, jak w wypadku Prim (choć oczywiście była to jednak z najbardziej wzruszających scen w powieści).
Ostatecznie podtrzymuje to, iż zmiany w scenariuszu na pewno nie zadziałają na korzyść tej produkcji. "W pierścieniu ogania' i "Kosogłos. Część 1" pokochałem dlatego, że w trakcie seansu miałem wrażenie jakbym przewracał kartki w książce. Był bardzo dobrymi ekranizacjami, które według mnie okazały się arcydziełem bez zmieniania scenariusza i na pewno wielki finał też bez tego stałby się świetną produkcją. Pozdrawiam.