Jaki sens miało poświęcanie się zespołu dla wymyślonej misji zabicia snowa? Przecież to niedorzeczne i nierealne. Chyba nikt nie myślałby poważnie, że garstka ludzi mogłaby ominąć zabezpieczenia, tak po prostu wejść do rezydencji i zabić.
Zresztą jaki sens miałoby mordowanie prezydenta? Skoro to nic nie da. Istnieją zastępcy którzy przejmą jego obowiązki. A on zostanie tylko męczennikiem dla walczących kapitolińczyków.
Zresztą... wojna i tak by się skończyła. Nie lepiej było zwyczajnie poczekać aż wojsko zajmie się schwytaniem prezydenta?
To była książka i to, że akcja musi być, nie znaczy, że ma być nielogiczna. A tego nijak nie wytłumaczysz.
Co innego książka,a co innego film.
To jest fikcja literacka,więc autor może wymyślić co tylko zechce i nie musi przestrzegać "reguł".
Akurat autor tematu ma na myśli fabułę książki, jako iż film jeszcze nie wyszedł.
A co do autorów książek, to czystą bzdurą jest, że nie muszą oni trzymać się logiki. Niektórym wychodzi lepiej, innym gorzej, ale wszyscy muszą ją stosować. Inaczej opowieść nie ma sensu i jest tylko chaotycznymi zdarzeniami. I dlatego jest to niewątpliwa wada Kosogłosa.
Nie musi, nikt go do tego nie zmusi, ale żeby wszystko miało sens oraz ręce i nogi wypadałoby trzymać się logiki.
Oczywiście, że musi przestrzegać reguł :) Umberto Eco pięknie pisał o tym w "Dopiskach na marginesie do Imienia Róży". Autor jest niewolnikiem stworzonych przez siebie zasad gry, jeśli je łamie to po prostu nie jest dobrym pisarzem. I o ile pierwsza i druga część Trylogii Hunger Games to naprawdę niezłe powieści (i za to szacun dla Collins), o tyle trójka jest już niestety słaba. A ubolewam bo to uniwersum miało potencjał na naprawdę świetną końcówkę.
Najbardziej mnie zdziwiło zachowanie ich wszystkich gdy przyznali, że wiedzieli że to wymyślona misja. Tak jakby powiedzieć "Połowa z nas zginęła. Nie szkodzi. Nic się nie stało." Zwłaszcza, że mieli całe wojsko żeby schwytać prezydenta a misja w kilku była skazana na niepowodzenie.
No niestety, ostatni tom był tak najeżony idiotyzmami, że nawet najlepsza ekranizacja nie mogłaby tego naprawić, trzeba by wymyślić całą historię od nowa. Dobrze przynajmniej, że w filmie nie poznajemy myśli Katniss, która w tym tomie jest nie tylko kretynką, ale też nieczułą egoistką. Haymitch miał rację mówiąc o Peecie, że nigdy nie będzie na niego zasługiwała.
pyt., bo po filmie mam wrażenie, że ona wcale go nie kochała, tylko z braku laku, taka zapchajdziura, bo G poszedł w odstawkę po śmierci jej siostry, a jak to było w książce? jak interpretujecie?
Książkę czytałam parę lat temu, ale o ile dobrze pamiętam, ona przez jakiś czas nie mogła się zdecydować (tak jak w filmie). Natomiast jeśli chodzi o to, dlaczego wybrała Peetę - po pierwsze, podejrzenie, że Gale mógłby być w jakiś sposób odpowiedzialny za śmierć Prim, zrobiło swoje. A po drugie i najważniejsze: Gale był gniewny, impulsywny, rwał się do walki, był pełen takiego wewnętrznego "ognia" (tak to chyba zostało opisane w książce, jeśli dobrze pamiętam) - a Katniss uważała, że ma już dosyć własnego i nie potrzebuje tego jeszcze od Gale'a. Peeta z drugiej strony był spokojniejszy i Katniss łatwiej było dojść do siebie po tych wszystkich wydarzeniach z nim u boku.
Moim zdaniem najciekawsze w postaci Katniss jest to, że tak jak w innych filmach/książkach poruszany jest temat dziewczyny trochę trudnej i skomplikowanej, wypadają one mało wiarygodnie. Natomiast w serii "Igrzyska śmierci" po przeczytaniu książki naprawdę nie miałam żadnych wątpliwości, że główna bohaterka jest osobą, z którą ciężko jest w jakikolwiek sposób współpracować. Co właściwie mi się podoba, bo zwykle główne postacie są kochane przez tłumy i mają całe mnóstwo zalet. Ja z kolei wady Katniss tłumaczę sobie tym, że od śmierci ojca to ona musiała przejąć rolę głowy rodziny - nie przywykła, żeby ktoś się o nią troszczył, więc nie przyjmowała też pomocy od innych. Nauczyła się być samowystarczalna. Myślę, że takim ludziom trudno jest przestawić się na inny tok myślenia. Dlatego dużo w niej samowolki, problemy z dostosowaniem się do grupy, zaufaniem i powierzeniem odpowiedzialności komuś innemu.