to chyba jedna z bardzo niewielu (o ile tak poważnie to nie jedyna w moim życiu) seria i książek i filmów gdzie z każdą częścią jest coraz lepiej. z ostatniej już części igrzysk wyszłam pełna emocji, śmiechu przez cięty dowcip i pięknie ubrany sarkazm (przede wszystkim w postaci Haymitcha i cudowną postać Effie) a także łez i wzruszenia do granic. a najlepsze jest to, że wszystko pięknie pokrywa się z książką, nic nie jest przesadzone, sceny się nie dłużą, nie ma niepotrzebnych zapychaczy. Jennifer Lawrence oczywiście charyzmatyczna i świetna, ale ja nigdy nie przestanę wzdychać nad umiejętnościami aktorskimi Josha, filmowego Peety. jestem absolutnie zachwycona, i tylko boli, że nie będzie już na co czekać. a pomyśleć że na początku nawet nie chciałam słyszeć o wypadzie do kina właśnie na ten film... ostatecznie skończyłam przyssana do książek i ekranu. polecam każdemu, choćby dla spróbowania i dopiero wystawieniu osądu. to, że jest to produkcja z popkultury, można powiedzieć dla mas, nie znaczy, że jest tak przewidywalna i tandetna jak można sobie wyobrazić. bije "Niezgodną" na głowę, ręce i inne kończyny.