Po obejrzeniu Kosogłos cz. 2 jestem jeszcze bardziej utwierdzony w przekonaniu, że z jedynki i dwójki można było zrobić jeden dwu i półgodzinny ciekawy film stanowiący zwieńczenie całej historii. Ale producenci woleli mieć dwa filmy by rzesze nastolatków jeszcze przez dwa lata szły do kin, kupowały popcorn i wydawały kasę na te dwa przeciętne, a momentami słabe filmy, gdzie niektóre sceny są tak niemiłosiernie wydłużone i nudne jak w mało którym filmie SF. To co ratuje cz. 2 od części poprzedniej to więcej scen akcji ( żadna rewelacja ,ale przynajmniej nie zalewa nas potok dialogów ) i samo zakończenie - cyniczne, przewrotne, ukazujące "brudy" i drugie dno całej akcji "obalić SNow'a". Sam fakt, że siostra gł. bohaterki ginie też odnotowuję na plus albowiem historia przez to staje się bardziej wiarygodna, a cena jaką gł. bohaterka płaci za swoje rewolucyjne "postępki" jak najbardziej adekwatna. Sądzę że dla młodszej widowni przełknięcie takiej gorzkiej pigułki dobrze zrobi.