To klasyczny Jarmusch bez klasycznej fabuły, więc niezahartowanym w takich rzeczach niekoniecznie polecam. Kwintesencja stylu Jima Jarmuscha - statyczne zdjęcia, aktorzy-naturszczycy, senność, niespieszność, długie ujęcia, "Nic Się Nie Dzieje". Nie przypominam sobie, czy kiedykolwiek widziałam Nowy Jork i Florydę (o ile je tutaj w ogóle widać) pokazane w taki sposób. I to chyba duża sztuka: kręcić filmy, o których nie da się jednoznacznie wypowiedzieć "O co chodziło", natomiast których się w niewytłumaczalny sposób nie zapomina.
Uwielbiam ten film. Zgadzam się, że film jest z serii "nic się nie dzieję", ale tak na prawdę dzieję się mnóstwo, bardzo ciekawych rzeczy. Jest to pierwszy film tego reżysera, który widziałam i jestem zachwycona. Polecam wszystkim kinomanom, chociaż nie jest to fil dla wszystkich.