Pojawiła się już pierwsza recenzja czołowego krytyka Rolling Stone Petera
Traversa...wnioski ...Bond spotyka Matrixa plus dużo nawiązań do ulubionego przez Nolana Blade
Runnera, trochę widać inspiracji Memento i TDK wiec krzysiek stworzył wspaniały mix.
Problem Petera to Incepcja jest zbyt 'wymagającym' obrazem pomimo swojego charakteru
wakacyjnego i może mieć kłopoty z box officem.
3,5/4
http://www.nypost.com/p/blogs/movies/first_review_praises_inception_but_I98ITiMl 14xzC8nI9BZFhO
a tak btw na RT jakie przewidywania? 80-85% czy wiecej?
W tej chwili na RottenTomatoes 47 recenzji, 42 pozytywne i 5 negatywnych, 89% przy średniej 8.4/10. Ale chyba jeszcze podrośnie w końcu tych recenzji w sumie będzie tam przynajmniej z 200
50 recenzji 44 (88%) pozytywnych, przy średniej 8.6. Średnia zadowala, ale sądziłem, że film zdobędzie przynajmniej 90%, a tu ciągle spada. Jedna z tych recenzji jest dla mnie strasznie głupia, bo koleś pisze, że w "Incepcji" zadbano o wizualność filmu, ale nie ma on ciekawej historii, a o ile wiem, Nolanowie wymyślali i pisali tę historię kawał czasu, a niektórzy uważają, że jest zbyt skomplikowana i wymagająca na blockbuster (jakaś sprzeczność?)!
Niektóre negatywne są podparte sensownymi argumentami i je szanuję, ale większość... Czego się spodziewać po kimś, kto np. nazwał Memento "brainless"? Nie przejmowałbym się.
Ja też mam nadzieję na 90%. Recenzji jest w sumie ze 150 na tą chwilę, więc jak pododają wszystko to będzie ok, na razie wolno im to idzie. A imdb bez zmian... Update by się przydał.
Dajcie sobie na luz z tymi reckami. Filmu nie ogladaliscie a pastwicie się nad negatywnymi reckami ludzi, ktorzy ogladali. A moze racje mają ?
Wiadomo,że racji nie mają. Tu chodzi o gust. Wystarczy spojrzeć na recenzje innych filmów tych krytyków. Też nie polubili TDK czy Memento. Ja stawiam,że będzie ponad 90%
Jak najbardziej szanuję sensowną krytykę i negatywne recenzje tego rodzaju. Rzecz w tym, że niektórzy uprawiają trolling i nie zachowują się profesjonalnie, ale to w sumie ich problem.
I'd like to tell you just how bad Inception really is, but since it is barely even remotely lucid, no sane description is possible.- To jest trolling
http://www.awardsdaily.com/?p=24181#more-24181
Bardzo fajny artykuł o krytykach, którzy nie zajarzyli Incepcji.
http://web17.twitpic.com/img/130273298-a985340e788fde1bb22a21dd6f02e3fa.4c3f5ab0 -scaled.png
:)
No dobra, mniej niż 10h do mojego seansu, jutro przed południem polskiego czasu napiszę o wrażeniach i może dam recenzję. Zobaczymy, którzy krytycy byli bliżej prawdy.
Czekamy :) Ale zrób to rzetelnie ;) Bo myślę,że dużo osób czeka na wrażenia po polskiemu :) ( nie żebym angielskiego nie znał ale lepiej się czyta po polsku:D )
napisz jaka część filmu była w zwartych spotach i czy obejrzenie ich popsuło ci przyjemność z oglądania
recka ze stopklatki- http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=67653
"Dzisiejsze blockbustery rzeczywiście nie mają wiele do zaoferowania, zwłaszcza widzowi, który dawno już nie moczy prześcieradeł na myśl o rozczochranych wampirach i robotach transformujących w samochody. Dorosłość jest jednak względna; dziś nie tyle oznacza ona emocjonalną dojrzałość, co próg przyswajalności płynących z ekranu bodźców. To poziom dosłowności w operowaniu seksem i przemocą jest podstawowym wyznacznikiem w adresowaniu poszczególnych hitów do konkretnych grup odbiorców. Warstwa emocjonalna? Tożsama. Filmy z kategorią R są przecież często tak samo infantylne jak te okraszone metką PG-13. Bo co tu zmieniać? I dla kogo, skoro dzisiejszy widz "dorosły" przez lata swej niedorosłości był odbiorcą powtarzalnych hollywoodzkich schematów? Dzisiaj wciąż nim jest, osiągnął tylko stosowny wiek.
W takim układzie tylko raz na parę lat pojawia się wysokobudżetowy film, który sięga gdzieś wyżej, głębiej. Burzy racjonalne konstrukcje, przełamuje schematy. Ignoruje przyzwyczajenia, rzucając nam wyzwanie. Pamiętacie jeszcze "Matrixa" , wieloaspektową dysputę o świadomości bytu? "Koniec świata", popkulturową rozprawkę o ludzkiej naturze? Albo, z nowszych przypadków, "Mrocznego rycerza" , intrygującą infiltrację dualizmu dobra i zła? "Incepcja" wpisuje się w ten sam kanon, z tą różnicą, że oferuje konceptualną odrębność, która przekłada się zarówno na sposób narracji, jak i sam jej odbiór. To swego rodzaju novum, incydentalny przypadek wizjonerstwa wysokiej próby. Nolan nie czerpie inspiracji, nie przetwarza rozpoznawalnych mechanizmów, a choć nie jest pierwszym, który kwestionuje otaczającą rzeczywistość, czyjeś standardy zastępuje własnymi.
"Incepcja" to wypełniona adrenaliną... intelektualna impresja, której rejestracja porównywalna jest z odbieraniem świata przez Leonarda, cierpiącego na zanik pamięci krótkotrwałej bohatera "Memento" . Komfort właściwej percepcji jest tu podobną ułudą. Nolan wrzuca nas do labiryntu, w którym rzeczywistość przenika się z jej wyobrażeniem, a może nawet w ogóle nie istnieje. Jeśli wiemy już w którą stronę się skierować, to zaraz lądujemy w ślepej uliczce. Jeśli coś zaczyna układać się w logiczną całość, to po to tylko, by rozpaść się na atomy. Rzeczywistość "Incepcji" jest płynna. Zmienia swój kształt, zmienia oblicze. Dewaluuje się, nagina konkretną czasoprzestrzeń, zwodzi. Zawija się niczym pokaźnych rozmiarów dywan. Pytanie brzmi zatem: jak odróżnić imaginację od rejestracji? Początku snu nie da się przecież zapamiętać, podobnie zresztą pierwszych chwil z własnego życia. Jak odróżnić jedno od drugiego? Może cały czas śnimy, a podświadome przebłyski naszej wyobraźni są... rzeczywistością? Ulotną, niedostępną prawdą? Skąd możemy wiedzieć?
To zagadka nawet dla głównego bohatera, Cobba (Leonardo DiCaprio ), najemnika-specjalisty w wykradaniu tajemnic z podświadomości innych ludzi. Jego ostatnie zadanie polegać ma na czymś odwrotnym - bogaty biznesmen zleca zaimplementowanie konkretnej idei w konkretnym umyśle. Jak tego dokonać? Czy to w ogóle możliwe? Rozpisując zagmatwaną, zwodniczą intrygę, Nolan tworzy swoje opus magnum - epicką odyseję poprzez niezgłębione meandry ludzkiego umysłu, uwodzicielską rozprawę o sile podświadomości, przy której przemyślana i ciekawa przecież "Wyspa tajemnic" Scorsese staje się, zgodnie z życzeniem jej oponentów, niezgrabną błahostką. "Incepcja" to kolaż zagadnień do tego stopnia absorbujący, że nawet potrzebę rozrywki spełnia w sposób oryginalny. "Co" i "jak" liczy się tylko i wyłącznie dzięki temu, że obchodzi nas "kto" i "dlaczego". Najbardziej widowiskowa scena akcji nie ma znaczenia, jeśli nie istnieje więź między jej uczestnikiem a odbiorcą. Nolan, jako jeden z nielicznych, zdaje się tę niepisaną prawdę wyznawać.
Imponująco zrealizowane sekwencje pościgów i pojedynków pośród transformującej, naginającej prawa fizyki rzeczywistości angażują, bo drugi plan obsadzony jest wybitnymi aktorami młodego pokolenia, których postaci Nolan po mistrzowsku rozpisał i umotywował. Ale nie tylko. Zaprojektowane przez ekipę Cobba sny są tu całymi wszechświatami; na zewnątrz wyglądającymi bezosobowo - ot, metropolia lub koło podbiegunowe - ale wbrew ideom przyświecającym tematycznie zbieżnej "Celi" czy starusieńkiej i zapomnianej "Ucieczce w sen" niebędącymi li tylko perwersyjną ekspozycją technicznych możliwości swojej ery. Senne światy "Incepcji" utkane są ze stonowanych barw, ale, co ważniejsze, determinuje je wadliwość ludzkich umysłów. Ich emocjonalność. Gniew, egoizm, poczucie winy. Wrażliwość lub jej brak. Sztuczne płaszczyzny stają się - to niesamowite - mozaikami pragnień i emocji, często skrywanych, wstydliwych. Jaki umysł - kreatora lub ofiary - takimi podszyty wynikający z niego świat.
O filmie takim jak "Incepcja" trudno pisać kilkanaście minut po seansie, pod presją czasu. Dzieło Christophera Nolana wyznacza zupełnie nową jakość kina rozrywkowego (wyśmiewając tym samym płaską przełomowość "Avatara" ), motywowaną treściwym konceptem, który jeszcze przez długie miesiące poddawany będzie kinofilskim debatom, krytycznofilmowym analizom i mniej lub bardziej zobowiązującym interpretacjom. O czym tak naprawdę film Nolana opowiada? O tym, że świat budują idee? Że go również burzą? A może to nowy pomysł na krytykę terroryzmu (bo czym, jeśli nie mentalnym gwałtem, para się Cobb i jego ekipa?)? Trudno powiedzieć. Jedno nie ulega wątpliwości. "Incepcja" to przede wszystkim frapujące doświadczenie, które - niczym senne marzenie - możliwe jest do ogarnięcia, póki dryfujemy pośród jego meandrów, ale nie godzinę później, gdy w głowie falują tylko wyrwane z kontekstu fragmenty. Sen zatem? Kto wie; jak się zastanowię, za nic nie mogę sobie przypomnieć pierwszej sceny..."