Jeden z tych filmów które trudno przebrnąć. Bitwa o Inchon jest tu niewiarygodnie nudna. Zaczyna się jak przyzwoity film wojenny a potem gadają, gadają i gadają. Kiedy więc doszło już do głównego starcia miałem je daleko gdzieś. A nawet jakbym z jakichś przyczyn chciał się zaangażować raczej nie zdążę. Całości nieszczęścia dopełnia słabiutkie aktorstwo na czele z Olivierem. Larry od początku jest przerysowany a jego końcowe przemówienie to koszmar. Jedynymi pozytywnymi elementami są: muzyka Goldsmitha z dobrym tematem przewodnim i actionscore'm który potrafi nawet napędzić brak akcji i zdjęcia Surteesa - nazwisko w końcu zobowiązuje.
Ten film został wyprodukowany przez sektę zwaną Kościołem Zjednoczeniowym. Przywódca tej sekty (Moon) miał na celu przekazać głoszone w tym kościele prawdy i dotrzeć do jak największej liczby ludzi co mogło ułatwić werbowanie kolejnych członów, Na całe szczęście film okazał się klapą. :)
Czyli Złota Malina 1983 za Najgorszy Film Roku - w pełni zasłużona.
Lądowanie pod Inchon zostało już dawno opisane jako jedna z najsłynniejszych operacji morsko-desantowych w historii wojen. No ale to nijak nie gwarantuje, że film o takim tytule będzie udany.