które w "Infernal Affairs" wymiata w porównaniu z remakiem. Przede wszystkim dlatego, że
dzięki niemu film nabiera głębszego sensu. Zakończenie "Infiltracji" jest dużo bardziej
jednoznaczne, wręcz toporne. Jedynie pytanie, które nasuwa się po ostatnich scenach to
WTF?? Natomiast w azjatyckim pierwowzorze podział na dobrych i złych nie jest tak
oczywisty. O ile można się zgodzić, że Yan pozostaje do końca po właściwej stronie, wierny
swoim ideałom, to ocena Minga nie jest już taka prosta. Już na początku filmu, gdy Yan
zostaje pozornie wyrzucony z akademii, Ming wyznaje, że chciałby być na jego miejscu -
prawdopodobnie już wtedy wie, że będzie kretem Sama. Najważniejsze pytania co do jego
postępowania pojawiają się w końcowych scenach. Narzeczona Minga, gdy dowiaduje się
o jego tajemnicy stawia go przed określeniem siebie, czy jest dobry czy zły. Jego następne
działania wskazują, że chce się opowiedzieć po stronie dobrej, zacząć "nowe" życie. (choć
nie wiemy na ile jest to szczere postępowanie a na ile próbowania ratowania siebie). Yan
nie idzie jednak na żaden układ, co dla nich obu kończy się tragicznie ale z nich dwóch to
Ming przegrywa. Zachowuje co prawda życie, jednak pozostaje w "nieskończonym piekle.
(...) Jego udręka jest wieczna".