Film bardzo mi się podobał, dawno nie widziałem czegoś tak mocno trzymającego w napięciu.
Mam jednak pewne zastrzeżenia.
1. Cała intryga w filmie, była oparta na infiltracji (jednych przez drugich a drugich przez trzecich)
i tutaj pierwszy zgrzyt. Do całej tej absurdalnej sytuacji by nie doszło, gdyby poszczególne
służby i policja kontaktowali się ze sobą i współpracowali! Pełno tam wtyk o których funkcjonariusze dowiadują się właściwie
przypadkiem, dosłownie wpadając na siebie! Co to za debilizm?! Koleś któremu DiCaprio
wybił zęby, potem ten którego zastrzelili gliniarze śledzący szefa (agent zginął z rąk "swoich" przez zupełną
bezmyślność przełożonych)...
Ja wiem że w rzeczywistości FBI również jest niezależne od policji (nawet stanowej) i nie musi
się nikomu tłumaczyć, ale przecież tak to nie wygląda, bo powstałby jeden wielki bajzel zamiast gromadzenia informacji.
Gliniarze chcieli posadzić człowieka, który sam był na usługach innych służb (ryzykując życie wielu agentów). Przecież to
zupełnie bez sensu. I nawet nie raczyli poinformować Billa, że kilku innych kolesi w szeregach
Costello to również gliniarze. I po co Frank zwerbował te wtyczki? To był jego własny pomysł czy
robota FBI? Federalni nie raczyli poinformować kolegów ze stanowej, o tym że mają u siebie
kreta (nawet dwóch) który wszystko rujnuje i przez którego giną funkcjonariusze?
2. Zakończenie. Jest dramatyczne, emocjonujące, gorzkie - na plus. Niestety jest przy tym
zbyt naciągane. Ten drugi kapuś pojawia się deus ex machina i wszyscy nagle giną, trochę bez
sensu robienie dramatu na siłę. Poza tym nie domknęli wszystkiego. Co było w kopercie?
Skąd Dignam wiedział o wszystkim? Jaka była wersja wydarzeń Sullivana? Zauważcie że
strzelił tamtemu w skroń/potylicę z bliskiej odległości - takie coś łatwo wyjdzie podczas
ekspertyzy, tego się nie da zatuszować ani wyjaśnić...
1. Nikt nie zdradza swoich agentów. Takie źródła informacji są najcenniejsze i każdy chroni ich za wszelką cenę. W wywiadzie np. o nielegałach wiedzą często tylko nieliczni, ludzie, których dosłownie można policzyć na palcach jednej ręki.
2. Odpowiedź na pierwsze i drugie pytanie się pewnie zawiera w sobie. Wersję wydarzeń Sullivana słyszałeś podczas przesłuchania. Fakt - strzelił z bliska - ale tamten był "kretem" i pewnie można było go powiązać z Costello na udowodnienie tej tezy, co zdejmowałoby wszelkie ewentualne podejrzenia z Sullivana. Ja to widzę tak.
Jasne że im mniej osób wie o wtyczkach tym lepiej (bezpieczniej). Niemniej takie akcje (zwłaszcza gdy zamieszane są w nie różne służby) zawsze się koordynuje! Choćby po to, żeby agenci nie walczyli ze sobą nawzajem, nieświadomi tego że są po tej samej stronie.
Poza tym Costello jak na kapusia FBI pozwalał sobie na zbyt wiele. Federalni nigdy by się na to nie zgodzili (oni też stawiają warunki, zwłaszcza że "współpraca" to przywilej dla bandyty).
Ja pewnych rzeczy nie rozumiem - jak mam rozumieć, że Costello był informatorem FBI? Federalni sami sobie stworzyli grupę przestępczą?
No i te niedorzeczności - Bill w windzie staje jak kretyn prawie, że przed Sullivanem wprost do odstrzelenia lub gdy po śmierci Queenana Sullivan dzwoni z jego telefonu z zastrzeżonym numerem do Billego, rozłączają się po czym ten drugi sobie oddzwania.
Będę wdzięczny za odpowiedź, bo na razie wstrzymałem się od oceny.
Telefon to dość prosta sprawa, dla każdego nadawcy wyświetlał się "numer zastrzeżony", ale agenci go posiadali i w razie potrzeby mogli zadzwonić. Większym nonsensem była ta koperta, którą Madeline dostała od Billa - po co było wprowadzać ten wątek, skoro w żaden sposób nie został on wykorzystany?
Wątek z kopertą został wykorzystany. Nie jest wprost powiedziane , ale w kopercie były dowody na to , że Colin Sulivan był zdrajcą i po śmierci Costigana Madeline przekazała te dowody Dignamowi , a ten z zemsty za śmierć Billego i Queenan zabił Sulivana
No tak, wzięłam to pod uwagę, ale sądziłam, że gdyby naprawdę miał te materiały, to wolałby zdemaskować i skompromitować Colina, niż go zabijać, gdy ten jest w glorii chwały, uznawany za bohatera. Choć Dignam był porywczy i w sumie twoja wersja jest prawdopodobna, jednak i tak jest to dość głupi i nijaki sposób na rozwiązanie takiego wątku, który dawał szerokie pole do manewru.
mi również film bardzo się podobał, na 9 bym oceniła gdyby nie zakonczenie. Nagle bam bam bam trzy trupy bam czwarty. Wolałabym gdyby Sulivan przeżył,ale to już moje osobiste zdanie. Ogólnie świetnie zrobiony film.
W stanach to norma, wiele jest trzyliterowych agencji, ktore mają swoich agentów i często dochodziło do wypadków gdzie służby zabijały przez pomyłkę wtyczki z innych agencji bo nie było wymiany informacji. Czytałem fajną książkę na ten temat.