Muszę się przyznać, ze już dawno nie oglądalem naprawdę dobrego filmu - to na wideo trafiałem na "niewypały", a to po prostu w telewizji nie było niczego godnego uwagi. Dzisiaj to sie zmieniło - obejrzałem "Informatora" z Al'em Pacino i Russelem Crowe'm - historia wielkiego procesu przeciwko firmom tytoniowym. Fabuła mogła zostać spłycona do granic możliwości, lecz tak się nie stało - film ten nie był jednym z tych, ktore zaciekawiają nas tylko dlatego, ze są w nich strzelaniny albo kobiety. "Informator" przedstawia dramat glównego bohatera, ktory zgadza sie zeznawać przeciwko swoim byłym pracodawcom. Nie można powiedzieć, ze nic to go nie kosztuje - nerwy, rodzina. Wszystkie losy dodatkowo zmieszane z bezwzględnym dziennikarskim światem amerykańskich mediów. W bardzo dobry sposób pokazane jest to, ile spraw można załatwic poprzez "jeden telefon" i ile może on zmienić.
Po 2,5 godziny filmu, nadal pozostaje pod jego wrażeniem. W wielu przypadkach moge powiedziec, ze ogladam filmy, bo sa zbyt banalne i glupie, zeby od nich odejsc i zaczac robic cos innego. W tym przypadku jednak tak nie bylo - kino samo zachecalo, zeby obejrzec nastepna scene. Mysle, ze bez powodu film dostal az 7 nominacji do Oscara. Nie wierzycie? Nie przekonuje was to, co pisze? Zobaczcie sami, a wystawicie wlasna ocene tego, co obejrzalem.