przeczytałem mnóstwo recenzji tego filmu i spodziewałem się po nich, iż ten film da mi wiele do myślenia, niestety trochę sie przeliczyłem. Nie mówię że film mi sie nie podobal, bo tak nie jest, był dobry. Szkoda, iż Mann nie zagłębił się bardziej w psychologię głównego bohatera Wiganda, w to co przeżywa, albo Crowe zwyczajnie słabo zagrał. Poprawna rola Ala Pacino, ale za mało było, podkreślam, psychologii, zagłebienia się w sfęrę uczuć i przeżyć bohatera. Świetna muzyka, to trzeba jeszcze dodać, tworzy niesamowity klimat
Sięgnąlem po ten film nic o nim nie wiedząc i nie zawiodłem się ani trochę. Znakomity, jeden z moich ulubionych. A co do gry aktorskiej to była ona nie tylko poprawna ale i znakomita. Jedna z najlepszych jeśli nie najlepsza rola Russela Crowe
Kamil- to najelpsza kreacja Crowe'a w karierze. Została uhonorowana zreszta nominacją do Oscara.
eee fidelio nie gadaj w Gladiatorze to zle zagral? a moze go nie widziales? :))) a tam dostał oskara, a informator super!
daj spokój - to, że dostał Oscara nie znaczy, że to jego najlepsza rola. Te nagrody już dawno zjechano, właśnie za brak jasnych reguł. Uważam, że "Informator" to najlepsza rola tego aktora jaką widziałem. Jest lepsza niż chwalony wytęp w "Dowodzie życia". Pozdrawiam.
Crowe zagrał fenomenalnie. Pacino zreszta też. Nie rozumiem jak można mieć jeszcze jakieś obiekcje co do tak wysokiej jakości gry aktorskiej tych dwóch panów. Może Kamil nieuważnie oglądał ten film.
Crowe zagrał fenomenalnie z tym filmie, bardzo podobna rola do Johna Nasha w Pięknym umyśle, podobne ruchy i zachowanie. Z tą psychologią się trochę zgodzę, ale film miał pokazywać aferę a nie umysł bohatera tej afery. Ukazał ją bardzo dobrze, świetna rola Pacino jak zwykle - nie mam zastrzeżeń. Film trudny bo skomplikowany, jak to zwykle bywa w takich filmach ale polecam trochę poczytać na temat całej tej afery i jeszcze raz obejrzeć a na pewno wszystko się rozjaśni ;) pozdrawiam
przeliczyłem się... :/
Film dobry, zdarzenia mocne, b.dobre na scenariusz tym bardziej że na faktach, no ale uwazam podobnie jak przedmówca "romun" ze z tego scenariusza mozna by wykrzesać ciut więcej np:{cytuje}" zagłebienia się w sfęrę uczuć i przeżyć bohatera"...
Al Pacino - po raz kolejny pokazał klasę... Bardzo podobała mi się akcja kłótni o to czy mają puścić wywiad z Wigandem na antenie a dokładniej monolog Ala : "- (...)...does he go on television and tell the truth?...Yes...Is it newsworthy?...Yes...Are we gonna air it?...Of course not...Why?...Because he's not telling the truth?...No...Because he is telling the truth.That's why we're not gonna air it..." itd...
Bardziej mnie przrekonał film:
"...I sprawiedliwość dla wszystkich" "...And Justice for All" (1979) Normana Jewisona
,ale z tego co widze na tamtym forum, zdania też są podzielone... :/
Świetny film bez dwóch zdań. I tu nie ma co dyskutować... Nie rozumiem tylko tych zarzutów o "brak zagłębienia się w psychikę, ukazania przeżyć wewnętrznych bohatera"... Moim zdaniem, dzięki wyśmienitej grze aktorskiej Russela Crowe'a, właśnie owe "przeżycia wewnętrzne" były doskonale przedstawione!
Niestety mam wrażenie, że co dla poniektórych jedynym pokazaniem sfery psychiki bohatera byłoby wypowiadanie przez niego słów typu: "Ale jestem załamany", "chce mi się płakać" czy "idę się zabić". Natomiast aktorów wielkiej klasy cechuje niezwykła wręcz wiarygodność i umiejętność odegrania wszelkich emocji, co bez wątpienia Russelowi Crowe'owi się udało. I właśnie dzięki temu jego twarz w trudnych dla niego momentach pełna była obaw, wątpliwości, wahania. Doskonała ścieżka dźwiękowa również odegrała tutaj swoją rolę.
I jestem daleki od jakiejś wielkiej krytyki ludzi którzy obejrzeli ten film (żeby nie poleciała w moją stronę fala zarzutów że "jak to ja się przeceniam lub wywyższam poprzez moje wrażenie że JA te przeżycia wewnętrzne dojrzałem a inni nie"), to szczerze wierzę że co sprawniejsze i dokładniejsze oczy ową doskonale zarysowaną sferę psychiki głównego bohatera dostrzegli...
"Brak słów wyraża więcej niż garść tłumaczeń..." - taka myśl mnie na koniec naszła, myslę że trafna... ;)
Popieram w całej rozciągłości. Weźmy choćby sceny między Wigandem a jego
żoną- napięcie jest bardzo widoczne. Gdyby Crowe rzucił się na ziemię z
płaczem i zaczął kopać, zaczęłabym się śmiać i film byłby klapą.
Też mi się wydaje, że mocno przesadzone są te zachwyty. Jest dobry, ale bez przesady...
Słusznie że Mann nie zagłębiał się bardziej w psychologię Wiganda, tym samym nie narzucał nikomu jak on się wtedy czuł, zatem każdy z osobna mógł się postawić na jego miejscu i subiektywnie ocenić co człowiek w obliczu takiego stresu odczuwa. 'Crowe zwyczajnie słabo zagrał' - bardzo ciekawy wniosek. Od samego początku zachwycałem się jego grą w tym filmie i nie wiem skąd takie podsumowanie. Jak dla mnie jedna z jego lepszych kreacji, a Pacino owszem, średnio. Film w moim odczuciu 10/10. Mało jest filmów które przez prawie 2,5h trzymają w napięciu do ostatniego kadru. :)