Znany legendarny mistrz kina grozy Alfred Hitchcock żalił się kiedyś, że wielu widzów nie potrafi prawidłowo odczytać sensu filmu, w którym dialog nie spełnia swoich funkcji informacyjnych. W jego utworach to, co widzialne zwykle dominowało nad tym, co słyszalne, lecz przecież zdarzało się, że dialog wyjaśniał treści, jakich nie mógł przekazać obraz. W przypadku dramatu "Inni" młodego reżysera Alejandro Amenabara większość wypowiedzianych kwestii mogłaby istnieć bez obrazu, ponieważ prawie każda scena jest komentowana przez ekranowe postacie.
"Siedzicie wygodnie? To posłuchajcie. Historia ta rozegrała się tysiące lat temu, lecz trwała krótko - tylko siedem dni. Dawno, dawno temu nie istniało słońce, księżyc, gwiazdy, ziemia, zwierzęta i rośliny. Istniał tylko Bóg i tylko on powołał wszystko do życia" - czyta Nicole Kidman swoim filmowym dzieciom jeszcze przed rozpoczęciem i czołówką filmu. A jak samotnie wychowująca matka chłopca i dziewczynki przedstawia im Boga? To ważne dla konsekwencji, o których za chwilę. W pierwszej kolejności dzieci mają przed oczyma wizerunek Stwórcy przedstawionego w Starym Testamencie. To Bóg surowy, sprawiedliwy, wszechmogący, święty, zazdrosny i karzący. Te cechy sprawiają, że pomiędzy Anne (11-letnia Alakina Mann) i Nicholasem (James Bentley) - dziećmi a Bogiem tworzy się od razu jakiś niesamowity dystans i przeświadczenie o tym, że Bóg mieszka gdzieś bardzo wysoko w niebie i tak naprawdę trudno nawiązać z Nim kontakt. Jest on dla młodych bohaterów kimś nieosiągalnym, obcym, strasznym. I nawet myślenie o Nim przyprawia o paniczny strach. Młodzi bohaterowie nie potrafią w bezpośredni sposób zwracać się do Boga, mówiac mu: - Tatusiu!
Jest rok 1945, prawie koniec II wojny światowej. Opowieść ma miejsce na wyspie Jersey w pełnym tajemnic domu, gdzie piętnaście kluczy służy do otwierania pięćdziesięciu drzwi do różnych części domu. Grace Stewart (zupełnie inna niż jaką ją znamy Nicole Kidman), której rodzina wyjechała 40 dni przed wojną i nie miała od niej wieści, wraz z dwójką dzieci zamieszkała w wiktoriańskim dworze. Grace cierpi na migrenę i zażywa tabletki. Natomiast jej dzieci chorują na rzadką chorobę, fotofobię - alergię na światło słoneczne. W mrocznym domu obowiązują surowe reguły. Dom jest pogrążony w półmroku, a drzwi nie wolno otwierać nie zamknąwszy uprzednio wcześniejszych.
Przy stole Nicholas pod czułym okiem matki i w obecności siostry czyta na głos: "Rzymski gubernator przekonywał ich, by zmienili zdanie. Następnie rozkazał, by ich zabito. Ale Justus i Pastor nie tylko nie okazali strachu, ale uradowali się, że umrą za Chrystusa. Wtedy gubernatora ogarnęła wściekłość i rozkazał ściąć im głowy". Wtedy Anne wybucha śmiechem: "Te dzieci były głupie, bo przyznały, że wierzą w Jezusa i za to zostały zabite. Ja na ich miejscu bym nadal wierzyła, ale nie przyznałabym się Rzymianom". Wierząca matka przypomina swoim potomkom o dziecięcej otchłani - jednym z czterech piekieł, gdzie panuje ból. W jednej z kolejnych scen rodzeństwo modli się: "Prosimy Cię Jezu z samego rana, byś nas obronił przed złem Szatana". Ale w tym wyuczonym na pamięć religijnym wierszyku nie ma ani grama dziecięcego serca. Po prostu puste słowa. Gdy pani Berta Mills (laureatka Emmy za rolę w miniserialu "Biedna, bogata dziewczyna", irlandzka aktorka Fionnula Flanagan) zapyta dzieci, czy wierzą w to, co jest napisane w Biblii, one odpowiedzą: "W niektóre rzeczy. Nie wierzę, że Duch Święty to gołąb albo, że Noe zmieścił wszystkie zwierzęta na jednej łodzi". Kolejny raz dzieci okazują, że nie znają pełnego rodzicielskiego ciepła i wielkiej miłości swego Niebiańskiego Ojca. Poza tym wychowują się bez ojca. Ich tato Charles Stewart (bardzo przekonujący angielski aktor Christopher Eccleston) przebywał przez dłuższy czas na froncie walcząc z Niemcami i na moment wrócił do domu. Ludzie mówili jego żonie, że powinna się pogodzić z jego śmiercią. Ale wierna żona modliła się codziennie o powrót, by dzieci odzyskały ojca. I tato ich znalazł. Ale szybko wrócił na front. I niestety, zginął.
Nagle dzieją się dziwne rzeczy. Służba opuszcza dom w niewyjaśnionych okolicznościach. Anne opowiada o chłopcu Wiktorze, który krąży po domu. Grace znajduje makabryczny album na fotografie ze zdjęciami zmarłych dzieci i dorosłych (nawet są zdjęcia grupowe), gdyż w poprzednim stuleciu po stracie najbliższych wierzono, że dzięki temu ich dusze będą żyły wiecznie. W pokoju muzycznym Grace czuje czyjąś obecność i słyszy pisk dziecka. Ale kobieta wierzy w to, co mówi Biblia - żywi i martwi spotykają się na końcu wieczności, a Bóg nie pozwoliłby na takie naruszenie zasad. Czyżby brak ojcowskiej miłości miał tu być wizualnym symbolem utraconego spokoju i szczęścia? Bo z pewnością mamy tutaj ukazane niewłaściwe rodzinne relacje (ojciec nieobecny, matka zbyt surowa) i stąd obraz Boga - ojca (taty) jest obrazem osoby, o której nie myśli się z wielka miłością. Anne nie zna treści piosenki polskiego zespołu dziecięcego Arki Noego ("Nie boje się, gdy ciemno jest, Ojciec za rękę prowadzi mnie").
Grace interesuje jeszcze jedna rzecz, dlaczego jedna z jej służących, młoda Lidia (Elaine Cassidy) jest niemową? Jak to się stało? Pani Mills będzie ją zwodziła, że 50 lat temu ludzie cierpieli na gruźlicę i to mogą być tego skutki, ale całej prawdy dowiemy się już na koniec filmu. Zresztą na inne pytania odpowie nam tuląca swoje dzieci zapłakana Nicole Kidman.
Akcja przebiega w tempie zmiennym. Czasami ledwie truchta. Innym razem rwie ostro do przodu, tak iż daje się słyszeć pisk dziecka. Tak dzieje się w pospiesznym fastrygowanym finale. W nierównym jako całość filmie "Inni", jest kilka oryginalnych motywów.