Nie wiem jakie jest wasze zdanie na temat przesłania tego filmu, nie wiem czy wam się on podoba i nie wiem czy po jego obejrzeniu w waszych głowach pojawiła się pewna myśl. Ale jeżeli chodzi o mnie, to wydaje mi się, że film pokazuje jacy w rzeczywistości jesteśmy. Mali i nikli ludzie, przez niezliczone dzieje żyjący na tej planecie, wciąż nie potrafimy zrozumieć, że nasz żywot kiedyś dobiegnie końca. Nie ważne kim będziesz i co będziesz robił, śmierć to naturalna kolej rzeczy i nic ani nikt tego nie zmieni. Jesteśmy tylko małymi kukłami, z których drwi sobie los, małymi istotkami których dom znajduje się gdzieś tam w liczącym 100 miliardów lat świetlnych wszechświecie. Co się z nami stanie po śmierci? Czy to zależy od tego jacy będziemy podczas życia? Co z wartościami i uczuciami? Czy miłość jest wieczna? Wiem, że się kiedyś o tym przekonam, podobnie z resztą do Was. Mimo że się teraz nie słyszymy i nie widzimy, powiem wam, że nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Nasz rozum nie jest w stanie tego ogarnąć. Właśnie ta niemoc, to motyw przewodni, tegoż jakże jedynego w swoim rodzaju filmu. Możemy to tylko przyjąć i istnieć, tu czy w jakimś innym metafizycznym świecie w którym będziemy nawet i martwi. Wszyscy kiedyś przeminiemy, a po nas na świat przyjdą kolejne rzesze ludzi i tak to się biedzie miało do końca tego świata. Może to zabrzmi po epikurejsku, ale ważne jest żeby znaleźć szczęście i przeżyć godnie swój los, a reszta sama się już potoczy. Cóż, może nie ująłem tego tak jak chciałem, ale wydaje mi się że zrozumiecie.
Pozdrawiam, Kuba.