Tak z ciekawosci sobie wyliczylem. Rok w filmie jak sie okazuje trwa okolo 3 sekundy czasu jaskiniowego . W minute mija wiec 20 lat. W godzine w takim razie mija 1200 lat. Pada tekst ze siedza kilka godzin. Po czym akcja jeszcze trwa prawie drugie tyle. Mozna powiedziec ze siedza 8-10 godzin w jaskini co daje 12000 lat.
Brałeś pod uwagę „miganie” jak rozumiem. Z kolei gdy Cara wyszła wyjrzeć, to ponoć spędziła tam 30 minut, a nie było jej ok. 2 sekundy. Przy takim przeliczniku wychodziłoby, że cały czas, który spędzili w jaskini (zakładając, że czas filmowy = czas siedzenia [odliczyłem wstęp i napisy]) na zewnątrz dałby zaledwie 44 dni.
Z nagrania tych co zostali w jaskini wynikało że wcale nie wyszła, więc to były jakieś setne części sekundy.
Nagrania niestety w ogóle nie pokazali (przyoszczędzili trochę, a szkoda, bo zaprezentowanie przejścia w drugą stronę, gdy obserwator pozostaje w środku byłoby ciekawe), tylko głos puścili. Niemniej w pewien sposób musiała wyjść. Zauważ, że strefa przejściowa była dość szeroka (choć mogło być to złudzeniem) i tam czas płynął w swoim tempie. Pomijam absurdy tego typu czy czołgając się nogi starzeją się szybciej niż głowa itp. ;) Niemniej gdyby była obserwowana z dołu, to wyglądałaby jak Flash.
Też się nad tym zastanawiałem, ale odpuściłem, raczej twórcy filmu nie stawiali tutaj na żaden realizm pod tym względem, mało tego, mam wrażenie, że w rożnych miejscach jaskiń były różne "strefy" czasowe, gdzie różnie mógł płynąc czas. U tego młodego chłopaka minęło kilka dni, a na dole przynajmniej kilka jak nie kilkanaście minut kiedy to nawiązali z nim łączność przez radio, co kłóci się z tym iż parę sekund to parę lat.