Kiedy oglądam takie filmy, to mogę ich ideę sprowadzić do zasadniczo jednej myśli: "Takie coś zdarza się raz na milion lat". Możemy żyć niby własnym życiem, zagonieni pracą, uwikłani w relacje, w związki, nad którymi nawet nie zastanawiamy się i tylko cieszymi się, że "w czymś jesteśmy". Ale tu obok nas mogą też być i tacy nieco "dziwni", wyjątkowi ludzie. Możemy ich nazywać mianem "Artyści", ale z tego obrazu płynie nieco inne przesłanie - ludzie wolni, podążający za swoją pasją i życiowym powołaniem. Szczęśliwi tą odrobiną życia, którą mają tylko dla siebie. Piękne jest też to, że jakaś ich cząstka zostaje nam dana (pokazana) poprzez dzieła, które tworzą.
Film o fotografii, o twórcy, o jego muzie (wyjątkowo pięknej), ale również "prosta historia" czyjegoś życia, ukazująca te dobre jak i te złe chwile. Zachwyca prostotą i smakiem.