Jeśli oczekujesz star wars albo star trek to czeka Cię rozczarowanie. Nie jestem ogromnym fanem tej tematyki filmów, ale zrobił na mnie ogromne wrażenie. Bardzo polecam, mimo niektórych komentarzy "kwiatu młodzieży" i pseudo astrofizków.
Jednak nie masz racji. :)
Mówimy o filmie fabularnym, nie o podręczniku. Jeśli tak podzielić ludzi dokładnie na tych, którzy sobie zdają sprawę, że rozliczanie filmu z poprawności fizycznej jest bez sensu i tych, którzy sobie nie zdają sprawy, gimbaza będzie w Twojej grupie. ;)
Są filmy, po których nawet (!) Wy poznajecie, że odstępstwa od naukowej ścisłości są celowe. Niestety są też filmy powodujące u Was myśl: "o, film ma wielomilionowy budżet, można było za śmieszne względem budżetu pieniądze wynająć tabun fizyków, ba, wielu by konsultowało za darmo, ale NIE, NA PEWNO NIENAUKOWOŚCI SĄ PRZYPADKOWE, setki ludzi produkujących ten film zrobiło błąd, tylko ja gimbuś go widzę".
Tak szokujące niezdawanie sobie sprawy, że twórcy ŁATWO zrobiliby podręcznik, ale WYBRALI zrobienie filmu, to jednak kwestia gimnazjalna.
Film, owszem, ma absurdy. Choć krytykanci głośno krzyczą, ile to ich jest, a potem jakoś mają kłopot z wymienieniem. Spróbujesz?
Zgadzam się z tym. Film jest strasznie pusty i nieopracowany jeśli chodzi o całą sferę sci fi
TARS jak i CASE byly to bardzo funkcjonalne roboty jak mozna bylo zauwazyc. O jak powage chodzi? Moze uwazasz ze lepie gdyby te roboty wygladaly jak np, Ultron, wtedy bilo by od nich powga?
Wyglad robotow byl pierwsza klasa.
W pierwszej chwili jak się robot pojawił pomyślałem o k.... szafa z napojami gada do gościa. LOL.
Jak jeszcze zaczęła chodzić i to w jaki sposób :D.
Jakie roboty taki film ;).
Ja gdy pierwszy raz w życiu widziałem człowieka rozmawiającego przez telefon z słuchawką w uchu, pomyślałem - wariat jakiś gada do siebie - i co? I wyszedłem na durnia.
tak dokładnie, aż się rzygać chce czytając większość postów.
Sci-FI, gatunek naukowo fikcyjny, FIKCYJNY WY TĘPE BARANY.
Aż chce sie jebnac łopatą w ryj gościa ktory doszukuje sie logiki w sci fi, i spamuje nieścisłościami, jakie to debilizmy itp...
Debil to ty!
Jak by pokazali film pokazujacy mozliwosci technicne na dzien dzisiejszy to był by to ebany film dokumentalny..
Połowa tematow ze nie zrozumieli o czym to było, omg.
Ja zrozumiałem bez problemu, baa moja 14 letnia siostra zrozumiała, a 2 tematy wstecz jakis spasiony przygłupi gimbus pisze ze bez blanta nie rozumie a reszta baranow co najwyzej koło blanta stała lub przeszła obok kogos kto palił mu przytakuje Wtf patologia.
Nie masz bladego pojęcia o s-f i dlatego radzę ci:
a) monitor z jadu otrzeć
b) zacząć czytać ksiażki (Lema na początek) i - do jasnej cholery - SPOKORNIEĆ.
W filmach s-f należy się doszukiwać logiki, podobnie jak w każdym innym filmie wyłączywszy kino eksperymentalne, surrealistyczne. Każdy film powinien być wewnętrznie spójny i ... po prostu mieć sens.
A jeśli Nolan ubiera swój blockbuster w fatałaszki hard s-f to TYM BARDZIEJ należy zwracać uwagę na ewentualne scenariuszowe babole i pseudonaukowe bzdurki.
"nie zrozumiałeś?"
Ależ doskonale zrozumiałem - nie znasz się na s-f. Podałeś tyle bzdurnych argumentów, które po części wyżej oddaliłem (mógłbym się poznęcać i odnieść się do każdej głupoty w twoim wpisie z osobna, ale nie sądzę byś miał odwagę i honor się do błędów przyznać - dojrzałej polemiki się z twojej strony nie doczekam).
odniosę się do głupot które napisałeś.
film ma wewnętrzny spokój i co najważniejsze ma sens, nie jest pogmatwany, wszystko jest omówione i do siebie pasuje, a to że go nie rozumiesz to twoja sprawa.
śmierdzi mi tu forumowym trolem, który się czepia każdego kto ma inne zdanie co do jego subiektywnej opinii. Idź lepiej pospamować na forum o zombie jakie to jest niemożliwe i głupie.
"film ma wewnętrzny spokój "
Próbujesz brzmieć mądrze... Nie wychodzi.
"co najważniejsze ma sens, nie jest pogmatwany, wszystko jest omówione i do siebie pasuje, a to że go nie rozumiesz to twoja sprawa."
Zacznijmy od tego, że NIGDZIE NIE SKRYTYKOWAŁEM FILMU. Nie napisałem nic o Interstellarze, nie odniosłem się do jego treści, scenariusza, realizacji i czegokolwiek innego co uprawniałoby cię do twierdzenia, że ja filmu Nolana nie zrozumiałem. Napisałem jedynie, że ambitne s-f trzeba oceniać nieco bardziej krytycznie. Nie tylko nie rozumiesz istoty fantastyki naukowej, ale nawet rozumienie tekstu pisanego cię przerasta.
"śmierdzi mi tu forumowym trollem, który się czepia każdego kto ma inne zdanie co do jego subiektywnej opinii."
Śmierdzi mi tu hipokryzją. Obrażasz ludzi, którzy doszukują się w kinie sensu i logiki, bzdurnie to uzasadniasz, a gdy cię strofuję to staję się trollem...
czyli wszystko to co napisałem wcześniej się zgadza, jesteś forumowym trolem i napinaczem.
Sam przyznałeś że nie napisałeś nic o filmie w temacie związanym właśnie z nim co zalicza się do spamu.
Nie masz nic sensownego do powiedzenia to milcz, nikt tu nie chce czytać twoich wypocin i mongolskich przemyśleń.
"czyli wszystko to co napisałem wcześniej się zgadza"
Pokazałem czarno na białym, że piszesz bzdury, bo źle zinterpretowałeś mój wpis, nie wiesz czym jest s-f i dodatkowo dałeś przykład hipokryzji... a ty mi wyskakujesz z takim tekstem.
N I C się nie zgadza w twoich wypocinach, ani jedno zdanie na dowolny temat, który poruszyłeś. I jest to oczywiste dla każdego, kto potrafi przeanalizować sens wypowiedź i widzi jej kontekst.
"jesteś forumowym trolem i napinaczem. "
Kto to napisał:
"TĘPE BARANY.
jebnac łopatą w ryj
Debil to ty!
to ebany film dokumentalny
jakis spasiony przygłupi gimbus
a reszta baranow"
I ty jeszcze ludzi od trolli i napinaczy wyzywasz. Byś się wstydził....
"Sam przyznałeś że nie napisałeś nic o filmie w temacie związanym właśnie z nim co zalicza się do spamu."
Odniosłem się do twojej wypowiedzi, która - i tu ciekawostka- również ma niewiele wspólnego z samym filmem, będąc raczej popisem biedy umysłowej i niedostatków intelektualnych autora (twoich niedostatków- dopowiadam, boś niezbyt kumaty).
I gdzie jest niby napisane, że KAŻDY wpis pod filmem musi koniecznie tego filmu dotyczyć? Wskaż stosowny punkt regulaminu portalu.
"Nie masz nic sensownego do powiedzenia to milcz,"
Jak na razie to mam więcej do powiedzenia od ciebie.
"nikt tu nie chce czytać twoich wypocin i mongolskich przemyśleń."
Możesz pisać tylko i wyłącznie w swoim imieniu... I jak na razie piszesz, bo nikt inny się do tej dyskusji (mojej z tobą) nie włączył.
jedynie co pokazałeś to to jak bardzo jesteś ograniczony, masz klapki na oczach, można tłuc kijem po łbie a ten dalej swoje.
Kolejny forumowy inteligent, który myśli że jak napisze coś w mądry sposób przy czym totalnie bezsensu (oczywiście o tym nie wie) pokazuje swoją wyższość gdzie naprawdę się ośmiesza.
brawo!
"jedynie co pokazałeś to to jak bardzo jesteś ograniczony, masz klapki na oczach, można tłuc kijem po łbie a ten dalej swoje."
To jest typowa i bezczelna insynuacja osóbki pozbawionej argumentów. Nie wiesz co odpisać i uciekasz od dyskusji w takie puste i nic nieznaczące frazesy. Gdzie popełniam błąd? Dlaczego jestem ograniczony? Mam klapki na oczach ponieważ...?
"Kolejny forumowy inteligent, który myśli że jak napisze coś w mądry sposób przy czym totalnie bezsensu (oczywiście o tym nie wie)"
Twierdzisz, że piszę bez sensu, ale równocześnie nie wskazujesz dlaczego I w którym miejscu. Nie potrafisz tego wskazać...
Hachiman typowy polaczek zamiast hejtowac film i typka ktoremu sie film ten podoba sprobuj napisac lepszy scenariusz to uznaja twoj gust za najlepszy a jesli nie to pisz konkretnie co jest nie tak ze scenariuszem w filmie i wnies cos konstruktywnego do dyskusji na forum a nie pierdziel ogolnikowo tylko o swoim zdaniu. To nikogo nie interesuje a tylko wkurza tych ktorym sie film podobal. Podaj konkretne powody niezadowolenia z seansu jakies ciekawostki itp. To sie tyczy kazdego hejtera.
"Hachiman typowy polaczek zamiast hejtowac film i typka ktoremu sie film ten podoba"
Każda ameba umysłowa używająca określenia <polaczek>
powinna być z miejsca banowana. Nie robi się do własnego gniazda i nie deprecjonuje własnej narodowości.
I w którym miejscu ja krytykuję film?! No w którym bo za cholerę nie widzę. A Beton_X-a się czepiłem, bo pluł na wszystkich obnosząc się z własną ignorancją (vide brak zrozumienia istoty s-f).
"(1) sprobuj napisac lepszy scenariusz (2) to uznaja twoj gust za najlepszy "
1. Idiotyczny argument.
2. Brak związku przyczynowo skutkowego.
Dobry scenarzysta wcale nie musi mieć dobrego gustu filmowego.
"wnies cos konstruktywnego do dyskusji na forum a nie pierdziel ogolnikowo tylko o swoim zdaniu.To nikogo nie interesuje a tylko wkurza tych ktorym sie film podobal.
Podaj konkretne powody niezadowolenia z seansu jakies ciekawostki itp."
To raczej ty pierdzielisz, bo NIE ZROZUMIAŁEŚ moich postów. Twierdzisz, że krytykuję film co jest zarzutem wyssanym z brudnego palca. Piszesz, że się czepiłem użytkownika ponieważ mu się film spodobał i to również jest kompletną bzdurą.
Walczę z sobą aby twojej głupoty nie skomentować w bardziej dosadny sposób...
Podziwiam za wytrzymanie tyle czasu w dyskusji z takim betonem- nick dobrany idealnie do rynsztokowego poziomu wypowiedzi.
Nie on pierwszy i nie ostatni wpisuje się w rynsztokowy nurt, użytkowników najgorszego sortu.
Jestem niemal pewny, że bardzo mało widział filmów sci-fi. Po poziomie merytorycznym gołym okiem widać, że zwyczajnie nie ogarnia tego czym ten nurt jest- pisanie o fikcji to kiepskie wytłumaczenie, które przejdzie w 100% w przypadku fantasy, ale nie sci-fi .
Jeśli by go spytać czym się rożni dystopia od cyberpunku, to bez pomocy wujka G, nie dałby rady odpowiedzieć.
Widać, że chłopak ledwo wszedł w gatunek- i najprawdopodobniej bardzo szybko straci nim zainteresowanie ;)
Czyli autor nie może tworzyć fikcji odstępując od nauki, bo teoria jakiegoś gatunku tak rzekomo mówi?
Sf od zawsze zawiera nielogiczności. Jest tak dlatego, że nie zawsze przekazanie teorii naukowej jest celem powstania dzieła. Czasem jest nim zabawa, czasem przekazanie prawd lub poglądów na temat ludzi. Różnie.
Jeśli Ci film nie pasuje do szuflady sf, zmień mu szufladę. Byłoby absurdem, że twórcy zamiast zrobić ten film, który zrobić chcą, z taką dawką fantazji, z jaką chcą, kierują się jakimiś teoretycznymi wytycznymi odnośnie gatunku.
Stwierdzenie, że fantazji może być tyle, ile chce twórca, jest o wiele mądrzejsze niż myśl, że fantazji może być tyle tylko, ile chce teoretyk gatunku.
Jasne, że sf zawiera od zawsze nielogiczności. Jednak zamykanie ust potencjalnym rozmówcom, tezami pod tytułem "to fantastyka tutaj wszystko jest możliwe" to taka sprytna deus ex machina, która ma za zadanie nie dopuścić do konstruktywnej rozmowy.
Jasne, że jest wszystko możliwe, ale sci-fi, które siłą rzeczy samemu podpiera się nauką zawsze znajdzie grono ludzi, którym coś nie będzie pasować- i mają do tego pełno prawo.
Prawo, które pan Beton im zabiera.
Żeby jeszcze pisał jak człowiek cywilizowany- nic bym raczej nie napisał.
Tyle, że on obraża wszystkich potencjalnych rozmówców w sposób godny najgorszego menela. Jego wypowiedz jest tak prosta i jednoznaczna, że czuć od niej na km prosty przekaz. Chamski, prymitywny apel o tym, że nie wolno krytykować filmu, bo pan wielmożny ma problemy z tym faktem, że niektórym może się nie podobać i przyjmują kryteria, na które jego jedyna odpowiedzią jest erystyczny bełkot.
"Aż chce sie jebnac łopatą w ryj gościa ktory doszukuje sie logiki w sci fi, i spamuje nieścisłościami, jakie to debilizmy itp...
Debil to ty!"
Poziom mentalnego, rozwydrzonego dzieciucha o iq 20 i ego jakim mógłby obdzielić wojsko.
Nie będę rozbijał postu na dwa, więc co się tyczy wypowiedzi nr 2.
"Nie ma niczego takiego jak dobry balans między s a f. Każdy twórca ma pełne prawo wybierać takie proporcje, jak mu wygodnie.
Lub inaczej: jeśli nie umiesz się uwolnić od myślenia szufladami, wstaw dodatkowe. 20s80f, 10s90f, 5s95f. Wtedy sobie lepiej poradzisz."
Jasne, że u wielu tego nie ma, jednak równie prawdziwe stwierdzenie będzie, że u wielu to jest.
Czy ja komuś bronię wybierać tego co mu wygodne? Każdy wybiera to co najlepsze.
Chyba nie muszę tłumaczyć znaczenia słowa balans?
Gadka o szufladkach.... Ja gdzieś tworzyłem jakieś kryteria albo gatunki sci-fi według trzymania się nauk ścisłych? ;d
Piszę wyłącznie o tym, że bronienie sci-fi na zasadzie " to fantastyka, więc nie wolno krytykować logiki filmu, spójności jego wydarzeń" Jest idiotyczne. Tylko o tym są posty kierowane do Betona X.
Poza tym... tak sci-fi dzieli się na gatunki. Jeśli gatunek jest uzasadniony, to nie można mówić o sztucznie wykreowanych szufladkach.
"Ok, Twój gust. Lem może Ci się bardziej podobać niż Nolan, nic mi do tego. Ale nie masz kryteriów, które by pozwalały wyznaczyć właściwy poziom, bilans, do którego stosowania zobowiązani są twórcy."
Poza tym nie pisałem nic o samym filmie i o Nolanie- którego twórczość tak się składa, że zwyczajnie lubię.
2+2=4, ale zamykanie ust tym, którzy chcą konstruktywnie porozmawiać, że jednak jest inaczej...
No i problem w tym, że jeśli ktoś zacznie od złego argumentu, to nie brzmi to jak dobry początek konstruktywnej rozmowy. Nawet powiem, że lepiej przed konstruktywną rozmową wykluczyć wszystkie oczywiste błędy. :)
Ludzie mają prawo nie lubić prawidłowego wyniku dodawania. Podobnie każdego filmu mogą nie lubić. Mogą uznać, że flagi w filmie jest za dużo albo za mało i nie trafia to w ich gust.
Natomiast wyrokować, że twórca decydując się na gatunek jest już do czegokolwiek zobligowany - nie można. To znaczy można, ale niepoważne to jest. Mnie zupełnie nie przeszkadza, że ktoś film źle oceni. To jest jego ocena. Mnie ocena filmwebowa guzik obchodzi. Natomiast gdy ktoś zaczyna argumentować bzdurami, to odpowiadam. Ktoś ma prawo bzdury pisać - ja mam większe prawo te bzdury ujawniać. Tyle w kwestii praw.
Chamstwo, jak wyraźnie widać w tym wątku na forum, jest po obu stronach. Nie interesuje mnie ono, czytam tylko część merytoryczną.
Słowo "balans" tu oznacza równowagę. Znamy różnicę między człowiekiem stojącym a takim, który się przewrócił. Natomiast gust jakiejś osoby nie jest wyznacznikiem właściwego zrównoważenia czegokolwiek. Wystarczy zmienić osobę.
Gadka o szufladkach - skoro mówisz o balansie, czyli proporcjach właściwych, tworzysz szufladę. Jeśli nie w ramach nauk ścisłych, to tylko gorzej. Nieścisła szuflada.
Piszesz że bronienie "to fantastyka" jest idiotyczne. Nie jest. Każdy film niezależnie od przynależności gatunkowej może zawierać dowolne elementy, wystarczy, by twórca zechciał je tam umieścić. To powinno zakończyć temat. To, że sobie ktoś wyobraża gatunki i wierzy, że istnienie gatunków oznacza konieczność stosowania się do wytycznych, to tylko pomyłka jest. Gatunki są po to, żeby skatalogować filmy już powstałe, nie zaś po to, by ograniczać zupełną dowolność twórcy.
Zatem w fantastyce wszystko wolno, jak i wszędzie indziej. Nie musi się to żadnemu konkretnemu widzowi spodobać.
A to zdanie "Jestem niemal pewny, że bardzo mało widział filmów sci-fi" w sumie powinienem rozciągnąć na całe zjawisko filmu. Widać nie rozumie, że filmy abstrahując od gatunku muszą rządzić się logiką wewnętrzną- której krytyki zabrania bo to fantastyka! Stąd absurd zamykania ust ust potencjalnym rozmówcom. Wpasowując się w konwencję rozmowy Betona- Wciskania brudnej szmaty do mord- potencjalnym kretynom, których trzeba bić łopatą po łbie!
Krytyka logiki wewnętrznej?
Pomyśl, co piszesz. Skoro logika jest wewnętrzna, charakterystyczna dla dzieła, to OCZYWIŚCIE BEZZASADNA jest krytyka z punktu widzenia logiki zewnętrznej, na przykład logiki świata materialnego.
Twoje sformułowanie "logika wewnętrzna" oznacza to właśnie, że żadnej innej logiki dzieło się trzymać nie musi.
"Nie masz nic sensownego do powiedzenia to milcz, nikt tu nie chce czytać twoich wypocin i mongolskich przemyśleń."
Ja chcę "jasnowidzu" i nie uważam, że to wypociny. Trzeba przyznać, że nick wybrałeś odpowiedni do swego poziomu wypowiedzi. Twoje tłumaczenia, że to naukowa fikcja z podkreśleniem fikcji, to bełkot.
Wielu pisarzy sc-fi obiera konwencję dobrze balansującą między fikcją, a nauką- science w nazwie mimo wszystko do czegoś zobowiązuje. Dukaj, Lem, Gibson- Wiliam nie Mel- pokazują, że da się balansować dobrze między science a fiction.
Poziom twoich wypowiedzi generalnie nie wskazuje na jakikolwiek, minimalny poziom zachowania kultury w dyskusji. Nie mówiąc o inteligencji, dystansie do samego siebie. Możesz mnie zwyzywać jak masz to w zwyczaju- to tylko potwierdzi moje słowa.
Nie, nazwa gatunku NIE zobowiązuje. Nazwa gatunku to szuflada, do której wrzuca się już powstałe dzieło, by je potem łatwiej znaleźć. Twórca ma wybór nieograniczony szufladami z nazwami gatunków. Może dowolnie, zupełnie dowolnie motywy łączyć, przestawiać. Nie musi pomyśleć "o, zakwalifikują mnie do sf, a zatem piszę naukowo, bo s mnie zobowiązuje".
Konwencja "dobrze balansująca" to jaka? Nie podajesz kryteriów, kierujesz się odczuciem. Piszesz zatem w złożony sposób "to mi się podoba/to mi się nie podoba" i nic poza tym.
Ok, Twój gust. Lem może Ci się bardziej podobać niż Nolan, nic mi do tego. Ale nie masz kryteriów, które by pozwalały wyznaczyć właściwy poziom, bilans, do którego stosowania zobowiązani są twórcy.
Nie ma niczego takiego jak dobry balans między s a f. Każdy twórca ma pełne prawo wybierać takie proporcje, jak mu wygodnie.
Lub inaczej: jeśli nie umiesz się uwolnić od myślenia szufladami, wstaw dodatkowe. 20s80f, 10s90f, 5s95f. Wtedy sobie lepiej poradzisz.
No dobra ale stat trek to co to niby było? Fantazy ala hobbit chyba nie... Noo s-fi ale logiki i twardego realizmu tam raczej za wiele nie było :) Lem no dobre żeby się nie zaczytał
Star Trek to bardzo pojemne uniwersum. Pierwsza kinówka (z 1979 roku) miała moim zdaniem w sobie więcej twardej fantastyki niż ma "Interstellar". ;) Pięknie uchwycony kontakt z Nieznanym i dobry scenariusz.
"Lem no dobre żeby się nie zaczytał"
Nie polecałbym mu Lema gdybym wiedział jak szczeniacko zacznie się zachowywać. Od początku podejrzewałem, że nie stać go będzie na jakiś sensowny dialog, ale jednak gdzieś tam się tliła we mnie iskierka nadziei. ;)
Dużo było też odstępstw. "Fizyka podróży międzygwiezdnych" jest o fizyce w Star Treku.
Ilość fizyki w nie_wiem_jak_wielu sezonach ST i kilkunastu filmach była większa niż w jednym filmie. Tylko co z tego?
Nic z tego, ja się podczas interstellar dobrze bawiłem, mimo zażenowania niektórymi scenami z fizyką akurat niezwiązanymi.
Obleśnym tanim melodramatem i gadką o miłości, kosmiczną biblioteką. Mam taki sam problem jak ze wszystkimi filmami Nolana ostatnio, koncept ciekawy, warstwa audiowizualna powalająca, ale wszystko poprowadzone jest w sposób tak trywialny, że można mieć wrażenie iż ogląda się kiepski romans. Ja lubię filmy science-fiction, nawet te najbardziej bzdurne, z wampirami w kosmosie, czy wielkimi amebami, ale przyznasz rację, że między tymi filmami a Interstellar jest ogromna różnica. Nolan nie potrafi bawić się takim kinem, dlatego wychodzi bardzo ociężale momentami, tak jakby starał się zrobić poważny sci-fi, a zaśmiecał go masą niepotrzebnych motywów. Cała postać Matta Damona czy Anne Hathaway, nawet Michael Caine zupełnie nic nie wnoszą do filmu, nie mówiąc już o sile miłości w kosmosie... Podczas filmu to wszystko było dla mnie niesamowicie rażące, ale za sprawą muzyki i efektów nawet mi się spodobał, jednakże im dłużej o nim myślę, tym gorsze mam o nim mniemanie, dlatego wolę zaprzestać :)
"obleśnym"
- co było obleśne?
"tanim"
- co było tanie?
Bardzo ładnie obrzucasz wyzwiskami, zapewne koledzy z klasy są pod wrażeniem, ale będę wdzięczny za uzasadnienie, że coś (co?) jest obleśne czy tanie.
Po obcięciu określeń, które mają tylko nieść negatywne wartościowanie, oglądasz z zażenowaniem filmy o:
"miłości"
- no, oczywiście, masz pełne prawo czuć zażenowanie.
Ponadto nie spodobała Ci się:
"kosmiczna biblioteka"
- Nie jest to kosmiczna biblioteka, tylko biblioteczka w domu. Bohater dostaje możliwość oddziaływania na rzeczywistość za pomocą grawitacji, także poprzez czas. Wizja wielu pomieszczeń, czyli przestrzenne oddanie czasu, jest całkiem standardowym sposobem przedstawiania czterech wymiarów w trzech wymiarach. Masz jakiś lepszy sposób? Nie masz, a po prostu odczuwasz zażenowanie w bibliotece?
Cały Twój post zawiera ogrom określeń wartościujących, jednakże nie ma żadnego uzasadnienia dla ich stosowania. Fabuła filmu może być prosta lub skomplikowana. Nie ma racjonalnych podstaw dla uznania drugiej za obiektywnie lepszą. Piszesz "poprowadzone w sposób tak trywialny", mając na myśli prostotę wątku miłosnego, ale niezupełnie masz czym uzasadnić, że to film jest "kiepskim romansem", a nie Ty widzem, który ma z prostymi wątkami miłosnymi problem. Rozumiesz, mam nadzieję? Różnica między jakością obiektywną dzieła a gustem odbiorcy. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że film Ci się nie podoba, to jest mi całkiem obojętne. Ale z jakichś przyczyn mylisz to niepodobanie z jakością filmu, a to, gdyby nie było częste, mogłoby mnie zainteresować.
"Ogromna różnica" jest. Tylko o niczym nie świadczy sam fakt istnienia różnicy. Jeśli to różnica na korzyść którejś ze stron, to czy masz jak uzasadnić, że na korzyść?
"Nolan nie potrafi bawić się kinem" - ekhem. Ty nie potrafisz zauważyć, jak on świetnie się bawi kinem? (To taki żart. Wróżysz na temat czyichś zdolności, to powróżymy na temat Twoich).
"niepotrzebne motywy", "nic nie wnoszą"
- przepraszam, a które motywy których filmów są potrzebne i wnoszą?
Kryminały są skonstruowane zazwyczaj w ten sposób, że pojawiają się osoby i przedmioty, widz lub czytelnik ma zostać ich pojawieniem się zmylony, a w końcówce kryminału przedmioty te pozwolą detektywowi wyjaśnić zagadkę. Każdy przedmiot do czegoś służy. Zauważ, że w życiu tak nie jest. W każdym momencie otaczają Cię rzeczy zbędne, osoby, które nie tylko po to istnieją, by pociągnąć główny wątek.
Jeśli film jest o miłości, to postać AH jest dość potrzebna i trochę wnosi. Jej ojciec grany przez MC też odgrywa w historii rolę. Niewielką, ale jednak czyni fabułę nieco bardziej spójną. Bez MD można by zrobić tak: przylatują, sprawdzają, że się planeta nie nadaje, odlatują. Jednak postać MD znacząco rzecz komplikuje.
Piszesz zatem, że postaci, które są dla tej akurat fabuły ważne, nic nie wnoszą. Co miałyby wnieść, by ten film dorównał wampirom w kosmosie?
Ogólnie, podpowiem, chodzi o precyzję oczekiwań. Dla przykładu gdy proszę o dowód matematyczny, dość jasno precyzuję, co tym dowodem jest, a co nim nie jest. Ma być logicznie, kroki mają być takiej a takiej długości, by czytelnika nie zgubić ale i nie znudzić. Osoby, którym każę dowodzić, wiedzą, jak mają dowodzić.
Zatem proszę o sprecyzowanie, co też postaci w filmach mają wnosić, czemu służyć mają ogólnie sceny? Ja wtedy po pierwsze się zastanowię, czy w Interstellar rzeczywiście tak nie jest, po drugie sprawdzę, czy filmy, które dobrze oceniasz, mają dobrze zrobione sceny i postaci, takie wnoszące i służące. Tylko mi napisz jasno, o co też Ci chodzi.
"Siła miłości w kosmosie"
- no? O co chodzi? Miłość powinna być słabsza? Tobie się AH nie podoba? Jakbyś miał dziecko to by Ci upadło? Możesz jakimś prostym językiem napisać, dlaczego "siła miłości w kosmosie" to jest coś powodującego zażenowanie? I czy większe zażenowanie masz z powodu miłości czy biblioteki? Bo wiem, że nie wampirów w kosmosie.
Odpisałbym, jakby mi się chciało kłócić z psychofanami Nolana, ale ani film ani oni nie są tego specjalnie godni :)
Nie widzę sensu dyskutować poważnie o filmie, który dość żałośnie udaję, że takowym poważnym filmem jest, a tymczasem operuje wachlarzem emocjonalnym na poziomie kina z Van Dammem. Nolan powinien porzucić tą pseudo-metafizykę, bo uważam, że jest dobrym rzemieślnikiem i marnuje przyzwoity pomysły.
Dzięki. Wystarczyło napisać, że nie widzisz sensu dyskutować poważnie. Nie trzeba zrzucać odpowiedzialności na twórców filmu. Lepiej na mamę i tatę. Nie chcesz, nie musisz rozmawiać. Możesz wejść na forum i niczego poza pyskówką nie napisać, niczego poza żartami kolegów nie przeczytać. Ty masz prawo to robić, ja - mieć Cię za gimnazistę.
Kolejne zarzuty w stronę filmu, jak poprzednio bez pokrycia, pozostaje mi ominąć, bo żadnego uzasadnienia dla tezy nie dasz.
Widzisz, dodam jeszcze, krytyka też miewa poziom. Jeśli schodzisz daleko poniżej wampirów w kosmosie, nikt poza kolegami Cię czytać nie będzie, nie ma po co. Narx.