Jeśli oczekujesz star wars albo star trek to czeka Cię rozczarowanie. Nie jestem ogromnym fanem tej tematyki filmów, ale zrobił na mnie ogromne wrażenie. Bardzo polecam, mimo niektórych komentarzy "kwiatu młodzieży" i pseudo astrofizków.
Cóż, nie będę tłumaczył komuś co to jest kino klasy B i jakie uroki ono przedstawia, bo niektóre zakute łby postawiły sobie za życiową misję obcować tylko z kinem "wyższym", tymczasem zachwycają się banalnymi hollywoodzkimi blockbusterami. Zresztą twoje zrozumienie tego com napisał jest na podobnym poziomie co kino Nolana. Widzę że bardzo ciebie zabolało, że komuś NIE PODOBA SIĘ FILM, KTÓRY LUBISZ, a dodajmy, że wyraźnie zaznaczyłem, że na filmie dobrze się bawiłem, uważam go jedynie za dość płytki. Powodzenia w dalszym życiu, jeszcze wiele przykrych sytuacji napotkasz :)
"Zakute łby" o to którym Twoim krewnym?
Nic nie napisałeś, nie ma co rozumieć. Pyskujesz tylko. Odniosłem się tylko do tego, co piszesz. Analizowałem to, co piszesz. Nie to, czy lubisz te filmy, co ja. Teraz rzucasz argumentem jawnie wskazującym na poważne dysfunkcje intelektualne, że ja cokolwiek piszę, bo mnie zabolała Twoja ocena. Bez przesady. Oceny małych pyskaczy mnie nie bolą. Czasem mam nadzieję na chwilę rozsądnej rozmowy, a potem jest takie rozczarowanie, okazuje się, że gadam z gnojkiem, który nie potrafi podać żadnego argumentu, ale w pyskówie jest dobry.
Podejrzewam, że masz rację, i że nie jesteś ostatnim debilem na mojej drodze.
Wmawiaj sobie dalej, tymczasem pod każdym postem, który atakuje "świetność" Nolana odpisujesz 20 zdaniami. Mały człowieczku :)
Podpowiem jeszcze - niezupełnie wiesz, czego dotyczyły moje teksty, bo nie byłeś w stanie ich zrozumieć. To tłumaczy, dlaczego twoje zarzuty mijają się z rzeczywistością. No ale jako osobnik niekompetentny w sposób widowiskowy, jesteś nieprzekonywalny w sprawie swojej niekompetencji. :) Papsy.
a film eksperymentalny poznasz po tym, że jest podpisany "eksperymentalny", czy po właśnie takich cechach jak odstępstwa od logiki?
Lem narzekał, że twarda sf akurat s ma mniej niż f. Zarazem jednak pisał "Cyberiadę" czy "Dzienniki gwiazdowe", w których niedoróbek fizycznych jest OGROM. Są to niedoróbki celowe, przynajmniej w większości. Bo nie w podręcznikowatości był sens tych dzieł. Teorie fizyki stały się materiałem umożliwiającym przekazanie zupełnie innych treści.
Interstellar odstępstw od fizyki nie miał aż tak wiele, gimbaza tu krytykuje, ileż tych absurdów było, ale jakiejś listy, której by od razu nie skrytykowano (zasadnie!), nikt nie rzuci. Ostaje się jeden zarzut, może dwa. Mało jak na ogrom nielogiczności i absurdów. Trudno też przypuszczać, że twórców nie było stać na tego samego nauczyciela, którego ma gimbaza ;). Gimbaza coś wie, twórcy też musieli wiedzieć. Dla celów filmowych (a nie chodziło o zrobienie podręcznika fizyki) zrezygnowano z idealnej fizycznej ścisłości.
Opinia Lema nie jest wiążąca dla Nolana. :) Gdyby w filmie ktoś coś uzasadniał "bo Lem powiedział" byłby to scenariuszowy babol czy pseudonaukowa bzdurka?
W ogóle ten pogląd, że całe kino ma być logiczne poza tym eksperymentalnym jest głupi. :) Nie ma takich wytycznych w dekalogu ani żadnym innym objawionym tekście z wytycznymi. Twórcy robią film jaki tylko chcą. Z taką ilością nielogiczności jak mają ochotę. Nie musi się akurat Tobie podobać. Ta wolność twórcy nie jest, naprawdę, ograniczona niczym. Twórca nie zarobi - jego pech. Skrytykuje gimbaza - trudno. Natomiast łamanie jakiejś abstrakcyjnej reguły "czy my, Nolan, robimy teraz film eksperymentalny?" jest naprawdę najmniej istotną rzeczą świata.
Tak masz rację, film nie musi być wewnętrznie logiczny, nie przeczyć zasado jakimi sam się rządzi i je ustala, być spójną wizją, która nie przeczy sama sobie, a kto się nie zgadzam ten gimbuz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Stosujesz pojęcia logiki. Ale logika wewnętrzna czy logika snu, logika mentalna, logika dzieła sztuki - one wszystkie stoją tak daleko matematycznej, że niezupełnie sensownie jest pisać o spójności czy sprzeczności. Te "logiki", jak by należało pisać by je od matematycznej odróżnić, są czymś jakościowo od logiki matematycznej różnym.
Widzisz, dzieci się uczą kategorii. Następnym krokiem jest pewna biegłość w operowaniu kategoriami. Pewną intelektualną dojrzałością nazwałbym świadomość procesu powstawania kategorii, zdolność krytyki, reinterpretacji, zmiany, rezygnacji etc.
Niemowlę nie wie, co to horror. Gimbuś wie i czasem wie aż tak dobrze, że lepiej od znanych twórców horrorów, bo sobie wokół jakiegoś filmu zbudował kategorię "horror" i do niej dopasowuje. Jeśli kiedyś intelektualnie dorośnie, to będzie wiedział, że niezależnie od tego, jak film reklamuje dystrybutor czy jakie gatunki film ma wymienione na stronie internetowej, jako dzieło twórcy film nie musi się trzymać żadnych wytycznych określających kategorie. Film może być niestraszny, przy tym dobry, a jednocześnie zostać zakwalifikowany jako horror z uwagi na pewne cechy inne niż straszność. I nic. Podobnie film może być dobry i lekko zabawny, przez co ktoś go uzna za komedię, ale nie będzie to śmieszna komedia. I nic. Nie ma znaczenia, do jakich kategorii i z jakich powodów się film zaliczy. Gimbaza operuje kategoriami, to jest ten właśnie wiek umysłowy. Dużo idealistów, którzy nic nie przeżyli, ale poznali slogany, to właśnie gimnazjaliści, licealiści. Potem zaczynają rozumieć, że slogan, jak kategoria filmowa, nigdy złożoności problemu właściwie nie oddaje.
Interstellar to film stworzony dla pieniędzy, ale zarazem z pewną dbałością i o fizykę, i o napięcie i tempo akcji. Nie z dbałością nieskończoną. Pewną. Ot, takie sobie zamyślili proporcje i zrobili film. Nie ma żadnego znaczenia, że po powstaniu filmu został on zaliczony do kategorii takiej czy innej. To NIJAK na jakość filmu się nie przekłada.
---
I jeszcze jedno. Marzę o tym, by mi ktoś listę nielogiczności zapodał. Wychwyciłem kilka, nie dość dużo, by mnie to mogło zdenerwować. Na przykład w Twoich postach wychwyciłem o rząd wielkości więcej.
No i ciekawi mnie, czy to ja nie widzę tych nielogiczności, czy widzowie może czepiają się bezzasadnie. Wiele osób tu pisze o ilości absurdów, bzdur, baboli, nielogiczności, ale listy, która by jakieś konkrety zawierała, to jakoś nie ma. Są tylko listy z rodzaju "takie oto rzeczy mi się nie podobały", ale to tylko gust ktoś opisuje, nie logikę, nie fizykę.
nie widzialem jeszcze na forum zadnego filmu takiego wysypu bucow, samozwancow i napuszonych inteligentow. Jeden madrzejszy od drugiego, zaden nie szanuje opinii innej osoby, bo przeciez wg jego szerokiej wiedzy film jest glupi. Przykro sie czyta wiekszosc komentarzy tutaj na prawde, to tak jakby zjeby calego internetu zrobily ustawke na forum Interstellar. Z drugiej strony to ciekawe zjawisko socjologiczne
"Uwielbiam" takie opinie. Jak się komuś nie podobał to nie dorósł, jest "kwiatem młodzieży" i pseudo astrofizykiem. Takie teksty świadczą o dużym ograniczeniu umysłowym. Równie dobrze ktoś mógłby napisać, że jak ci się ten film tak bardzo podobał, to znaczy, że brak ci logiki i podstawowego myślenia. Czytając kolejne twoje wypowiedzi, to już nawet nie chce mi się dalej pisać. Przenieś się na onet, tam będzie ci dobrze.
abstrahując już od wypowiedzi Jetpilota to duże jest grono osób które nastawiły się na zupełnie inny gatunek filmu...Nolan zaserwował im coś ambitniejszego i bardziej wymagającego niż plastikowy i nadmuchany film sci-fi...i wtedy w umysłach takich osób może czaić się myśl "ale to nie na taki film chciałem iść do kina....nie podobał mi się bo ja chciałem typowej,kolorowej,płytkiej i tandetnej rozrywki "....chyba przyznasz że jest to dość prostackie podejście do tematu?
A widzisz. Ja właśnie oczekiwałem dokładnie takiego filmu, jakim w sumie jest "Interstellar". Nawet myślałem, że będzie mniej kosmosu a więcej dramaturgi i relacji międzyludzkich. Film jest naprawdę ok pod wieloma względami, ale niepotrzebnie zagmatwany pod kątem naukowym i tu poległ. Pierwszą część filmu bym ocenił na 9, ale czym dalej, tym bardziej ocena mi spadała.
W mojej ocenie Gwiezdne Wojny bardziej trzymają się naukowej logiki niż ten film, może dlatego, że tam nikt nie próbował pewnych rzeczy dogłębnie tłumaczyć.
Zapomniałeś dodać, że jest też spora grupa osób która nastawiła się na dokładnie ten gatunek i oczekiwała czegoś bardziej ambitnego i wymagającego a dostała płytką plastikową rodzinną historyjkę poskładaną bez ładu i składu, nie mającą nic wspólnego z porządnym s-f.
zgadza się....ta konkretna grupa o której piszesz nazywa się malkontenci...ale pozostańmy przy oficjalnej wersji że każdy ma swój gust i rozum i zgodnie z nim ocenia film.
Posługując się twoją retoryką ja nazwałbym tą grupę raczej świadomym dojrzałym w miarę wymagającym odbiorcą (ta grupa bardzo się kurczy z powodu marketingowego prania mózgów).
Zastanawiam się natomiast jakie określenie pasuje do ludzi fascynujących się tym filmem i przychodzi mi do głowy jedno a właściwie dwa - prostolinijni niedojrzali nastolatkowie albo ślepi wyznawcy Nolana.
Ale tak jak mówisz pozostańmy przy oficjalnej wersji, że każdy ma swój gust ;).
Ślepi zapomniałem dać w cudzysłów.
Nie chciałem nikogo obrazić.
Albo bardziej zaślepieni.
Nie podobać się mógł. Natomiast stosowane zarzuty świadczą jednak o tym, że widzowie nie dorośli.
- nienaukowość (jakby twórca nie mógł wybrać, jaki robi film, bo za niego wybiera gimbaza z forum)
- patos (jak wyżej)
- szczęśliwe zakończenie (jak wyżej)
- wizja przyszłości (bo gimbaza ma inną)
- sposób obrazowania piątego wymiaru (rzecz gustu, no i jaki byłby lepszy?)
- flaga (no skoro w USA lubią ją wszędzie dawać, to w filmie ten zwyczaj widać, więc?)
Jeśli masz jakieś jeszcze, to zarzuć. To wszystko zarzuty, które powstają, bo gimbuś ma jakieś przekonania odnośnie tego, jaki film by WOLAŁ, a miesza własny gust z jakimiś rzekomo istniejącymi obiektywnymi normami tworzenia filmów. Że niby to twórca dał czegoś za wiele, bo arbiter elegancji z drugiej b wie lepiej, ile być powinno. :)
no własnie w tym tkwi twój problem, nie ogladasz takich filmów nie jesteś ich fanem więc takie film pierwszy lepszy odrazu robi na tobie wrażenie, to tak jak ja nie ogladam horrorów bo nie lubię więc każdy przecietny czy nawet słaby horror sprawi że się posikam ze strachu mimo że jakiś znawca powie ze ten film to nie horror tylko jakaś słabizna
zatem jako osoba nie będąca w temacie nie powinieneś dawać swojej opinii i oceny bo akurat na tym gatunku się nie znasz i łatwo tobie zaimponować byleczym
Opinia jest prawem każdego człowieka. ;) Skoro się nie znasz na opiniowaniu, a tylko na filmie, to nie powinieneś pisać o opiniowaniu? To znaczy, możesz o filmie, ale już nie o cudzych opiniach o filmie?
Ja nie mogę, jaka tu dzieciarnia.
Inna rzecz to rzekome znawstwo. Nie rośnie ono od samego oglądania, trochę rozumu trzeba przy okazji mieć. Mniej oglądania a więcej rozumu też z powodzeniem wystarczy.
Filmu NIE TRZEBA porównywać z innymi filmami przypadkiem kwalifikowanymi do tego samego gatunku.
Filmu NIE TRZEBA rozliczać z cech gatunku.
Twórca robi film dowolnie, a przypisanie tego filmu do gatunku nie jest równoznaczne z żadnymi obowiązkami twórcy.
"do tego filmu trzeba dorosnąć" jest jednym z najbardziej chamskich argumentów : ) film jest przeciętny i nie zmieni tego fakt że użyto czarnych dziur, tunelów przestrzennych i piątych wymiarów za co oczywiście należy się plus - bo to są wszystko zajefajne rzeczy - przyjmując twój ton argumentacji - być może podobał Ci się bo nie jesteś fanem gatunku i wydawało Ci się że oglądasz super program na discovery : ) znajduje w tym filmie powody dla których komuś mógłby się bardzo podobać ale dostrzegam też sporo rzeczy które powodują że na tym filmie można się mocno zawieść, w szczególności po tak rewelacyjnych recenzjach.
Heh, przecież to nie jest żaden argument, tylko żałośnie komiczna próba wywyższenia się jakiegoś zakompleksionego dzieciaka, który nie ma zielonego pojęcia o klasyce filmów i książek SF i próbuje lansować się tym nudnym barachłem z kiepsko wykorzystanymi ultrabanalnymi motywami.:P
Lansować? A jaki ma z tego lans?
Próbujesz się lansować opisując próbę dzieciaka? Bo w twoim tekście jest mniej o filmie niż w jego tekście. :)
Najlepszym dowodem na brak sensownych argumentów jest powiedzenie, że ktoś inny nie dorósł albo nie dojrzał do konkretnego filmu. To znaczy mniej więcej to samo: mi się podobało, a jak tobie nie toś "gópi"!
Nie, słabo dowodzisz. Powiedzenie, że ktoś nie dorósł, jest oczywiście słabe, ale nie oznacza, że ktoś nie ma argumentów wcale. Może je oszczędzać.
Ponadto zdarza się, że powiedzenie "ktoś nie dorósł" jest nie tylko nieuprzejme, ale jeszcze trafne.
Chodzi o to, że nie wszystko jest pyskówką, istnieje poza forum też rzeczywistość. W tej rzeczywistości rodzimy się dziećmi, a potem niektórzy dorastają. Gdy dorastają, mogą niekiedy więcej, a zatem, by to móc, musieli dorosnąć, czyż nie?
I tak do rozumowań abstrakcyjnych, do uwewnętrznienia zasad moralnych, do seksu, do niekierowania się szufladami - do tego wszystkiego dorosnąć trzeba, bo i ciało i umysł nie od dnia narodzin są do tego zdolne.
W pewnych zatem sytuacjach mówi się po prostu prawdę, że ktoś nie dojrzał, nie dorósł.
Brak dojrzałości wyraźnie widać u wielu krytyków tego filmu i u wielu obrońców. Jedni i drudzy wyraźnie nie dorośli jeszcze do stosowania poprawnych argumentów, albo też nie wyrośli ze stosowania argumentów kiepskich, sloganów, mitów, przekłamań, niejawnych założeń etc.
Z całym szacunkiem - jak się ma argumenty to się je wykłada, a nie kwituje "nie dorosłeś/aś". Taki sposób dialogu dowodzi tylko tego, że autor takiej wypowiedzi nie dorósł do poziomu sensownej dyskusji. Sam dałem Interstellarowi 3, ale nigdy nie powiedziałbym, że jak ktoś dał 9-10, to się nie zna na filmach, albo jest głupi/naiwny i dał się nabrać na tanie sztuczki Nolana.
Dlatego tak mnie nosi jak czytam, że nie zrozumiałem filmu albo nie dorosłem. Wg mnie nie ma tu niczego skomplikowanego, film świetnie udaje wielkie kino, ale scenariusz opowiada naprawdę prostą historię.
Jeszcze zrozumiałbym, że można nie dorosnąć (ewentualnie) do filmów np. von Tiera. To naprawdę dziwne i specyficzne kino, ale Interstellar? To tak jakby ktoś nie dorósł do Grawitacji.
Taki sposób dialogu dowodzi, że rozmówca tak chciał rozmawiać. :)
Po raz drugi z rzędu dajesz się złapać na błędnym użyciu słowa "dowodzi". Nie jesteś matematykiem.
Jeśli trzeci raz z rzędu błędnie zastosujesz, to już zacznę sądzić, żeś prawnik.
Wracając jednak do filmu: używasz kilku ciekawych sformułowań. Co to "wielkie kino" i skąd pogląd, że historia prosta jest gorsza (bo to sugerujesz)?
Mówiąc przez analogię, zobaczyłeś łosia, stwierdziłeś, że on udaje jelenia, ale nie dość jest dobry, bo ma pysk jaki ma. Ja zaś pytam, dlaczego sądzisz, że łoś istnieje po to, by udawać jelenia, a nie po prostu sam w sobie jako łoś. No i pytam jeszcze, dlaczego, gdy gimbaza ocenia film, to ocenia coś innego. To znaczy jakość filmu mierzy skomplikowaniem historii (czemu? Czemu prostszy ma być gorszy?), racjonalnością i poprawnym użyciem fizyki (czemu??), czy innymi kryteriami.
Ja wiem, czemu dowód matematyczny nie powinien zawierać odstępstw od logiki. Umiem powiedzieć, CZEMU te odstępstwa szkodzą. Ale w przypadku filmu chodzi o gust. Prosty film może się nie spodobać, ale nie można zasadnie twierdzić, że jest gorszy.
Drugi film ma pewne cechy wspólne z pierwszym, ale pewnie ma też różnice. To można stwierdzić. Nie ma jednak podstaw do twierdzenia, że drugi, skoro powstał po pierwszym, miał go naśladować, udawać. Masz jakieś dane, podsłuchy Nolana, gdy mówi, że ma zamiar coś udawać? Czy tak sobie psioczysz pomiędzy narzekaniem, że ktoś psioczy? :)
Dowodzi, a dowodzi to dwa różne stwierdzenia w zależności od kontekstu. Nie każdy musi być stuprocentowo logiczno-matematyczny. Poza tym dowody czasem opiera się na założeniach, nie zawsze trafnych, prawda? :)
Co do prostej historii - mocno przesadzona interpretacja moich słów. Proste historie bywają genialne. Ba, najlepsze filmy opowiadają często proste historie. Chodziło mi o odniesienie się do często padających słów "nie zrozumiałeś". Pisząc o prostocie historii - miałem na myśli: tu nie ma czego rozumieć. Historia jest nieskomplikowana.
Podsłuchów nie potrzebuję, wystarczyły mi zwiastuny, materiały promocyjne i same wywiady z braćmi Nolan. Poza tym stawianie co chwilę pytań o ludzkość, sens istnienia, miejsce w kosmosie, nawiązania do Odysei czy Horyzontu zdarzeń. Powiedz szczerze, uważasz, że Interstellar został zaplanowany, napisany i nakręcony jako blockbuster i kino rozrywkowe? :)
O widzisz. Gdy rozmówca nie jest dokładny, to "dowodzi", że argumentów nie ma, a gdy Ty nie jesteś, to po prostu kontekst taki. Na to mówimy podstawowy błąd atrybucji.
Owszem, dowodami nazywa się także dowody inne niż matematyczno-logiczne. Rzadko jednak dowodami nazywamy to, co dowodami zupełnie nie jest. Chciałeś coś złego o kimś napisać, to sobie znalazłeś byle przesłankę, by "dowodziła". Czego to dowodzi? :)
Oparcie się na przesłance fałszywej to błąd materialny. Pytasz mnie, czy niekiedy go popełniasz?
Co do rozumienia - śmiesznostka Ci wyszła.
Przekonaj mnie nie tylko, że nie ma czego rozumieć w filmie, ale też, po pierwsze, że nie ma czego rozumieć w krytyce filmowej ("wszyscy wiedzą, że..."), wtedy Ci pokażę setkę ludzi, którzy nie wiedzą, oraz mnie przekonaj, że jesteś w rozumieniu dobry, wtedy sobie pochodzę po Twoich wypowiedziach i pokażę Ci błędy. :)
Bo rozumienie to nie tylko prosty temat, ale czasem też trudniejsza analiza, analiza analizy etc, no i oczywiście rozumiejący. Założyłeś, że skoro nie wiesz, że czegoś nie rozumiesz, to zapewne wszystko rozumiesz. (Efekt Krugera-Dunninga)
Moja najważniejsza wypowiedź jest w pierwszym poście tego tematu. Na jej podstawie usłyszałem/przeczytałem kilka opinii, że "nie zrozumiałem filmu". Możesz przeczytać moją opinię i przyłączyć się do chóru. Może chociaż ty wskażesz mi gdzie i czego konkretnie nie zrozumiałem :)
Nie piszę, że nie rozumiesz filmu. Napisałem posty, zadałem pytania, zauważyłem śmieszności. Ustosunkujesz się, czy tylko mnie zaliczysz do jakichś ludzi, którzy odnoszą się do jakiejś najważniejszej Twojej wypowiedzi?
Ludzie krytykują film przy użyciu argumentów słabych. Duża część tej krytyki polega na niezrozumieniu filmu. Nie tylko filmu jako fabuły (a powiedz, rozumiesz, że rozumienie filmu to nie tylko rozumienie fabuły? Bo sugerujesz, że skoro fabuła jest prosta, to nie ma co rozumieć...). Ponadto dostaniesz teraz zagadkę. Załóżmy, że jesteś daltonistą, który patrzy na obraz, przypadkiem nie widzi tam mniej kolorów niż ktoś inny. Po czym daltonista pozna, że "tam nie ma czego się doszukiwać"? Czy ma jak się zorientować, że to jemu brakuje zdolności poznawczych?
Możesz napisać jakoś jasno, konkretnie, dlaczego Interstellar ma ocenę 3, gdy Twierdza i Top Gun mają 10? Im dokładniej się rozpiszesz, tym, zapewne, więcej miałbym materiału do wnioskowania, że może jednak nie rozumiesz filmu. Jeśli tylko chcesz, próbujemy.
Na razie odniosłem się do tych Twoich postów, do których widać, że się odniosłem. Nie dołączając do chóru znalazłem już troszkę błędów. Jeśli chcesz analizy swojej oceny filmu, rozpisz się o filmie. Jak znajdę czas, odpiszę.
Tak jak już napisałem, w pierwszym wpisie, który stworzył ten temat jest mój tekst i moja opinia. Dostępna tu:
http://www.filmweb.pl/film/Interstellar-2014-375629/discussion/Nolan%2C+Ty+chole rny+oszu%C5%9Bcie!,2536991
albo na blogu:
http://zabimokiem.pl/nolan-ty-cholerny-oszuscie/
Top Gun i Twierdza są perełkami w swojej własnej klasie - filmy akcji. Z uwzględnieniem tego jak przeżyły próbę czasu, jak wyglądają dziś i jakie były w swoich czasach.
Nie używam skali filmwebowej bezwzględnie, a tylko w subiektywnym odniesieniu się do wszystkich aspektów.
Ot, właśnie Interstellar - gdyby to był film reżysera-debiutanta z 3x mniejszym budżetem - dałbym 5, może 6. Od Nolana (którego uwielbiam) wymagam czegoś więcej niż drewniane aktorstwo i beznadziejne dialogi. Powtarzając jeszcze raz - wszystko na gorąco (i trochę napastliwie - zawód czułem przeogromny) napisałem po powrocie z kina i jeszcze raz odsyłam do opisu.
Kolejne zarzuty. Drewniane aktorstwo, beznadziejne dialogi. Przykład? Analiza? Dowód? Nie będzie.
W recenzji podobnie. Nie odróżniasz jeszcze swojego gustu od tego, co zawiera film. Nic dziwnego, że go nie zrozumiałeś. :) Pozdro. Pozwolę sobie skończyć rozmowę, bo już wiemy, że gdy pytam o konkret, analizę i uzasadnienie, to nawet nie masz pojęcia, o co pytam.
Przykład? Analiza? Dowód? Pomyliło ci się recenzowanie filmu z analizą matematyczną.
Czego mam dowodzić? Co analizować? Niemal każdą rozegzaltowaną kwestię Anne Hathaway? Mam podać dokładnie w której minucie pada? Mam analizować każde słowo Matthew McConaughey'a, który jest parodią samego siebie? Cedzi połowę wyrazów tak, jakby nie defekował od tygodnia. A może konsekwencję w budowaniu charakteru? Cooper od pierwszej sceny powtarza, że duchów nie ma, a jak widzi kupki piasku na podłodze, to od razu wie, że to współrzędne i to w dodatku binarne?
"Nie odróżniasz jeszcze swojego gustu od tego, co zawiera film."
Nie, ty nie odróżniasz subiektywnej recenzji od jakiejś bezosobowej, dogłębnej analizy matematycznej.
Jeśli twierdzisz, że tylko analiza matematyczna może być rozsądna, to kończymy rozmowę, misiek. Nie będę Cię już dręczyć i męczyć.
Gust ma byle bachor. Przez to, że pleciesz bzdury, że popełniasz błędy, przekłamujesz i manipulujesz, przez to wszystko recenzja nie nabiera smaku. Chyba że, korzystając z Twoich metafor, smaku gówna. Bo nie mówi jaki jest film, a tylko jaki recenzent.
Gdy rzucasz hasełkiem, jakimkolwiek, o drewnianych dialogach etc, a ktoś Cię pyta o cokolwiek na poparcie, mógłbyś dać cokolwiek na poparcie. Gdy ktoś zadaje pytanie, mógłbyś go nie ominąć jakby go nie było. Taka rozmowa ludzi, którzy mają coś do powiedzenia. Ale podejrzewam, że to też zbyt matematyczne. Dlatego naprawdę, nie ryzykuj, że się spocisz. Pisz po swojemu, infantylnie, wprowadzając w błąd ludzi, którzy filmu nie widzieli, a jeszcze się chwal, że to nie jest bezosobowe.
"jakiejś" analizy matematycznej? Jakiś to Ty jesteś. Jeden z wielu z własnym gustem, a bez zdolności krytycznych. Po stylu dowodu matematycznego można, oczywiście nie zawsze, rozpoznać osobę. Jest to dla laika prawdopodobnie niewyobrażalne tak bardzo, jak umieszczenie w recenzji uzasadnienia dla stawianych tez. Jakiś kosmos.
To już przechodzimy na "misiek"? Kto tu się spocił? :)
Dyskutujesz z argumentami, które sam mi wkładasz w wypowiedzi. Nie pisałem, że "tylko analiza matematyczna może być rozsądna". Dobierasz sobie moje wypowiedzi, interpretujesz na niestworzone tezy i potem z nimi zaciekle polemizujesz. Mam wrażenie, że jestem w tej rozmowie zbędny, bo sam świetnie sobie radzisz.
W kółko powtarzasz jak plotę bzdury, przekłamuję i manipuluję, a nie widziałem nawet jednego (UWAGA) dowodu na poparcie tych tez. Żadnych analiz? Brzmi znajomo? :)
Jeśli z mojej wypowiedzi nie jesteś w stanie wyczytać jaki to jest film WEDŁUG MNIE, to masz problem z czytaniem ze zrozumieniem.
Drewniane dialogi - prawie każdy w filmie. Rozmowa Brand o miłości pokonującej czas i przestrzeń, didaskalia omyłkowo czytane przez Manna (nie wierzę, że naprawdę w scenariuszu kazali mu mówić co czuje) w scenie jak Cooperowi powietrze ucieka ze skafandra?
Pisałem o niekonsekwencji budowania charakterów, podałem przykład.
Sprawa wygląda tak: tobie się bardzo podobało (stąd 9). Nie mam z tym problemu, każdy ma swoje gusta. Mi nie, dałem temu wyraz. Najwyraźniej nie możesz przeżyć, że ktoś myśli inaczej i uważa przekazywanie sekretów wszechświata z czarnej dziury za pomocą sekundnika w zegarku ojca jest żenująco głupie. Nie jesteś ordynarnym trolem więc próbujesz wchodzić tu na jakieś yntelygentne tony, ale koniec końców jest taki sam: jak śmiałem źle napisać o takim arcydziele jak Interstellar.
Z naszej dwójki to ty na razie nie napisałeś nic, żeby poprzeć swoją ocenę, albo zauważyć, że jednak jakieś przykłady podałem. Krytyka krytyki dla sportu, ot co.
Przeszliśmy na "misiek", miśku, gdy mnie poinformowałeś, że masz zamiar pozostać nierzetelny, nie zacząć argumentować zasadnie tak długo, aż ktoś nie uczyni krytyki filmowej częścią analizy matematycznej. Skoro mam do czynienia z dzieckiem, powinienem się zwracać jak do dziecka.
Z naszej dwójki ja napisałem dużo, ty bełkot. Nie tobie oceniać, bo ty, jak przyznałeś, wolisz być subiektywnie nierzetelny.
Dostałeś krytykę z argumentacją. Nie odniosłeś się słowem do argumentacji, stąd uznanie cię za niedojrzałego emocjonalnie i intelektualnie gimnazistę. Masz prawo się poprawić, masz prawo nie poprawiać.
Sprawa wygląda tak: film mi się podobał. Tobie nie. Ty mi wmawiasz, że krytykuję twoje przekłamania dlatego, że mi się podobał. A ja powtarzam raz po raz, że krytykuję kłamstwo za to, że odstaje od prawdy. Krytykuję nierzetelność, bo jest niepoważna. Krytykuję błędy, bo to błędy. A twoją ocenę, ciebie, twoją rodzinę i przyszłość mam gdzieś, jak cały świat. Naprawdę. Nikogo nie obchodzisz. Dlatego mi nie wmawiaj, że nie mogę przeżyć, że myślisz inaczej. Trudność sprawia mi tylko twoje kłamstwo, że cokolwiek myślisz.
Papsy, pimpuś.
"Z naszej dwójki ja napisałem dużo, ty bełkot."
To w sumie wystarczy za podsumowanie. Z twojej strony nie padł ani jeden argument poza sugerowaniem, że jestem nierzetelny i nie podoba ci się to co napisałem. Ani jedno słowo nie wskazuje gdzie są owe kłamstwa, odstępstwa od prawdy etc. Ani słowem nie napisałeś poza tym, ze oczywiście są i to w ilości niemożliwej do zniesienia przez takiego członka mensy jak, ma się rozumieć, ty.
Krytykujesz kłamstwa, błędy i nierzetelność, bo są. Gdzie są? To już słodka tajemnica, ja się mam domyślić. Jesteś dokładny i metodyczny jak, nie przymierzając, Antoni Macierewicz ze swoimi "ekspertami".
Last but not least, na przestrzeni kilku wypowiedzi przechodzisz od intelektualisty do zwykłego chama sugerującego komuś bycie niedojrzałym emocjonalnie i intelektualnie gimnazistą. Słabe to, niskie. Pimpuś i misiek - takimi zwrotami możesz nazywać sobie podobnych. Ja z kimś takim nie zwykłem długo polemizować. Zawsze ściąga w końcu dyskusję do swojego poziomu, a potem wygrywa przez doświadczenie. Dlatego, w odróżnieniu od Ciebie, jak piszę, że kończę tą bezcelową dysputę - piszę serio. Miłego trolowania gdzie indziej.
Z mojej strony padło sporo argumentów, wciąż są zapisane wyżej. Nie odniosłeś się do żadnego. Rozumiem, że w gimnazjum, gdy nie umiesz kolegi przegadać, mówisz mu "z twojej strony nie padł argument" i już przegadałeś. Bo to puste odzywki, dokładnie tak, jak nieuzasadnione zarzuty pod kątem filmu.
Dobrze jakość tej rozmowy oddaje twoje przekonanie, że subiektywizm oznacza nieścisłość i przekłamania, a ścisłość i napisanie prawdy, bez przeinaczeń, wykoślawień, przemytów i zupełnych kłamstw, pozbawia tekst smaku. Argumentujesz jak człowiek strasznie niedojrzały, zostałeś i tak potraktowany za dobrze.
Polemizować to jeszcze nie zacząłeś, na razie szczekasz. Więc nie mów mi o kimś takim. Idź pisz dalej bzdury do kolegów gimbusiów. Pimpusiem i miśkiem zawsze nazywałem i będę nazywał tylko ludzi, którzy nie zasługują na poważne traktowanie. Nigdy dorównujących mi inteligencją. Nigdy.
Krytykuję kłamstwa i nierzetelność - PATRZ WYŻEJ. Albo poproś tę osobę w rodzinie, która czytać umie, żeby Ci pomogła. Napisałem, ominąłeś, teraz twierdzisz, że nie ma. Możemy punktować krok po kroku, ale po co? Ty nie będziesz odpowiadać na pytania, jak to miało miejsce dotychczas, nie ustosunkujesz się do niczego, a ja się będę produkował, żeby przeczytać jakieś riposty na poziomie upośledzonym "nie możesz znieść że ktoś krytykuje film Nolana". :) No bez jaj. Nie jesteś rozmówcą. Jesteś dzieckiem, które mogę (odpłatnie) uczyć, ale nie jesteś w stanie nawiązać rozmowy, co pokazałeś wyżej.
Natomiast pyskujesz jak znakomity, pierwszorzędny szczyl. Jak będę małego wygadanego gnoja potrzebować, to cię zawołam.
Nie sugeruję ci, że jesteś niedojrzałym emocjonalnie gimnazjalistą. Ja ci wprost to piszę, bo jesteś niedojrzałym emocjonalnie i intelektualnie gimnazjalistą, a jeśli skończyłeś szkołę oszukując nauczycieli, to tym dla mojej oceny twojej osoby gorzej. Nie jest chamstwem napisanie idiocie, że jest idiotą. Ogólnie pisanie prawdy raz nazywasz bezsmakowym, raz chamstwem. Ja nazywam pisaniem prawdy. Jeśli cię kiedyś zaboli, że twoją bezmyślność ktoś widzi, spróbuj ograniczyć swoją bezmyślność, nie czyjeś widzenie. To będzie dojrzalsze. Pierwszy krok na drodze do liceum.
W sensie, że mnie? Nie żartuj.
Nie komentuję dalszych farmazonów człowieka, który operuje na ogólnikach od samego początku rozmowy. Po podaniu przykładów na pewne rzeczy w filmie, usilnie twierdzi, że przykładów nie podałem. Jak ktoś nie rozumie słowa czytanego - nic nie wskóram.
A najlepsze, że w ogóle go nie obchodzę. Ani trochę! Tak bardzo, że po tym jak skończyłem z nim pisać, musiał wysmażyć aż trzy obraźliwe teksty, żeby sobie ulżyć. Strach myśleć ile by z siebie wypluł jakbym go obchodził! ;)