że Cooper był w pokoju córki, zanim poleciał w kosmos... Przecież to nie miało prawa się wydarzyć
bo jeszcze nie poleciał...
Zrozumiałem, ale chodzi mi oto, że on teoretycznie cofnął się w czasie dopiero gdy poleciał w kosmos. Musiała stworzyć się zatem alternatywna przeszłość, równoległa do rzeczywistości... no, nie wiem... film mi się podobał, ale zawsze uważałem podróże w przeszłość za niemożliwe, bo zmieniające za bardzo przyszłość. To tak jakby ktoś cofnął się w czasie i zabił mojego ojca. Co wtedy stanie się ze mną?Paradoks, który występuje w filmie jest dla mnie nie do ogarnięcia... ale to nie przekreśla filmu jako wartego obejrzenia.
Czas jest wymiarem fizycznym i ma takie takie właściwości jak przestrzeń.Można go naginać i używać skrótów(scena z przebijaniem kartki długopisem)
http://encyklopediafantastyki.pl/images/thumb/5/5d/Wormhole2.jpg/240px-Wormhole2 .jpg
W trójwymiarowym wszechświecie czas ma jeden wymiar więc nie można wykroczyć poza niego.We rzeczywistości 4-5 i więcej wymiarowej czas może być dwu i więcej wymiarowy.W scenie pod koniec z wypychaniem książek był trójwymiarowy.
W fizyce mówi się o wielu wymiarach - 10, 11..... ale czas to zawsze jeden wymiar, a reszta to wymiary przestrzenne (ja w każdym razie nie kojarzę takiej w której czas byłby wielowymiarowy). Także jeśli następuje zakrzywienie czasoprzestrzeni, to czas nie staje się przez to 2-wymiarowy.
Autor oczywiście mógł sobie wyobrazić czas, jak chciał, a w przypadku sceny w układzie sześcianów (tesarakcie, czyli w sześcianie 5D) po prostu musiał użyć jakiegoś wizualnego zabiegu, aby te 5 wymiarów przedstawić.
Naginać można PRAWDOPODOBNIE czasoprzestrzeń. Powtarzam, CZASOPRZESTRZEŃ. Nie czas. Czas nie jest wymiarem przestrzennym.
"wymiarem fizycznym" - Może być w ogóle jakiś wymiar niefizyczny?
Zrobiła się nam ciekawa dyskusja akademicka... Ja nadal uważam, że cofanie się w czasie jest niemożliwe, albo co najmniej nie możliwe jest ingerowanie w wydarzenia z przeszłości, ponieważ najmniejsza nawet ingerencja powodowała by powstanie alternatywnej wersji teraźniejszości. Idealnym przykładem jest telewizja. Możemy oglądać historyczne nagrania, ale jesteśmy tylko świadkami wydarzeń i nie możemy ich zmienić. Uważam też, że kwestia pojmowania czasu to jedno z fundamentalnych pytań ludzkości, tak samo jak powstanie wszechświata.
No właśnie wszyscy niby twierdzą, że pętla nie musi mieć początku tylko nagle JEST. Do mnie to niespecjalnie przemawia. W programowaniu każdą pętlę muszę jakoś zacząć nawet jeśli potem trwa nieskończoność.
Więc zgadzam się. Cooper znalazł współrzędne->Cooper poleciał->Cooper trafił do czarnej dziury->Cooper wysłał współrzędne->Cooper poleciał. To logiczne. Natomiast nadal nie wiem jak poleciał za pierwszym razem.
> W programowaniu każdą pętlę muszę jakoś zacząć nawet jeśli potem trwa nieskończoność.
A pomyśl o modelu cyklicznego Wszechświata.... Po Wielkim Wybuchu Wszechświat się rozszerza... co raz wolniej i wolniej, aż dojdzie do momentu, gdy zacznie się zapadać. Wówczas znowu się skurczy do osobliwości i znowu wybuchnie i tak w kółko i w kółko i w kółko.... Bez początku i końca. Tu też nie ma tego pierwszego "bam", nie musi być żadnej siły sprawczej, tylko pętla, która trwa w nieskończoność.
Oczywiście w zamian można wyobrazić sobie siłę sprawczą w postaci Boga, ale to już kwestia światopoglądu - teistycznego lub ateistycznego. W przypadku światopoglądu ateistycznego właściwie ciężko wyobrazić sobie jakiś początek, bo niby skąd i jak, coś kompletnie z niczego i bez przyczyny?
Jasne ale to trochę jak starożytni z pływami czy zaćmieniem księżyca: pytanie zasadnicze - nie było początku wszechświata czy po prostu mamy za małą wiedzę, żeby zrozumieć co było na początku? :)
Tyle, że bazując na aksjomacie o przyczynowo-skutkowej naturze świata, nigdy nie dojdziemy do pierwszej przyczyny (abstrahując od Boga). W związku z tym taka pętla bez początku i końca jest nie mniej prawdopodobna od historii liniowej, bez swojego początku, a nawet bardziej przemawia do wyobraźni.
Może. Ja lubię myśleć, że gdzieś to się musiało zacząć chociaż Boga to akurat nie mieszam do nauki ;)
Nie wydaje mi się, abyśmy z naukowego punktu widzenia, stwierdzili kiedyś "udało się! dobrnęliśmy do początku". Powiedzmy, że teoria wielkiego wybuchu jest OK. Wówczas powstanie pytanie, "a skąd na początku wzięła się osobliwość, która wybuchła"? Jeśli na nie odpowiesz, np. że z powodu białej dziury, która powstała na skutek czarnej dziury, to za chwilę zapytasz, "a skąd ta czarna dziura"? I tak w kółko w nieskończoność. Nie mówię, że istnieje Bóg (i nie zamierzam go mieszać do nauki), ale tylko przez deus ex machina można ten łańcuch przerwać. Inaczej zawsze wskazując na jakąś przyczynę, trzeba by zapytać o przyczynę tej przyczyny. Dlatego takie zapętlenie całej historii (bez początku) wcale niekoniecznie jest głupie (szczególnie, że czas jest względny). Może czas robi takie wolty, zataczając koła, nie biegnąć liniowo, ani po spirali.
W miejscu do którego trafił (osobliwość), czas był wymiarem po którym można się poruszać (różne sceny z życia córki).
No ale, żeby tam trafić musiał najpierw polecieć. Żeby polecieć musiał mieć współrzędne.
NIe rozumiesz, że tam gdzie trafił Cooper, czas nie liczył sie tak jak na Ziemi?Czas nie grał ważnej roli i można było sie po nim jakby poruszać
Rozumiem. Facet mógł wszystko i w każdym czasie. Ale jak tam trafił za pierwszym razem? O to chodzi.
Czyli jednak nie rozumiesz... Czym jest wg Ciebie ten "pierwszy raz"? Na podstawie logicznego rozumowania można przyjąć, że "pierwszy raz" to POCZĄTEK jakiejś powtarzalnej serii. Początek czyli "czas 0" (t=0). Druga seria (czyli powtórzenie wydarzeń z serii pierwszej) to t=1, trzecia pętla to t=2 itd... Tak rozumujemy my, bo znamy tylko jeden wymiar czasowy.
A teraz załóżmy, że czas nie płynie tylko do przodu... że po t=1 może nastąpić t=0. Dodatkowo załóżmy jeszcze, że czas nie płynie liniowo, czyli po t=1 może nastąpić t=-3 albo t=50 albo t=pierwiastek z 6 (pomijając wszystko po drodze).
W takim wypadku założyć można, że facet nigdy nie trafił do czarnej dziury "za pierwszym razem". On tam trafiał od zawsze.
Tak jak pytał marzasz... co stanie się wtedy, kiedy cofniesz się w czasie i zabijesz własnego ojca, przed tym jak Ty się urodzisz? Nigdy nie będziesz istniał, więc nigdy nie cofniesz się w czasie i nigdy nie zabijesz własnego ojca... A jeśli nigdy go nie zabiłeś, to znaczy, że istniejesz i cofniesz się w czasie i go zabijesz...
Wydaje się to nielogiczne i niezrozumiałe, ale tylko dlatego, że nasze umysły takie to czynią. Proponuję pooglądać na National Geographic program "zagadki umysłu". Można się wtedy przekonać jak nasze własne mózgi nas oszukują i zmieniają rzeczywistość.
I pamiętać trzeba, że praktycznie cała obecnie znana fizyka opiera się na jednym wzorze E=mc^2 który powstał kilkadziesiąt lat temu. A co by było gdyby okazało się, że prędkość światła (c) nie jest stała i nie jest największą możliwą prędkością?
No właśnie o to chodzi. Stephen Hawking napisał książkę w której zaznacza, że czas jest jedyną wielkościa która jest ponad wszystkimi innymi siłami poza siłą grawitacji.Oczywiście na Ziemi, dlatego wszystko się wiąze z czasem. W Czarnej dziurze czas wcale nie jest tak ważny dlatego że występuje zagiecie czasoprzestrzeni i wychodzi na to że on wpadał tam zawsze. Tak samo jest z Bogiem. Ponoć był od zawsze. Ale my tego nie rozumiemy że był od zawsze bo w końcu nig\by wszystko ma swój poczatek i koniec :)
A odnośnie tego, że prędkość światła nie jest największą możliwą prędkością, to naukowcy byli blisko obalenia tego twierdzenia, bo jest cos takiego jak Bozon Higgsa i naukowcą udało się te cząsteczki wprowadzić w taki stan, gdzie osiągną wartość zbliżoną do prędkości światła. Co ciekawe te cząsteczki maja swoją masę więc robi się naprawdę ciekawie w świecie nauki :D
Właśnie dlatego że oglądam programy typu "Zagadki Umysłu", zadaję takie pytania... Po prostu nie jestem w stanie zrozumieć takiego paradoksu... Mogę zrozumieć, że czas płynie różnie w różnych okolicznościach. Rozumiem paradoks bliźniat, ale cofania się w czasie nie jestem w stanie ogarnąć...
nie miało miejsca żadne "cofanie w czasie".....będąc w piątym wymiarze czas nie istnieje....masz dostęp do każdego momentu i miejsca czasoprzestrzeni czterowymiarowej więc możesz na nią wpływać dowolnie
Nawiązanie do "Zagadek..." było celowe. Chodzi o to, że pewnych rzeczy nie można wytłumaczyć, bo ogranicza nas sposób postrzegania rzeczywistości przez nasz umysł.
Jak istocie 2-wymiarowej "pokazać" istnienie trzeciego wymiaru? No po prostu się nie da.
Tak samo my prawdopodobnie nigdy nie udowodnimy, że istnieją inne wymiary, niż te, które znamy. Co nie znaczy, że nie istnieją ;)
Też nie rozumiem cofania się w czasie. Jako nastolatek oglądałem "Powrót do przeszłości" gdzie mieliśmy sceny związane z podróżą wstecz, nie powiem, całkiem udane jak na tamten wiek, wręcz śmieszne, ale i przerażające zarazem.
Teraz uśmiecham się do siebie na myśl o tym że mogłbym zobaczyć sam siebie, jak idę ulicą - gdybym się cofnął do tyłu.
Może nawet podszedłbym do siebie, zagadał jakoś... hehe
nie wiem jak filmu, ale twojego języka na pewno nie rozumiem... za dużo w nim powtarzających się samogłosek.
nie jest to możliwe. to paradoks.
zaprasza do tematu, w którym zebrałem wszystkie bzdety filmu do kupy
http://www.filmweb.pl/film/Interstellar-2014-375629/discussion/Niestety+film+zaw iera+stek+bzdur%2C+kt%C3%B3re+psuj%C4%85+ca%C5%82o%C5%9B%C4%87%2C+a+szkoda+-+pos tanowi%C5%82em+wypisa%C4%87+je+w+jednym+miejscu.,2542546
Mam jeszcze jeden absurd... powiedzmy, ze nasi profesorowie z forum mają racje i można wpływać na przeszłość... dlaczego więc Cooper nie przekazał sobie z przeszłości na którą planetę lecieć... Wtedy zyskałby kilkadziesiąt lat i spotkał się z córką... no, ale wtedy nie wleciałby do czarnej dziury i nie przekazał sobie info.... co za bzdet... : D
Hmmm znasz taki film.... Terminator? ;) rebeliant z przyszłości cofa się w czasie by uchronić matkę przywódcy rebelii..... i okazuje się, że to on jest jego ojcem....
To jest tylko film....
Ok, ale na forum, grupa profesorów mechaniki kwantowej, usilnie próbuje udowodnić, że to prawda... stąd moje pytanie na początku... ja także traktuję ten film nie jako dokument, w który trzeba bezapelacyjnie wierzyć, ale jako dobrą rozrywkę.
Jeżeli podróże w czasie są możliwe to wiążą się z tym różne paradoksy np czy możliwe jest cofnąć się w czasie i zabić własnego ojca zanim spotkał matkę? ...i sytuacja pokazana w filmie jest możliwa...
Proszę w takim razie o wyjaśnienie... Moim zdaniem jednak nie, ponieważ wpływanie na przeszłość wiązałoby się z konsekwencjami w przyszłości. Gdyby np Cooper będąc w sześcianie napisał sobie podpowiedź, że ma lecieć na planetę Edmundsona, nigdy nie wlaciałby do dziury i nigdy nie wysłał by sobie tej wiadomości... Wielokrotnie tu na forum podawałem ten przykład i nikt nie potrafił go racjonalnie wytłumaczyć. Jedyną w miarę racjonalną teorią, jest teoria w której istnieje nieskończenie wiele alternatywnych światów...
Cooperowi zależało na uratowaniu rodziny i ludzi żyjących na Ziemi... nie ludzi jako gatunku... to się już stało przez pojawienie się wormhola. Gdyby poleciał na Edmunsona ludzkość by przetrwała, ale nie uratowałby córki.
Dlaczego nie? Przecież równolegle przekazał prawidłowy wzór... ale... możliwe byłoby to tylko wtedy gdyby można było wpływać na przeszłość, co moim skromnym zdaniem nie jest możliwe...dlatego pomimo mojego szacunku dla filmu, uważam ten jeden wątek za nielogiczny...
Tak jak cała masa innych "nielogicznych" wątków w filmach z cofaniem się w czasie... :)
wtedy by nie wpadł do czarnej dziury i nie mógł by przekazać wzoru ;) ludzkość by przetrwała, ale nie ci na ziemi...
No i dochodzimy do mojego pierwszego pytania... czyli będąc w sześcianie Cooper mógł moim zdaniem obserwować przeszłość, ale nie wpływać fizycznie na nią... dlaczego? Ponieważ Cooper z pokoju jeszcze nie poleciał...
Też nie rozumiem cofania się w czasie. Jako nastolatek oglądałem "Powrót do przeszłości" gdzie mieliśmy sceny związane z podróżą wstecz, nie powiem, całkiem udane jak na tamten wiek, wręcz śmieszne, ale i przerażające zarazem.
Teraz uśmiecham się do siebie na myśl o tym że mogłbym zobaczyć sam siebie, jak idę ulicą - gdybym się cofnął do tyłu.
Może nawet podszedłbym do siebie, zagadał jakoś... hehe
Tesserakt był specjalnie stworzony dla Coopera (prawdopodobnie przez niego samego) Był tak stworzony aby mógł w miarę szybko nauczyć się "go obsługiwać" mógł obserwować każdą sekundę z przeszłości i przyszłości pokoju Murph. Niektórzy naukowcy nazywają taki pojedynczy wycinek z linii czasu "klatką kwantową" (quantum frame) .Potem Cooper nauczył się wysyłać wiadomości za pomocą fal grawitacyjnych.
Zadając takie pytania i oczekując od Nolana odpowiedzi brniesz przez największą zagadkę świata i ludzkości. I kwestie co było pierwsze jajko czy kura. Albo co to jest nieskończoność. 10 wymiarów już zostało przeliczone i nasza matematyka działa w którymś z wymiarów - jest to dowiedzione. A to , że akurat ludzki mózg nie jest w stanie tego ogarnąć - bo jakby ogarniał to by tych pytań nie było - wciąż się rozwijamy i może kiedyś zrozumiemy. A podejrzewam, że Nolan chciał być jak najbliżej nauki i nie dał odpowiedzi na pytania - na które nie znamy odpowiedzi... proste.
Stwierdzenie, że wszechświat się rozszerza - też przecież jest zajmujące - od razu można spytać, ale gdzie się rozszerza? Skoro jest wszechświatem itd itp. I jak ktoś by to wiedział to by Watykan ze swoimi bajami padł overnight.
wystarczy poznać dokładne zasady mechaniki kwantowej i to już byłby wieli krok na przód :-)
Oooo...to jest dobrze napisane. Ale ludzie już są tak stworzeni, że chcą znać wszystkie odpowiedzi... My MUSIMY wiedzieć. Dlatego ludzie dawno temu, kiedy zaczęli sobie zadawać pytanie egzystencjonalne, nie mogąc ich wyjaśnić, stworzyli Stwórcę. Dlatego ja, pomimo tego, że nic mi to nie da, neguję możliwość jakiejkolwiek najmniejszej ingerencji w przeszłość. Nawet tej za pomocą anomalii grawitacyjnej. Nie jestem umysłem ścisłym, ale życie nauczyło mnie logicznego myślenia. Dlatego w tym filmie, nurtuje mnii ta jedna scena.
No i właśnie o to chodzi. Każdy jest ciekawy - dzięki temu w ogóle istnieje rozwój.
Ale skoro istnieje nieskończoność - to może on nie wpłynął nigdy "ten pierwszy raz" i nigdy nie wrócił się pierwszy raz w przeszłość tylko nie było początku, ani nie będzie końca?
Pojmujemy czas liniowo - i dobrze, bo jest czas biologiczno-chemiczny, który nie ma nic wspólnego z zegarkami. Nie wejdziesz do tej samej rzeki. Nawet czas około czarnej dziury - o ile mnie pamięć nie myli - to patrzącemu się wydaje, że widzi kogoś mega długo. Nie wiem nie znam się na tym - nigdy tam nie byłam:]
A jak on się wrócił? No właśnie może istniał w 3osobach na raz? Czyli idealna pętla. Czyli brak początku i końca i brak pytania - o to co było pierwsze. A w filmie - pokazany czas liniowy.
Czyli można zabrnąć po kolana w teorie o równoległych światach w których dzieje się to samo w różnych momentach czasu. :) Zmieniasz jedną zmienną i się zmienia we wszystkich momentach wszędzie. Zaraz do Incepcji dojdziemy;)