PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=375629}
8,0 424 tys. ocen
8,0 10 1 423987
6,4 84 krytyków
Interstellar
powrót do forum filmu Interstellar

wyszedłem z kina nieco oszołomiony.

W głowie dźwięczała mi muzyka do filmu. Z jednej strony ujmująca, a z drugiej wręcz przeciwnie.
Ładne malowanie wyobraźni twórców poprzez obraz. Wizualnie film, jest dość „estetyczny”, jednakże będę się upierał, że scenariusz jest zbyt mocno przekombinowany. Do tego niemiłosiernie rozbudowany wątek relacji córki i ojca.

Zdaję sobie sprawę, że na temat tego filmu postawiono szereg pytań i wyrażono mnóstwo opinii.

Pomimo to, sam sobie zadałem pytanie. Czy „filozoficznie” Nolan zbliżył się do Kubricka?

Po dzisiejszym i dość późnym wyjściu z kina, znam wreszcie odpowiedź.

Niestety, nie zbliżył się do Mistrza.

Rob_Rock

Również czekam na przełom w świecie kina SF. Ale być może jest to zbytnia naiwność?

użytkownik usunięty
regan_5000

Zdajesz sobie sprawe, że większość książek, które zdobyły Hugo czy Nebule nie nadają się wcale do ekranizacji a i producenci wolą nie wydawać kasy na żyjących autorów. Może gdyby poznali Mutantów Markowskiego albo Umrzeć by nie zginąć czy chociażby Schron Jabłońskiego, te książki nadawały by się na duży ekran a Umrzeć by nie zginąć byłby mega widowiskowy.

ocenił(a) film na 9
Rob_Rock

"Do tego niemiłosiernie rozbudowany wątek relacji córki i ojca." - Trudno, żeby było inaczej, skoro relacje Coopera z córką to główny temat filmu.

ocenił(a) film na 6
Chuchu

Tak, zgadzam się z Tobą - to wypełnia większą część filmu. I dlatego nad tym boleję. A przecież tak niewiele brakowało, aby całość nabrała innego i nieco lepszego "wymiaru".

ocenił(a) film na 6
Rob_Rock

A dla mnie relacje Coopera z córką to dobry klucz do całego filmu.
Konflikt między ocaleniem siebie i swoich bliskich a ocaleniem gatunku.
Wątpliwości człowieka na Ziemi, czy jest sam, czy został porzucony, oszukany (tu nawet doszukiwałabym się aluzji do dylematów religijnych - czy Bóg nas porzucił? Nie wiem, na ile przeginam w tym momencie, ale to jedna z myśli, które zaświtały mi po filmie).
Temat komunikacji między różnymi rzeczywistościami, który można sprowadzić do komunikacji między ludźmi czy człowieka z samym sobą.
Dla mnie ten wątek był dość wdzięczny i właśnie ładnie spinał różne elementy filmu.

ocenił(a) film na 8
szpieg_ola

Wątek tej relacji był potrzebny. W filmie pada nawet zdanie, że nie tylko grawitacja, ale również miłość potrafi pokonywać bariery wymiarów i prędkości światła. Moim zdaniem miłość Coopera, była czymś co pozwoliło mu na komunikację z istotami wyższymi, które stworzyły wormhole i przeprogramowały czarną dziurę tak, by widział piąty wymiar w trzech wymiarach i oparły się przy tym na jego uczuciach do córki. Nolan moim zdaniem sugeruje tu, że miłość jest czymś uniwersalnym, nawet dla istot z wyższych wymiarów, czy też nawiązuje tu wręcz do miłości w odniesieniu do Boga, Aniołów, bóstw greckich, obcych, czy czegokolwiek co tam ten wormhole stworzyło.

ocenił(a) film na 6
barry4500

Czy tylko ja postrzegam dosłownie wypowiedziane w piątym wymiarze zdanie "te istoty to my"? Pytam z ciekawości.
Bo mnie się wydawało, że chodziło tu o sugestię, że ludzie w przyszłości byli w stanie wpłynąć na ten moment i stworzyć dla Coopera warunki do komunikacji z Murphy. Wynikłby tutaj oczywiście paradoks - ocalaliby samych siebie, zmieniając przeszłe zdarzenia.
Zastanawiam się, czy przekombinowuję i widzę to zbyt dosłownie, a twórcom filmu chodziło o metaforę.

Rob_Rock

No ale właśnie o to chodzi: o relacje międzyludzkie, o miłość, która jest dodatkowym "wymiarem" wszechświata, o to, że ratunkiem dla ludzi są sami... ludzie itp. Może brzmi to banalnie, ale "Interstellar" to trochę taka "Odyseja kosmiczna" Kubricka w wymiarze "intymnym" i "ludzkim" - nie ma tajemniczego prostopadłościanu, który może symbolizować wszystko od Boga po kosmitów. Albo raczej jest ("mówiąca" ściana z książkami), ale tym, kto za nią "stoi" jest... człowiek.

Mnie to ujęło, że to z jednej strony rozbuchana opowieść o podróżach międzygwiezdnych, a z drugiej bardzo intymny, rodzinny dramat o relacjach ojca z córką. Dramat nabrał "galaktycznego" wymiaru, a "kosmiczny" wymiar skurczył się do poziomu międzyludzkiej relacji. Nolan zachwyca się Malickiem - i jeśli tak odczytać jego film, jak napisałem wyżej, to można odnaleźć w nim inspiracje "Drzewem życia", ale bez jego wymiaru mistycznego i religijnego (i całe szczęście!).

IMO film absolutnie wybitny, tak dobrego sci-fi nie widziałem od WIELU lat. :)

ocenił(a) film na 5
Davus

"Miłość, która jest dodatkowym wymiarem wszechświata" - Toż to Paolo Coehlo!
Zmarnowany potencjał na dobry film -.-

KKKapril

E tam, Coelho od nie-Coelho nie odróżnia się po tym, CO zostało powiedziane, tylko JAK. Mądrości typu: "Miłość [...] jest dodatkowym wymiarem wszechświata" to i u Goethego da się znaleźć, Mickiewicza, Prousta, czy Tołstoja. :P

Jasne, Nolanowie nie są specami od wykwintnych dialogów, ale reżyserem Ch. Nolan jest znakomitym, a jego wizja jest na tyle potężna, że trudno się jej oprzeć. Od strony czysto filmowej "Interstellar" to jedno z najlepszych widowisk w historii kina - czy się to komuś podoba czy nie. :P

Davus

"Od strony czysto filmowej "Interstellar" to jedno z najlepszych widowisk w historii kina - czy się to komuś podoba czy nie. :P "

Bzdury obywatelu prawicie. Nie tylko bowiem w historii kina ale nawet w wąskim gatunku sci fi jest multum produkcji które biją pod względem widowiskowości filmik Nolana. Większość akcji poza Ziemią to ujęcia wewnątrz statków, na twarze aktorów bawiących się w Paulo Coelho albo na wodnej czy lodowej planecie które NICZYM nie zachwycają i które nie stały obok określeń WIDOWISKOWY.

W "Interstellar" na 3 godziny seansu widowiskowych scen jest może z 10-15 minut w porywach - czy to się komuś podoba czy nie.

A z tym absolutnie wybitnym filmem to już totalnie pojechałeś. Ludzie są zachwyceni że nagle lubią sci-fi ale to dlatego, że tego sci-fi tak naprawdę nie dostali. Dostali ckliwą banalną historyjkę w której elementy stanowiące sci-fi są tylko subtelnym dodatkiem. Gdyby mieli oglądać twarde sci-fi bez takich emocjonalnych zagrywek jakie Nolan zaproponował to nagle by się okazało że jednak nie lubią sci-fi. Film średni, nic specjalnego.

filmowy_man

Cóż, masz prawo się nie znać, jak każdy. :)

ocenił(a) film na 5
Davus

Davus - Taki wypowiedziami poświadczasz, że jesteś albo głupi, albo bezczelny.

KKKapril

Ani głupi ani bezczelny - raczej po prostu: znający się na rzeczy. :P

ocenił(a) film na 5
Davus

Nic tak nie potwierdza, że się nie znasz, niż stwierdzenie, że na czymś się znasz. Muszę Cię zawieść, prowadzenie bloga o filmach nie wyróżnia cię spośród szarego tłumu.

Czyli bezczelny z głupoty. Częsty przypadek.

KKKapril

Stwierdzenie, że się znam, kiedy się znam, potwierdza wyłącznie, że się znam. :P

Ty natomiast nie znasz się, boś nie tylko głupi, ale i nieświadomy swojej głupoty. Smutne. :(

ocenił(a) film na 9
Rob_Rock

Uwielbiam SF, uwielbim kino SF. Jednak jak mnie cos nudzi to nie moge powiedziec inaczaj niz tak jak sie sparwy maja. Mnie najzwyczajniej na swiecie 2001 Odyseja nudzila. Obejrzalem to kiedys z obowiazku ze tak powiem, i dla mnie film Nolana jest duzo lepszy niz film Kubricka.

ocenił(a) film na 6
Aretus

Każdy ma prawo do subiektywnej oceny. "Odyseja" to prawdziwe filozoficzne pytania i próba ich odpowiedzi.

Kubrick w moim odczuciu, pokazał już wszystko. Cała reszta po nim, jest jedynie dalekim echem jego wyjątkowego i ponadczasowego dzieła sztuki.

ocenił(a) film na 9
Rob_Rock

Oczywiscie ze Tak. Kazdy ma do tego prawo. Dla mnie Odyseja to kawal nudnego pseudo-filozofocznego kina w sosie SF. Nie robilo to na mnie zupelnie wrazenia. Zreszta Kubrick nie jest w moich oczach jakims mistrzem czy wybitnym rezyserem, Jego fatalna adaptacja genialnej ksiazki Mechaniczna Pomarancza, czy rownie beznadziejny film Lsnienie na podstawie znakomtej ksizki, ktory ratowal tylko Nicholson. O Oczach szeroko zamknietych nawet nie wspomne. Tak naprawde zacny byl tylko Spartakus. Duzo bardziej cenie sobie np. Ridleya Scotta czy Briana De Palme.

ocenił(a) film na 5
Rob_Rock

"Kubrick w moim odczuciu, pokazał już wszystko. Cała reszta po nim, jest jedynie dalekim echem jego wyjątkowego i ponadczasowego dzieła sztuki."

Ale to ma niby w jakiś sposób umniejszać wartość "Inerstellar"?

Już naprawdę skonczmy z tymi porównywaniami do "Odysei", takiego filmu się nie powtórzy w historii kina i robienie zarzutu z tego, że każdy kolejny film science fiction (bardziej ambitny powiedzmy) nie jest kolejną "Odyseją"jest nie w porządku wobec tych filmów. Tak samo jak robienie zarzutów Nolanowi , że nie jest Kubrickiem.

ocenił(a) film na 6
szymalan

Może i nie umniejsza to wartości "Interstellar", ale próba nawiązania przez Nolana do dzieła Kubricka wydaje się dość jednoznaczna. Więc przywoływanie "Odysei", gdy mówi się o tym filmie, jest jak najbardziej na miejscu.

ocenił(a) film na 8
szpieg_ola

Mam wrażenie, że niektórzy nie pojmują, że geniusz Odysei wywodzi się od postaci jej twórcy, czyli Arthura C. Clarke'a, a nie od Kubricka, który tylko przeniósł jego książkę, postacie, wydarzenia i dialogi na ekran i zachowują się tak, jakby to Kubrick ją stworzył... Nolan nie opierał się z tego co wiem na książce, więc miał trudniejsze zadanie.

ocenił(a) film na 6
barry4500

Dla mnie jednak oczywiste jest nawiązanie Nolana do filmu, a nie do książki, której nie czytałam :)

ocenił(a) film na 8
szpieg_ola

Nolan zapewne czytał. Nie mniej nie to jest przedmiotem dyskusji. Stwierdzam tylko, że Kubrick działał na gotowym scenariuszu w postaci książki, która odniosła sukces. Nolanowie i ich zespół tworzyli film od zera. Nie ma sensu porównywać obu filmów.

użytkownik usunięty
Aretus

Taa lepszy..... tylko i wyłączne dla ciebie.
Ogarnięta osoba przyzna, że 2001 jest lepszym filmem.

Rob_Rock

Wątek relacji z Coopera z córką jest dla mnie kompletnie źle poprowadzony. 10 letnie dziecko, które obraża się na ojca na 23 lata? Tak naprawdę dla mnie relacja kończy się zanim się na dobre zacznie. To nie jest relacja. To odczucia dwóch jednostek co do siebie, bo wchodzenie w relację następuje rzadko i wielokrotnie jest czysto praktyczne.

ocenił(a) film na 9
wiertarkazudarem

Ten watek jest bardzo dobrze poprowadzony i pokazany. Jeden z mocniejszych punktow filmu. Sa ludzie ktorzy nie wybaczaj nigdy tego, ze gdy byli dziecmii, rodzice sie rozwiedli lub jedno z nich ich zostawilo.

Aretus

Nie uważam, żeby to było porównywalne. Córa Coopera faktycznie ma powód gniewać się, kiedy ma 10 lat, czy ile ona tam dokładnie nie ma. Ale potem zostaje naukowcem, do momentu śmierci doktora nie ma powodów, żeby wątpić czemu ojciec wyruszył w kosmos (by ratować ją w pierwszym rzędzie, swoich bliskich i ludzkość). Rodzaj relacji jaką mieli na początku, to zrozumienie i dojrzałość Murph nagle znikają i nie powracają nigdy, nawet kiedy zostaje naukowcem i w pełni rozumie nie tylko rolę, jaką musiał spełnić jej ojciec, ale również dlaczego musiał to zrobić. Murph, przypomnę tylko dla świętego spokoju, zostaje na ziemi i obserwuje upadek świata. Postępującą chorobę upraw, ludzi duszących się pyłem, umierających krewnych. Niestety nie jestem w stanie uwierzyć w postać, która zajmuje się ratowaniem ludzkości, pracuje nad uratowaniem ludzkości a jednak przez tyle lat nie potrafi chociażby w troszeczkę logiczny sposób potraktować decyzji ojca. Jeżeli ich relacja była w jakikolwiek sposób głęboka, to jedna w pewnym momencie powinna zrozumieć, że ojcu jest o wiele trudniej, gdyż jest on odcięty od całego swojego życia.

Mogę teraz założyć, że
a) nie zrozumiała swojego ojca
b) miała kompletnie w poważaniu jego sytuację
c) przez ponad 20 lat nie zmieniła się rozwojowo
Wszystkie 3 opcje świadczą, że albo zatrzymała się w rozwoju jako 10 latka, albo relacja z ojcem nie była na tyle głęboka, żeby choć na chwilę pomyśleć o nim, wejść w jego buty, albo relacja była kiepsko przedstawiona. Mam wrażenie, że po części każdy z tych opcji zaistniała.

Osobą, która miałaby prawo być wściekła przez ten cały czas był syn Coopera. To on mimo wszystko próbował utrzymywać z nim kontakt. To on dzielił się z nim zarówno radościami jak i smutkami.

Aretus

Odwołam się jeszcze do tego zdania:
"Sa ludzie ktorzy nie wybaczaj nigdy tego, ze gdy byli dziecmii, rodzice sie rozwiedli lub jedno z nich ich zostawilo".

Ok. Ale czy Murphy powinna taka być z tego, co obserwujemy wcześniej? Jest wyjątkowo inteligentna. Kocha ojca. Jest jedyną osobą, która go rozumie, a on ją. Jest dojrzała emocjonalnie jak na swój wiek. Co więcej - żyje coraz bardziej ginącym świecie. Jej matka nie żyje. Z tego, w jakiej kondycji znajduje się ludzkość, ile jest chorób - jest jednak w jakiś sposób uodporniona psychicznie, tego wymaga od niej życie. W świecie, w którym pył pożera wszystko, w którym ludzie chorują, umierają od pylicy, w którym trzeba walczyć o przetrwanie, w którym bez mrugnięcia okiem jedzie się przez wyboje i pola kukurydzy ścigając indyjskiego drona, w którym widzi się NASA tworzące nadzieję dla rodzaju ludzkiego - w takim świecie "wybitnie inteligentna" osoba nie może zachowywać się jak rozpuszczona księżniczka zamknięta w swojej wieży. Chyba, że chce przestać być autentyczna.

ocenił(a) film na 9
wiertarkazudarem

Ojciec byl dla niej wszystkim. Byl jedynym rodzicem. Miala z nim niezwykle mocna wiez, i pomimo tego ze byla nad wiek inteligentna to byla przeciez dzieckiem, ktore potrzebuje jeszcze milosci tego jedynego rodzica. Rozzstanie to byl dla niej trauma. Ona ojca caly czas kochala a jednoczesnie miala ogromna zlosc i zal za to co zrobil , zal ktory jest slepy bo wynika z milosci. Rowniez takie zaslepienie miloscia jest pokazane pozniej jak Brand probuje przekonac aby lecieli na planete Edmundsa papaljac co jej na jezyk przyjdzie pomimo wszystkich przeslanek aby leciec na planete Maana. Ta slepa zlosc i zal pozostal w sercu Murph caly czas. Tak jak milosc Brand do Edmundsa. Jak dla mnie wpelni to zrozumiale i autentyczne. Swietnie pokazane.

Aretus

"Również takie zaślepienie miłością"
Więc jest to miłość, która jest tak zaślepiona, że nie potrafi zrozumieć wyboru ojca przez 20+ lat? To nie jest miłość. A jeżeli już jest, to jest to miłość 10 latki, nie dojrzałej kobiety. Egoistyczna, wymagająca, nie dająca nic w zamian. Dalej nie rozumiem, co już zaznaczyłem wyżej, jak niby taka głęboka miłość może nie zrozumieć racji drugiej strony i nie pojąć faktu, że to, co zrobił jej ojciec było aktem najwyższego poświęcenia, w głównej mierze dla niej właśnie. Albo była głupia, albo niedojrzała. Innej opcji wciąż nie widzę.

ocenił(a) film na 9
wiertarkazudarem

"Więc jest to miłość, która jest tak zaślepiona, że nie potrafi zrozumieć wyboru ojca przez 20+ lat? To nie jest miłość."

Tak, to jest milosc. I milosc bywa slepa, a skoro jest slepa, to Murph nie potrafi POGODZIC SIE przez cale zycie z wyborem ojca, a nie zrozumiec. Zrozumiala to ona to juz jak byla dzieckiem.

W sumie to mam wrazenie ze szukasz na sile dziury w calym. Nie generalizuj i nie wrzucaj ludzi z ich jakze roznymi zawchwaniam, do jednego worka ( "glupia", "niedojrzala")

Rob_Rock

A nie można tego filmu odbierać jako "aneksu" i reinterpretacji "Odysei..." Kubricka?
Moim zdaniem można i trzeba. :P

ocenił(a) film na 9
Davus

Ja osobiscie traktuje ten film zupelnie wyjatkowo. Nie powiazuje go zupelnie z filmem Kubricka, poza tym jest dla mnie duzo lepszy.

Aretus

Zob. moją wypowiedź wyżej. :)

ocenił(a) film na 9
Davus

Zgadzam sie z tym. A szczegolnie z ostatnim zdaniem :)

Aretus

:)

ocenił(a) film na 9
Davus

Nolan zawiesil naprawde wysoko poprzeczke, i teraz szkoda, bo zapewne dlugo nie zobaczymy rownie dobrego kina SF. Czakam osobiscie na "Marsjanina" Scotta, mam nadzieje ze sie nie zawiode.

ocenił(a) film na 9
Aretus

Też na to czekam. Najpierw jeszcze chcę przeczytać książkę - a zbiera dość dobre recenzje.

ocenił(a) film na 10
Rob_Rock

Zastanawia mnie czy teraz już zawsze tak będzie, że każdy film o kosmonautach z globem ziemskim w tle będzie porównywany do "Odysei" Kubrick'a? Najpierw "Grawitacja" teraz "Interstellar", gdybym był współtwórcą któregokolwiek z tych obrazów porównanie do dzieła Kubricka strasznie by mnie wkurzyło. Dlaczego? Ponieważ zarówno Nolan jak i Cuarón to panowie o wybitnym talencie i ogromnym dorobku z potwornym bagażem doświadczenia i choć nie każdemu muszą podobać się ich filmy to chyba każdy się ze mną zgodzi, że przez te lata ciężkiej pracy wypracowali swój niepowtarzalny styl. Jak i z tym, że żaden z ludzi takiego formatu nie zniży się do próby naśladowania kogokolwiek, choćby innego wielkiego mistrza. Ktoś tak ograniczony jak naśladowca nie tworzy takich dzieł jakie w dorobku ma Nolan.

Nie wiem może pochodzę z innej planety, albo za stary jestem i kiedyś dla mnie "Odyseja" była filmem który namiętnie oglądało się po wielokroć, więc faktycznie znam ten film a nie przyklejam wzmianki o nim z innych postów metodą "copy paste" dla lansu nie rozumiejąc tak naprawdę co wklejam. Ale moim zdaniem "Intelstellar" z "Odyseją" ma tyle wspólnego co sportowy samochód z samolotem (oba mogą zabrać nas w drogę z zawrotną prędkością). Oprócz tego, że oba filmy przedstawiają warunki funkcjonowania człowieka w kosmosie i w tle przez bulaj faktycznie możemy w obu obrazach podziwiać Ziemię, te filmy nie mają poza tym nic wspólnego ze sobą.

Powiem więcej, jeżeli porównujemy "Interstellar" z "Odyseją" to czemu nie porównywać "Obywatela Kane" z "Wielki Gatsby" Luhrmann'a albo "Zakazanej planety" z "Obcy - 8. pasażer Nostromo"

To że w dane dwa obrazy opisują perypetie tej samej grupy zawodowej w podobnej scenografii nie oznacza że powinny być porównywane bo to jest bezsensu.

I odpowiedz mi jeśli widziałeś wcześniej jakikolwiek film Nolana dla którego najważniejszy jest bohater i to jego działanie i interakcja z otoczeniem jest przede wszystkim odpowiedzialna za masę emocji którą niosą jego produkcje, jakim sposobem spodziewałeś się zobaczyć cokolwiek zbliżonego do produkcji Kubrik'a zwłaszcza sterylnej, wypranej z emocji, pełnej zawiłej symboliki i zrealizowanej z pietyzmem by zachwycić, zadziwić i zaszokować widza lat 60-tych złożonością funkcjonowania człowieka w kosmosie - "Odysei"?

Jeśli konieczni Kubrick to prędzej zrozumiałbym porównanie do "Spartakusa" czy bardziej znanego "Full Metal Jacket". To są filmy bardzie w "stylu" Nolana bo ich osią jest bohater i jego zmagania z przeszkodami świata zewnętrznego ale i z samym sobą.

ocenił(a) film na 9
vicovaro25

Dobrze napisane. Naprawde bardzo irytujce jest to porownywanie filmu Nolana do filmu Kubricka.

Aretus

Akurat Nolan często zachwyca się Kubrickiem, powtarza, że "Odyseja..." to jeden z jego ulubionych filmów, a tematyczne podobieństwo, jak i "odjechany" finał - wszystko to przywołuje "Odyseję..." w sposób naturalny.
Ale nie ma w tym nic złego. Kino od zawsze opierało się na odwołaniach, cytatach, przetworzeniach, co przecież nie znaczy, że dzieło "odwołujące się" jest gorsze od tego, do którego się "odwołuje". :)

Natomiast porównywanie "Grawitacji" do "Odysei..." wydaje mi się totalnym absurdem. "Grawitacja" to ładne nic, "Odyseja..." to filmowy traktat filozoficzny. :)

ocenił(a) film na 9
Davus

Oki. Niech Nolan zachywcca sie Odyseja. Ja sie zachwycam jego filmem, nie Kubricka. Zadnych powiazan( nooo moze lekko TARS) nie widze. Traktat filozoficzny?? No prosze . Ciezko strawny kawalek nudnego filmu sf. Filmami flozoficznymi, jesli cos takiego w ogole istnieje, mozna nazwac np. Dekalog Kieslowskiego nie film Kubricka. Ale o gustach sie nie dyskutuje. Je nie mam dobrego zdania o Odysei Ty masz, i niech tak pozostanie :)
Co do Grawitacji zgadzam sie 100 %

ocenił(a) film na 10
Davus

Wśród swoich mistrzów Ridley Scott wymienia Stanleya Kubricka i podobno tak samo jak Kubrick robi wiele dubli. Boję się zapytać bo w swoim dorobku Ridley Scott ma kilka filmów sf.: "Obcy", "Łowca Androidów", "Prometeusz", ale czy to oznacza w takim razie, że te produkcje również były wzorowane na Odysei?

vicovaro25

Może były. :) Choć na innym poziomie niż ma to miejsce w "Interstellar".

Między "Odyseją..." i "Interstellar" jest cała masa podobieństw. To dość oczywiste i rzuca się w oczy każdemu. Ale - jak pisałem - to nic złego wzorować się na najlepszych. :)

ocenił(a) film na 10
Davus

Podobieństw można się doszukać we wszystkim i wszędzie. Żaden film Kubricka nigdy nie był nawet w połowie tak sentymentalny jak "Interstellar". A już ostatnie minuty filmu i monolog dotyczący Brand, która gdzieś tam rozbija obóz, gdzieś tam czeka to już nawet nie sentymentalizm ale najzwyklejsza w świecie infantylność. Jeśli nawet Nolan zachwyca się Kubrickiem to jeszcze wiele wiosen upłynie nim do niego dorośnie. A ja osobiście mam nadzieję, że to się nigdy nie stanie i dalej będzie realizował swoje odrobinę dziecięce wizje bo super mu to wychodzi.

vicovaro25

No, nie był "sentymentalny", ale co z tego? :) Nie mówię, że "Interstellar" to kopia "Odysei...". Mówię, że to film wyraźnie nią zainspirowany.

ocenił(a) film na 5
vicovaro25

To marketing Interstellara stwarzał pozory, że filmjest podobny do Odysei. Stąd te porównania.
Interstellar to bajka o miłości tatusia do córeczki w sceneriach kosmosu. Zapewniam Cię, że gdyby tak był reklamowany wielu ludzi nie dałoby się nabrać i nie poszłoby do kina.

KKKapril

Ale przecież tak było reklamowane "Interstellar". W pierwszym zwiastunie nie zdążyli nawet wylecieć w kosmos. :)

ocenił(a) film na 9
Davus

Dokladnie tak. Ja nic a nic nie widzialem wspolnego z filmem Kubricka. gdybym cos takiego zauwazyl w zwiastunach to grubo bym sie zastanawial czy w ogole obejrzec Interstellar. Dobrze ze nic takiego nie bylo.