Cóż, wypada bardzo blado. Kosmici przylatują tutaj po... wodę. W całym wszechświecie najwięcej jest wodoru. Sądzę, że znalezienie jego źródła oraz źródła tlenu i przeprowadzenie syntezy nie byłoby żadnym problemem dla tak zaawansowanej cywilizacji. Kolejna sprawa to sens samej walki. Toż to my w porównaniu do tych kosmitów jesteśmy jak z epoki kamienia łupanego, a wiemy co to jest bomba neutronowa. Zamiast walczyć i tracić niepotrzebnie zasoby (w tym ich cenną wodę, której używają do napędzania różnych maszyn itp.) mogliby użyć bomby neutronowej, która zabiłaby każdą żywą formę życia bez żadnych strat dla otoczenia. Nie będę się czepiał tego, że są nieskoordynowani bo może faktycznie nie są taktykami. Z drugiej strony, jaka cywilizacja jest na tyle inteligentna aby zbudować mechanizm pozwalający na podróże międzyplanetarne- tym samym są to podróże w niesamowitych prędkościach, przy czym załoga nadal żyje. U nas głównym ogranicznikiem jest to, że przy pewnej prędkości rozsmarowałoby nas o fotel.
Tragiczna jest też praca kamery, wykonuje ona około 720 ruchów na sekundę. Miejscami kompletnie nie wiadomo co się dzieje. Przy takim budżecie można spodziewać się czegoś o niebo lepszego. District 9, który miał 40mln$ budżetu (tutaj około 70mln$) miał o trzy klasy lepszą pracę kamery niż to coś. Nawet nie ma co się więcej rozwodzić na ten temat. Sądzę, że lepszego operatora można znaleźć wśród reżyserów filmów z youtube.
Efekty są dobre. Nie są rewelacyjne ale dobre. Ewidentnie kiepskie animacje kosmitów niszczą nieco całe odczucie realizmu, ale źle nie jest. Bardzo dobre ujęcia zniszczonego LA, zapadły mi w pamięci.
Ale co ten film tak naprawdę zabiło to kiepski przebieg akcji. Nie chodzi mi o fabułę. To jest kino wojenne, a scen wojny jest naprawdę mało. Kamera w ogóle nie uchwyciła tego dynamizmu i logiki akcji. Ktoś gdzieś idzie, ktoś strzela, nie wiadomo skąd i dokąd. Nie ma napięcia. Śmiem twierdzić, że nawet ten filmik amatorski ma o niebo lepszą reżyserię scen akcji niż Battle: LA http://www.youtube.com/watch?v=V04FDWj2TNE
Tyle można na ten temat powiedzieć- zmarnowane pieniądze i praca wielu ludzi.
Dodam jeszcze rzecz, która mnie bardzo zraziła. G. bohater zwabił statek obcych na stację benzynową, którą wysadził... granatem. Głupota. Zbiorniki paliwa na stacjach są pod ziemią (tutaj też były), granat jeśli nie odłamkowy to nie generuje aż tak wysokiej temperatury ani fali uderzeniowej, żeby się dostać do zbiorników. Co się mogło zapalić to trochę benzyny z dystrybutora, leciałaby benzyna siurgając palącą się cieczą.
musze sie zgodzic z kolegą, zbiorniki sa zakopywane ale dla wiekszości widzów którzy o tym nie wiedza to efektowna scena. Szanujmy to.
Ale czego tu nie wiedzieć. Przecież na żadnej stacji nie ma zbiornika na zewnątrz, a w dystrybutorze nie zmieści się kilkaset litrów :D
District 9 nie był filmem wojennym, nie było tam az tyle akcji dlatego wydaje mi sie ze kamerzysci mieli latwiejszą robote do wykonania. Mi osobiscie praca kamery w "inwazji" nie przeszkadza, wedlug mnie o to im chodzilo, te "720" ruchow na sekunde mialo dodac dynamiki. Z całą resztą w 100% sie zgadzam :D.
Nie jestem specjalistą ale conieco na ten temat wiem, tym bardziej że sam kręcę jakieś niskobudżety. Dynamikę buduję się pierwszorzędnie akcją a nie ruchami kamery. Kamera ma za zadanie tylko dodawać ekspresji. I to nie jest jakiś wymyślony i nieuzasadniony schemacik, tak to po prostu wygląda w praktyce. Jeśli masz fabułę pełną napięcia, przebieg akcji która je buduje to ni cholery nie trzeba trzęsącej się kamery. To tylko nieudolność operatora, że nie można nic na ekranie zobaczyć. Podstawa to scenariusz, przebieg akcji a nie to jak bardzo kamera się trzęsie. Też mogę nakręcić kubki stojące na stole i trząść kamerą, ale wcale nie sprawi że jest bardziej dynamicznie.
trzęsąca sie kamera miała sprawić wrażenie jakbysmy my też biegli z tymi żolnierzami, pomóc wczuć sie w akcję
Tak, ja to w pełni rozumiem. To że kamera się czasami zatrzęsie to naprawdę nie jest problem, nawet nieźle to wygląda jak umie się z tego korzystać. Mnie tutaj chodzi o nadużywanie tego. W pierwszej scenie walki, kiedy pies wyszedł zza samochodów i zaczęła się walka. Nie jestem w stanie powiedzieć co się stało, kamera chwiała się na każdą stronę. Nie wiem gdzie kto był umiejscowiony, nie wiem w którym kierunku szedł bohater, nie wiem nic ponieważ kamera nie poruszała się w jakiś logiczny sposób.
tak dokladnie , to jest bug. Ale czy na jego podstawie powinniśmy stawiać na tym filmie krzyżyk? szczerze..........
Powiem tak. To jest kino wojenne. Film pokazuje obrazy. Co chcę oglądać jako widz w kinie wojennym? Akcję a nie sztrzępki akcji. To co dostałem to następujące obrazy: osoba A strzela do osoby B. Osoba B strzela do osoby A. Tylko to. Dla porównania, polecam obejrzeć np. "Helikopter w ogniu". Zdjęcia są dobre i przebieg akcji jest pokazany bardzo logicznie i przejrzyście (przy jednoczesnym wykorzystaniu chwiejącej kamery), albo "Szeregowca Ryana". A idzie do punktu X, widać że ma osłonę. B jest na odsłoniętej pozycji i biegnie na odsłonięty punkt Y. A strzela do B, B zostaje trafiony bo jest na złej pozycji. Wiadomo co się dzieje. W Battle: LA widać że A strzela do B, ale gdzie oni są? Jak się tam znaleźli? A żeby jeszcze jakaś dynamika była to w ogóle tragedia.
To nie jest powód to przekreślenia filmu, bo ja go oglądałem dla efektów i relaksu, tu spełnia swoją rolę. Ocena 5-6 nie jest oceną złą, to po prostu film na niedzielne popołudnie. Ale w momencie kiedy mówimy o kinie jako o ruszających się obrazach, to warto wiedzieć co się na nich dzieje. Kiedy nie wiem co się dzieje to jaki jest sens oglądania takiego czegoś?
Pamietajmy że każdy z nas jest inny, dlatego jezeli nie nadażasz za akcją nie dziwie sie ze oceniasz ten film tak nisko. Szanuje to. Ja nadążyłem, uelastyczniłem się , dlatego film bardzo mi sie podobał.
O nie, tego że nie nadążam to bym nie powiedział. Spróbuję z innej strony. Widziałeś może, hmmm... "Matrix'a"? To ma dużo więcej dynamiki i kamera WCALE się nie trzęsie. Mamy jak na dłoni pokazane wszystkie szczegóły akcji. Tutaj ich nie widać, a to dlatego że kamera się zbyt rozchwianie rusza. To nie jest zabieg artystyczny, to sposób na ukrycie dziur w scenariuszu, źle rozpisanego przebiegu akcji. Inny przykład, dajmy na to "Rec". Czy kamera się trzęsie? Tak, bo to film kręcony 'z ręki'. Czy wiemy DOKŁADNIE co się dzieje? Tak. A teraz Battle: LA. Czy jest choćby jedna scena akcji, gdzie kamera się nie trzęsie? Nie. A czy widać wszystko DOKŁADNIE? Zdecydowanie nie. I to jest fakt, wystarczy rzucić raz jeszcze okiem na pracę kamery (niedługo pewnie jakieś wydanie DVD, popatrzeć też można na np. youtube). Napiszę jeszcze raz: chwiejąca kamera nie buduję napięcia i nie dodaje akcji. Do tego służy dobry scenariusz!
A co do nadążania. To w Quake 3 nadążam a Battle: LA mam nie nadążać?
w Quake 3 i Cs i Serious Sam jestem w naprawde w prestiżowym Clanie i podoba mi sie ten film. Mamy inne gusta. Toleruje ale nie rozumiem. Pozdrawiam.
Mogę się trochę nad wyraz czepiać. Jak mówiłem- kręcę swoje niskobudżetowe produkcje więc wiem jak to wygląda (poniekąd) od warsztatu. Trochę teorii z wyższej półki też łyknąłem, i niektóre rzeczy mnie drażnią.
rozumiem. ale pamietaj , społeczeństwo nie studiuje tego co Ty. Zabawia ich prostota. a Tu mimo odczuć dogłębnych jest zachowana.
luzik bluzik, wiec szanowno widownio , do kina!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nomen omen pieniędzy nie uważam za zmarnowane. Ot co, fajne efekty, miło się ogląda.