PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=493609}

Inwazja: Bitwa o Los Angeles

Battle: Los Angeles
2011
5,6 48 tys. ocen
5,6 10 1 48339
4,8 18 krytyków
Inwazja: Bitwa o Los Angeles
powrót do forum filmu Inwazja: Bitwa o Los Angeles

6/10

ocenił(a) film na 6

Z trailerów wynikało, iż "Inwazja: Bitwa o Los Angeles" będzie imponującą wizualnie, upakowaną mocarnymi efektami specjalnymi i niekoniecznie oryginalną produkcją o, a jakże by inaczej, inwazji przybyszów z kosmosu na naszą wspaniałą planetę. Film starający się dotrzymać kroku tuzom gatunku, nie daje sobie jednak rady w bezpośredniej konfrontacji z takimi klasykami jak "Dzień Niepodległości" czy "Armageddon". Pierwszym poważnym zarzutem wobec "Inwazji..." jest brak wyrazistych bohaterów. Płytkie i papierowe postacie to jedno, druga sprawa zaś to anonimowe (w dużej mierze) twarze głównych bohaterów. Owszem, mamy tutaj Aarona Eckharta bądź sztandarową "babę z jajami" Hollywoodu, Michelle Rodriguez; jednak reszta bohaterów jest bezpłciowa do granic możliwości. Widz nie ma okazji zidentyfikować się w protagonistami co sprawia, iż ich losy stają się potencjalnemu kinomanowi dość obojętne. Innymi słowy, ekipie z "Inwazji..." daleko do drużyny ze wspomnianego wcześniej "Armageddonu" (Willis, Affleck, Buscemi, Duncan...mam wymieniać dalej?) bądź "Dnia Niepodległości" (Willi, Goldblum i Pullman). Kolejny minus filmu to brak monumentalnych potyczek oraz zapierających dech scen akcji. To, co miało być najmocniejszym punktem produkcji, zostało zduszone w zarodku. Co prawda niektóre sekwencje ulicznych strzelanin wypadają dość efektownie (a la "Helikopter w ogniu" w potrawce z kosmicznego sosu), niemniej tak dobrze wykonanych scen jest po prostu ZA MAŁO (kto pamięta osławioną scenę destrukcji Białego Domu z filmu Emmericha, ręka w górę)! Z ekranu momentami wieje nudą, w zażegnaniu której zdecydowanie nie pomaga nieumiejętnie budowany patos. Poprzez bezpłciowość bohaterów, ich kwieciste i krzepiące przemowy nie mają odpowiedniej siły. Poza tym nie dość, że ilość scen akcji nie przytłacza (delikatnie rzecz ujmując), to do tego brak w filmie charakterystycznych i zapadających w pamięć momentów (a atak na statek obcych czy vivisekcja kuzyna ET to jawna kalka produkcji Emmericha). Film oczywiście ma swoje plusy - wojenna otoczka, chwilami dość spektakularne potyczki z kosmitami oraz przebijające się gdzieniegdzie dobre efekty specjalne pozwalają nacieszyć do pewnego stopnia swój zmysł wzroku. Niestety, wspomniane wyżej zalety występujące w akompaniamencie wszechobecnej scenariuszowej sztampy i mdłych bohaterów nie pozwalają ocenić"Inwazji..." jako produkcji choćby zbliżającej się poziomem do wspomnianych nie raz klasyków gatunku. Niewykorzystany potencjał (i budżet) - oto (anty)slogan tego filmu. Obejrzeć i zapomnieć.

Ocena:6/10 (znacznie lepiej od "Skyline'a, niemniej przy budżecie 7x pokaźniejszym to żadna sztuka).