Dokładnie! Jeśli ktoś nastawia się na ambitne kino dające do myślenia to niech sobie odpuści. Niezłomni Marines kontra obcy sprawiający sobie łomot nie z tej ziemi :). Wartka akcja od pierwszych minut filmu aż do napisów końcowych. Efekty na przyzwoitym poziomie. Nie da się ukryć, że "Helikopter w ogniu", "Dystrykt 9" był dla twórców inspiracją :). Wyszło jednak kino trochę mniej ambitne spod znaku "Żołnierzy kosmosu". Film idealny po ciężkim tygodniu pracy ;)

"Wyszło jednak kino trochę mniej ambitne spod znaku "Żołnierzy kosmosu"."
Mimo że Żołnierze kosmosu to film który wyszedł dobre parę lat wcześniej, to pod każdym względem dzieli je przepaść.
Lepsze efekty specjalne/komputerowe.
Ciekawsza fabuła.
Nawet gra aktorska była lepsza.

Więc nie jest to trafne porównanie, ten film w ogóle ciężko do czegokolwiek porównać, bo w swojej kategorii jest gniotem nr 1. Nie licząc oczywiście produkcji niskobudżetowych, Asylum itp, bo to zupełnie inna bajka.

PS
NIKT TU SIĘ NIE NASTAWIAŁ NA AMBITNE KINO, skąd cały czas te kretyńskie argumenty. Ten film nawet w swojej kategorii - odmóżdżającej papki dla popcornożerców - jest beznadziejny.

O! No i mamy dwie sprzeczne miedzy sobą opinie, bo dla mnie Żołnierze kosmosu to jakaś śmieszna komedia.
Jako film akcji - żałosne, nędzne ZERO.

Twój prymitywny gust nie pozwala cieszyć Ci się mniej popularnymi gatunkami filmowymi. Żołnierze kosmosu to swoisty pastisz (momentami balansujący na granicy parodii) kina SF. Nawet pasuje idealnie jako pastisz patetycznego "Inwaza: Bitwa o LA". "Wartości" które w Inwazji reżyser próbuje nam przekazać w Żołnierzach kosmosu są wyśmiewane. Oczywiście nie jest to wszystko powiedziane wprost, aby osobniki Twojego pokroju nie miały szans dojść do takich wniosków.

Szkoda, że mnie nie zaskoczył, bo ja się nastawiałem na patos stworzony w schematyczności hollywodzkiej, gdzie film miał jak najwięcej zarobić (tak się dzieje) i moja ocena jest do tego równoważna.