w sferze sf bardzo mi się podoba, natomiast nie znoszę tej całej amerykańskiej sieczki
propagandowej typu: nasza armia ostoją państwa i demokracji, nachalna indoktrynacja, mega
poprawność polityczna....po co to? Takie numery już kiedyś były, u Wielkiego Brata ze wschodu.
Robione toporniej, bez takiej wizualnej finezji ale to ten sam styl przekazu...
W pełni się zgadzam.Wizualnie film dobry ale ten patetyzm w nim powoduje u mnie mdłości.
Oglądałam niedawno "Helikopter w ogniu" i widzę wiele analogii. Podzielam również Twoją, a właściwie waszą, opinię. Amerykańska maniera, przesadny patriotyzm i wciąż uderzanie w nutę patetyczną i heroiczną, powoduje, że chciałoby się niektóre momenty wyciszyć. Miejscami scenariusz jest bezsensowny i przerysowany, ale cóż, sci-fi rządzi się swoimi prawami. Oglądało się nieźle. No i gratuluję, że jak zwykle garstka U.S. Marines dała radę najeźdźcom z innego wszechświata. Następnym razem mogliby uwzględnić w scenariuszu wykorzystanie "Rudego 102" i Klossa. Tylko że film trwałby o połowę krócej. ;)
Skoro ja jestem niedorozwój, to ty jesteś debil. Zadowolony? G... cię obchodzi, jak oceniam jakiś film.
Dziecko, nie rozumiem twojej nowomowy. Jak skończysz gimnazjum, to może będziesz partnerem do dyskusji, a teraz wybacz, daleko ci do tego. Pa.
Mam podobne odczucia, choć jakby nie patrzeć rzadko w jakimkolwiek kraju powstają produkcje w których wojsko pokazane jest jako nieudolne. To nie film historyczny przy którym można by rzec "ale nakłamali, poprawiają historię" itd. Ciężko chyba też zrobić film akcji w którym wróg wszystko rozwala a kraj popada w ruinę, bo trzeba by było to zrobić naprawdę dobrze, żeby ludzie chcieli oglądać porażkę.
Osobiście jako kino akcji Sc-Fi oceniam na 7. Sama fabuła - 5, czyli dość przeciętnie.