...Superhero in a garbage can

I don't like logic...
Love pseudo-science...
and CGI effects..."
(pod muzykę Black Sabbath ofkoz :) )

Może zadziałała magia kina, ale Iron Man 3 to dla mnie film o 2 klasy wyżej niż poprzednie części. Nawet niedorzeczności scenariusza nie raziły tym razem tak bardzo, choć (masło maślane) raczej były rażące. Np.:

[SPOJLERY]
1. Stark prowokuje terrorystów do ataku na swój dom, dysponuje technicznymi cudami na kiju i nie zauważa ataku dopóki rakieta nie pieprznie mu w środek salonu?
2. Z tego co się orientuje miał blisko serca odłamki, jedynym sposobem na powstrzymanie ich od przemieszczania był ów elektromagnes w klatce piersiowej. Było to tak ważne, że w drugiej części Stark skazany był na powolną śmierć przez zatrucie palladem z tego urządzenia. Sporo mnie kosztowało łyknięcie tej bzdury, a tu nagle na koniec trylogii zdecydował, że jednak można to po prostu chirurgicznie usunąć? WTF?
3. Może jestem małostkowy, ale gdyby mnie ktoś przypadkiem zamienił w super silnego, regenerującego się twardziela, ze zdolnością rozgrzewania ciała do tysięcy stopni i ziania cholernym ogniem to raczej nie myślałbym, żeby się z tego "wyleczyć". Był jakiś konkretny powód? Eksplozja groziła tylko w fazie przemiany z tego co zrozumiałem... No właśnie, przemiana była niebezpieczna w jedną stronę, a w drugą już nie?
4. Wiem, że gdyby było inaczej, każda kolejna część w tym uniwersum musiałaby się nazywać Avengers, ale czy w takich wypadkach, gdy Ameryka jest terroryzowana, ekipa Nicka Fury, Czarna wdowa, Hulk, Kapitan Ameryka etc. decydują "nie, to przecież nie kosmici, my jesteśmy na wakacjach, niech się Iron Man tym zajmie"? Czepiam się teraz, wiem, taka jest konwencja, ale mimo wszystko to trochę zabawne jak się o tym pomyśli :).
[PO SPOJLERACH]

W każdym razie jeśli przymknąć oko na nielogiczności, to ciekawa, momentami przewidywalna, ale momentami zaskakująca akcja, humor i oczywiście fajerwerki CGI sprawiają, że film jest wart obejrzenia.