6/10 taka była moja ogólna ocena filmu po skończonym seansie. Fabularnie jakoś nie powalił mnie na kolana, niektóre humorystyczne sceny nie śmieszyły, a dramatyczne momenty nie wzruszały.
Ale daję 7 za grę aktorską większej części obsady.
Ty... dzieciak jest tak cholernie uroczy, że nie sposób oderwać od niego oczu, gdy pojawia się na ekranie. Mam nadzieję, że wyrośnie z niego niesamowity aktor, bo już ma ogromne predyspozycje.
Ben Kingsley był wprost fanatyczny, balansując na pograniczu obrazu psychopatycznego terrorysty i oderwanego od rzeczywistości narkomana.
Robert Downey Jr. nawet nie musi grać. Pojawia się i kradnie wszelką uwagę widza. W sumie wystarczy, że się uśmiechnie, a damska połowa obserwatorów wybaczy mu najmniejsze niedociągnięcie. Ale mimo najmniejszych niedociągnięć nie da się zaprzeczyć, że to dobry aktor.
Gwyneth Paltrow też ma swoje lepsze i gorsze ujęcia, a ogólnie spisuje się dobrze i przez większość czasu jej gra jest przekonywująca. Ma w sobie to coś, co sprawia, że nie potrafię wyobrazić sobie nikogo innego w roli Pepper.
[SPOILER]
Jestem ciekawa, czy to rzeczywiście zamknięcie trylogii. Tony porzucił zbroję i co dalej? Nie przestał być Iron manem, co zresztą zaznaczył przed końcem filmu. Wiadomo, że powróci w Avengersach, ale jaką rolę tam odegra? Znowu zamknie się w swoim metalowym 'kokonie'?