Ciężko mi wystawić ocenę, gdyż film jako film mi się podobał i oscyluje gdzieś koło 7,5. Ale jeśli wziąć pod uwagę komiksy to jestem rozczarowany, szczególnie postacią Mandarina. Arcywróg Iron Mana, władca nad 10 kosmicznymi pierścieniami został tu zdetronizowany do roli jakiegoś odjechanego staruszka bzykającego i upijającego się. Kompletnie zniszczyli tę postać. Liczyłem na naprawdę jakąś epicką walkę Iron Man vs Mandarin z całą jego potęgą, a tu jest jakiś gość pochodnia. Szkoda, wielka szkoda i mam dylemat jaką ocenkę wstawić.
Ja nie biorę pod uwagę komiksów bo IM polubiłem dzięki filmom i mi taki Mandaryn nie przeszkadza, lecz rozumiem żal fanów. Czytałem nawet gdzieś , że nawet w którejś wersji komiksów Marvela Mandaryn to była jakaś organizacja a nie osoba. Chyba to był świat Ultimate, ale pewien nie jestem.
I jeszcze za mało Iron Mana w Iron Manie. W zbroi chodzi tylko na samiutkim początku i samiutkim końcu. W tym filmie nie ma Iron Mana tylko jęczący Tony Stark!
Zgadzam się z tobą całkowicie. Nie podoba mi się dodatkowo, że połączyli AIM i Mandarina. Wolę się nie wypowiadać na temat tego, co zrobili z Mandarinem, bo użyłabym podobnych słów do ciebie. To, jak przedstawili Extremis też mi się nie podobało.
PS
Czy ciebie też wkurzają "fanki" Iron Mana, które piszą FanFicki czerpiąc wiedze tylko z filmu? Oczywiście, Tony jest w nich aroganckim, napalonym na wszystko dupkiem, który nie jest z Pepper, albo z nią zrywa i zaczyna chodzić z Mary Sue.
Nie podoba mi się, że wszystkie filmy familizują. Często odchodzą od klimatu, który nadaje danemu bohaterowi odpowiedni charakter. Wszyscy mają być mili i dobrzy. Brakuje mi Tonego, którego nawet dobrze ukazali w pierwszej części. Ten z 3 to mazgaj.
No tak, bo przecież Iron Man miał napieprzać przez cały film, miało być więcej wybuchów, demolki i w ogóle "awesome" efektów. Tony Stark natomiast powinien przez chwilę się pojawić, rzucić śmiesznym tekstem, po czym zamknąć przyłbicę i dalej naparzać.
Ktoś tutaj najwidoczniej nie zrozumiał filmu i bądź co bądź przesłania jakie niósł ze sobą. No ale tak bywa, gdy idzie się oglądać film i wyłącza całkowicie myślenie.
A co do Mandarina - nie jestem fanem komiksów, ale mnie osobiście takie zagranie się podobało. Dzięki temu wprowadzono element zaskoczenia (zwłaszcza dla fanów) Tak więc zwrot fabularny naprawdę dobry, jednak dla ortodoksyjnych fanów zapewnie nie do przyjęcia i potrafię to zrozumieć.
Wiesz co, tytuł filmu to Iron Man, a nie Perypetie egzystencjalne Tonego Starka. Ok niech sobie kilka scen będzie jak mu jest niedobrze, ale tytuł zobowiązuje by na ekranie częściej występował IM. Ten gatunek nie należy do filmów gdzie muszę się skupić na 100 % jak ty to ująłeś. Jak będę tego potrzebował to sobie włączę Ojca Chrzestnego czy Skazani na Shawshank. I tak w filmie o superbohaterach IM miał napieprzać przez cały czas, miało być więcej wybuchów,demolki i w ogóle "awesome" efektów. Od tego jest ten gatunek!
Zgadzam się. Do kina poszłam przede wszystkim by napawać się walką Iron Man vs Mandarin, a nie oglądać stany lękowe Starka. Ale cóż.... Kiedy Disney wykupił Marvela wiedziałam, że tak się stanie. Zresztą "Avengers" też mi się nie podobało za bardzo.