Tytuł tematu celowo sformułowany w ten sposób bo takie mam właśnie odczucia po obejrzeniu IM3... Ogólnie film
nie jest zły, jednak biorąc pod uwagę oczekiwania jakie były względem tej produkcji oraz fakt ile $$ do tej pory
zarobiła liczyłem, że będzie to widowisko co najmniej tak dobre jak rewelacyjna jedynka... Jednak po seansie
stwierdzam, iż niestety, ale w mojej opinii poziomem bliżej mu raczej do IM2 niż IM1...
Dużo osób jest rozczarowanych twistem z Mandarynem, dużo osób jest rozczarowanych tym, że za mało Iron Mana w
Iron Manie i Starka w Starku, który tutaj przypomina bardziej Bonda niż Tony'ego z poprzednich części. Jednak ja
jestem w stanie to wszystko przyjąć, powyższe pomysły raczej mnie nie uwierały, śledziłem z zainteresowaniem i
ciekawością jak to się wszystko potoczy. Niestety kilka elementów sprawiło, że choć jestem bardzo tolerancyjny i
potrafię przymknąć oko na wiele niedociągnięć jeśli tylko całość ma sens i potrafi wciągnąć, to w przypadku IM3 nie
miałem szansy ową tolerancyjnością się nawet wykazać, ponieważ w ogóle cała konwencja nie przypadła mi za
bardzo do gustu...
Pierwszy i podstawowy zarzut - trailery (których zwykle nie oglądam, ale tym razem powstrzymać się było trudno)
sugerowały dużo poważniejszy klimat, dużo poważniejsze podejście do tematu. Motyw odpowiedzi na pytanie czy to
zbroja czyni bohatera, czy jest tylko dodatkiem był naprawdę bardzo dobry i rokował niezwykle obiecująco. Trailery
dawały solidne podstawy, że tak właśnie będzie (klimat - poczucie zagrożenia, muzyka, itp). A tymczasem? No
przepraszam, ale od 30-40 minuty zacząłem mieć delikatne obawy, że nie przyszedłem na Iron Mana, a na jakieś
alternatywne wydanie Nagiej Broni... i te obawy potwierdzały się niemal z każdą minutą a najgorsze, że tak już zostało
do samego końca. Wiem, że humor od zawsze był istotną kwestią w cyklu IM co wynika z charakteru postaci Tony'ego
Starka, ale w IM3 zdecydowanie z tym przesadzili. Fakt - wiele wstawek było naprawdę fajnych, można się było
solidnie pośmiać, no ale nie tego od twórców oczekiwałem. Zamiast poważnego, podejmującego istotne tematy
(Tony bez zbroi) filmu z elementami humorystycznymi dostaliśmy odwrotność - humorystyczny film (brawa dla Bena,
jako parodia Mandaryna świetnie się sprawdził) z elementami poważnego ujęcia jeszcze poważniejszego tematu.
Ktoś już napisał gdzieś na forum, że IM3 przypomina momentami kino familijne. Niestety, ale dużo w tym prawdy...
Drugi zarzut - jak na mój gust przedobrzono z ilością podejmowanych wątków, pomysłów, itd Wygląda to trochę tak
jakby nie chcieli zmarnować żadnego z nich i wrzucili wszystko do jednego wora robiąc mix i licząc, że z mieszanki
wielu ciekawych pomysłów wyjdzie jeden rewelacyjny koncept. Niestety - słodząc herbatę 10 łyżeczkami cukru nie
uczynimy jej bardziej smaczną, wręcz przeciwnie, stanie się nie do strawienia bo we wszystkim trzeba mieć umiar.
Jak to mówią - lepsze jest wrogiem dobrego i tu widać to jak na dłoni. Dlatego choć film trwa grubo ponad dwie
godziny - jest według mnie zbyt wiele zupełnie niepotrzebnych przeskoków, nic nie wnoszących do fabuły, skakania z
miejsca na miejsce, od sceny do sceny, tak jakbym jakieś zajawki oglądał.
Postać Mai Hansen zupełnie bezbarwna, właściwie nic nie wnosząca do całości. Gdyby jej nie było - film nie straciłby
nic na wartości, a mógł nawet zyskać jakby oszczędzony na nią czas spożytkować na rzecz wydłużenia niektórych
innych scen. Wątek Extremis też nieco przekombinowany. O wiele rozsądniej było postawić na zwykły wzrost siły,
dynamiki, odporności (coś na wzór CA) zamiast cudować ze smokami. Killian ziejący ogniem to już szczyt szczytów.
Mogli tą scenę sobie darować.
Końcówka. Motyw wielu zbroi był rewelacyjny - niestety tak jak w trailerach (moment gdy nadlatują) zapowiadało się to
epicko (nie lubię tego słowa) tak w rzeczywistości wyszło... - średnio. Już nie chodzi mi nawet o fakt, że armada Iron
Manów rozpadała się jakby była z klocków lego - to były prototypy, więc mogę takie rozwiązanie przyjąć. Bardziej mam
żal, że twórcy nie pozwolili nawet nacieszyć się ich widokiem. Walka zbroi z Ekstremistami jest zbyt chaotyczna,
wszystko dzieje się jakby za szybko, bez żadnego ładu i składu. A to mógł być zdecydowanie najmocniejszy punkt
całego filmu. Aż się prosiło puścić wodze fantazji i dać widzom pozachwycać się trochę armią Tonyego, zapoznać z
możliwościami poszczególnych zbroi, popodziwiać efekt jego pracy nieco dłużej niż przez kilka 2-3-sekundowych
migawek i jeden odrobinę dłuższy moment gdy Tony przywdziewa aż dwie (sarkazm) nowe zbroje w walce z
Kilianem. Za mało. Za szybko. Zamiast tego mamy Pepper Wojowniczą Księżniczkę. Cóż... Według mnie
zmarnowany potencjał.
Generalnie po tym co napisałem można wysnuć wniosek, że film mi się nie podobał i powinienem ocenić go dużo
niżej. Tak nie jest. Uważam, że mimo pewnych niedociągnięć i konwencji, której osobiście nie kupuję - jest to nadal
solidne kino i nie żałuję wydanych na nie pieniędzy. Jednak nie ukrywam, że liczyłem na dużo więcej. Liczyłem przede
wszystkim na dużo mroczniejszą, czy raczej dużo poważniejszą konwencję całości. Liczyłem na poważny film z
elementami (tylko elementami) humoru, godny zakończenia przygody z IM. Zamiast tego dostałem coś na wzór
komedii, gdzie humor odgrywał pierwsze skrzypce, a to co powinno być naprawdę istotne odeszło niestety na drugi
plan. Momentami czułem jakbym był na jakimś kinie familijnym przeznaczonym dla całej rodziny w sam raz na
niedzielne popołudnie. Taka wizja zupełnie do mnie nie trafia.
Podsumowując: 7/10 - na tyle według mnie zasługuje. Niestety tylko na tyle. To oczywiście wyłącznie moje zdanie.
Każdy ma prawo do swojego punktu widzenia. Pozdrawiam.
Na początek powiem że ja film oceniłem 8/10, to głownie przez za duże zagmatwania w fabule i postaci Mandaryna... Ocena zapewne zmieni się bo zamierzam iść jeszcze raz by poddać film większej analizie i ostatecznie ocenić całokształt. Zgadzam się z większą częścią tego co napisałeś.... Po zwiastunie nawet sądziłem ze Mandaryn będzie tym głównym wrogiem, nawet pod koniec seansu stwierdziłem że mogli zrobić tak by to jego obdarzono mocami Extremis...niestety nie stało się tak...stało się coś gorszego...chyba najgorszego....Nie wiem czemu ale odkąd powstały filmy z Iron Manem to uważam że strasznie tandetnie przedstawia się w tych filmach wrogów Tony'ego Starka. Dla Tony'ego Mandaryn jest tym czym dla Batmana Joker. Cieszę się że nie było Modoka, bo nie wiem jakby przedstawiono jego postać, ale zapewne też by została zniszczona... Nie ująłeś w tej recenzji tylko że przecież samo "Extremis" pozwalało Starkowi przywoływać swoją zbroję dzięki temu że umysłem nad nią panował, tutaj owszem znajduje się taki motyw...ale czym był spowodowany? Bo raczej sam program Extremis w IM3 sprawiał że ludzie robili się czerwoni albo wybuchali... Więc strikte nie ma wyjaśnionego tego jak Iron Man panował nad zbrojami...Samo zakończenie był zaskoczeniem dla mnie, nagłe zniszczenie wszystkich zbroi, usunięcie odłamków rakiety z klatki piersiowej, a sam końcowy tekst "I am Iron Man" to był po prostu bezsensu....Po Avengers sądziłem że Iron Man 3 w drugiej fazie zdominuje wszystko i stanie na wprost Mścicielom i będzie tylko trochę słabszy, okazał się dużo słabszym dla mnie od zeszłorocznego hitu Marvela. Gorszy od IM1 ale lepszy od IM2.. Niestety nie wiem jak będą wyglądać teraz Avengers 2 skoro zakończenie trylogii Iron Mana było takie a nie inne....