Po pierwsze, Mandaryn. Podobnie jak w TDKR błędem było nie zrobienie z Bane'a głównego villaina, tak i tutaj również jest to błędem. Chyba lepiej by to wyglądało, gdyby najsłynniejsze przeciwnik Starka był albo głównym przeciwnikiem albo współpracował na równi z Killianem,
Następnie - po co jest postać Mayi Hilsen? Pojawia się w czterech scenach i jeszcze zostaje w głupi sposób zabita. Gdzie te "intelektualne przepychanki z Pepper", które były zapowiadane w wywiadzie? Reżyser mógłby albo jej nie zabijać albo dać jej ważniejszą rolę.
Extremis - człowiek ziejący ogniem? Człowiek który wybucha i regenruje się? Dotyk o temperaturze, która topi metal? - fantazja trochę poniosła twórców. Regenerację ran czy nadludzką siłę jestem w stanie zrozumieć, ale to już lekka przesada.
Skoro tak łatwo było wyciągnąć odłamki, to czemu nie zrobił tego wcześniej? Przecież zbroję mógł założyć bez magnesu.
Bardzo szybkie zakończenie na siłę - wyleczyłem Pepper, trochę to trwało.
I o co chodziło w końcowej scenie? On nie ma zamiaru nigdy być już Iron Manem? Wyprowadza się i nie odbuduje już tej posiadłości? A jeżeli zamierza być, to po co rozwalał swoje zbroje - nielogiczne.
Niemniej, to tylko moje uwagi, a ogólnie film bardzo dobry, różni się od pozostałych części Iron Mana, znacznie bardziej brutalny i poważny. Na pewno na DVD kupię:)