Przez cały seans miałem wrażenie że oglądam mix Bonda, Terminatora i filmu familijnego. W poprzednich częściach było to coś innego niż wszystko inne mimo że były już wcześniej Robocop, Terrminator czy Transformers. Wtedy to była nowa jakość. Tutaj tylko zabrakło mi T-1000 i Bondowego wstrząśnięte nie zmieszane, albo strzelanin rodem z Zabójczej broni w tych dokach. Właściwie to było to nawet podobne. Gdzie się podział sarkastyczny, luzacki Tony Stark krórego lubiłem z poprzednich części? Muzyka dużo słabsza niż w poprzednich częściach, Mandaryn w ogóle nie śmieszył, bardziej irytował ten familijny humor. Po kolejne proporcje i realizm. W poprzednich częściach były idealne proporcje pomiędzy komiksowością i realizmem, podobnie zresztą jak w Avengers była jakaś tam wiarygodność jak w dobrym filmie sci-fi. W Iron Man 3 miałem wysyp zbroi i nawalankę potworków na poziomie Power Rangers. I ten brak zdecydowania, raz mamy sceny rodem z filmów familijnych a zaraz potem brutalne morderstwa. Szkoda, naprawdę szkoda że Iron Man 3 jest tak przeciętnym zwieńczeniem tak znakomitej serii. Lepiej gdyby nie powstał.
Scenarzysta od Zabójczej broni i wszystko jasne. Jeśli "faza druga" dalej ma iść w taką stronę to będzie powolny koniec popularności filmów o superbohaterach. Iron Man 3 to może być początek końca.
Ja przeżyłem podobne rozczarowanie - zwiastun i tzw. sukces kasowy zwiódł (jak to robi wiekszość zwiastunów i PR) a rzeczywiście przywodził różne gatunki filmowe w irytującym miksie. Dużo zabrakło, treść przerosła formę, bawi mniej, irytuje bardziej niż druga część i dłuży się.
Parę plusów bym znalazł, ale nie mogę ich sobie teraz przypomnieć....a tak, Robert Downey Jr (jako genialne wcielenie Tonego) i poczucie humoru (którego tu jak na lekarstwo).
Na plus na pewno Ben Kingsley i jego gra jako Mandaryn, RDJr, akcja i efekty specjalne, atak na dom Starka, pierwsze pół godziny filmu.
Na minus:
-muzyka
-irytujący twist z Mandarynem i zmarnowanie talentu Sir BK w tym filmie. Zamiast potężnego, świetnie zagranego Mandaryna jest średni Guy Pearce i jego Killian.
-za dużo Tonego Starka a za mało Iron Mana. Po drugie zrobienie z postaci Tonego jakiegoś wytrenowanego najemnika albo agenta Bonda. Tony był potężny dzięki zbroi i własnemu geniuszowi a nie sile fizycznej czy walce wręcz. Po co mu była potrzebna w ogóle ta zbroja w tym filmie? Przeszedł jakiś długi trening w S.H.I.E.L.D.?
-Irytująca Rebecca Hall która nie wniosła nic sensownego. W drugiej części Czarna Wdowa wniosła dużo więcej.
-gdzie sarkastyczny humor Tonego?
-War Machine słabiutki w tej części.
-bezndziejny finał z Pepper, chyba robiony pod "zapalone" feministki.
-efekty nie robiły już takiego wrażenia po Avengers.
-irytujący dzieciak rodem z Kevin sam w domu.
-denerwujące kopiowanie pomysłów z Terminatora 2 i Zabójczej broni.
- oszukańczy Trailer sugerujący jako mielibysmy do czynienia z ambitniejszą "mroczną" produkcją w rodzaju Mroczny Rycerz.
- fatalne zakończenie w rodzaju - kończymy tę serię więc skończmy i z Tonym Starkiem jakiego znamy.
-w tej części każdy bez problemu porusza się w zbroi Iron Mana już od samego początku a zbroje kruszą się jakby były z tektury. W poprzednich częściach była prawie niezniszczalna.
-uzbrojony po zęby War Machine wchodzi sobie na pokład samolotu prezydenckiego od tak sobie, nikt nie sprawdza jaka twarz jest ukryta za zbroją.
-za szybkie są przeskoki, raz jest miasteczko i noc, zaraz potem dzień i Tony Bond Starka walczy gadżetami.
-humor zazwyczaj nie śmieszy i wszystko wychodzi sztucznie.
-Poprzednie części były bystre i cool bo takie były. Ta część bardzo stara się być cool ale przez to właśnie nie jest.
-skoro zbroja była zaprojektowana dla Tonego to jakim cudem weszła na Pepper?
- tylko Tony Stark i Rhodes przejęli się losem prezydenta. A gdzie S.H.I.E.L.D. i Avengers? Gdzie wojsko?
-głupie tłumaczenie jakoby potężny Mandaryn z magią psuł realizm Iron Mana. W Avengers Iron Man walczył z Thorem i jakoś nie popsuło to realizmu Iron Mana.
Ale marudzenia ....
- muzyka, mimo że " nie urywa dupy ' to jest najlepsza z całej serii
- twist z Mandarynem jest świetny, a Kingsley potwierdza swoją klasę, grając jakby dwie postaci w jednym
- więcej Starka to duży +
- humor Tonego jest na swoim miejscu
- dzieciak też był fajny, choć nie wykorzystano jego potencjału
- nie było żadnego kopiowania pomysłów, tylko, tzw. smaczki
- Bogu dzięki za to, że IM3 nie jest drugim TDKR - Chcesz patosu i ponurego klimatu, czekaj na " Men of Stell ", do Starka to nie pasuje
- zakończenie jest całkiem fajne a Stark nie przestał być Iron Manem, pozbawiając się reaktora łukowego ze swej piersi, po prostu zbroje będą miały własne zasilanie
- komiksowy Mandaryn nie psułby " realizmu :, gdyż w tego typu filmach realizm to umowna i względna kwestia, po prostu, scenarzyści mieli taki a nie inny pomysł na tę postać.
To akurat nie kwestia marudzenia, lecz niedopracowania filmu. Skoro tyle osób zawiodło się na produkcji to musi być tego konkretny powód.
- otóż muzyka nie była wcale najlepsza bo do niektórych momentów w filmie nie pasowała
- Ben Kingsley ma klasę bo to bardzo dobry aktor, ale ten twist to wcale nie twist tylko obraza widzów. Mandaryn to największy wróg Iron Mana i uznanie go za postać wymyśloną burzy cały obraz filmu...kiedy do tego doszło straciłem ochotę na oglądanie reszty...skoro mówią, iż jest głównym złoczyńcą to tak powinno być. Nieobliczalny terrorysta, który zrobi wszystko by zniszczyć Starka. Kompletnie źle pokierowana postać.
- może i jest go więcej, ale mądrością nie grzeszy. Wątpię, by inny bohater lekceważył tak groźnego terrorystę i na dodatek podawał swój adres narażając w ten sposób bliskie osoby
- też prawda, to akurat dobrze, iż humor go nie opuszcza, ale zdarzały się w filmie dość poważne sceny i jego żarty były wtedy nie na miejscu
- sceny z dzieckiem nie uważam za zły krok, ale za dość ciekawą motywację bohatera do działania
- nie rozumiem ciąglego narzekania na Dark Knight Rises film Nolana jest lepiej zrealizowany niż Iron Man 3, tam przynajmniej główny złoczyńca jest ciągle obecny i budzi grozę, może i Stark jest bardziej humorystyczną postacią, ale odrobinę powagi na pewno by mu nie zaszkodziło
- zakończenie w kwestii pokonania złoczyńcy niestety zawiodło. Liczyłem na poważny pojedynek z Mandarynem...ale postanowiono zrobić z niego pijaka i narkomana, po prostu brak słów., do reaktora się nie przyczepiam
- z tym się zgodzę. Pierścienie mogły by być powiązane z Asgardem lub poruszyć jakiś inny wątek, pomysł twórców jednak zawiódł bo dokonali profanacji postaci Mandaryna uznając go za jakiś mit
- Posłuchaj sobie głównego tematu muzycznego i jego aranżacji pod koniec filmu - przynajmniej w tej kwestii jest to najlepsza muza z serii
- twórcy filmu wykorzystali tylko postać Mandaryna, podobnie jak Nolan wykorzystał postać Two Face'a czy Bame/a, oni też nie są w 100% zgodni z komiksowym wizerunkiem
- jak dla mnie, powaga nie pasuje do tej postaci, przynajmniej w filmie i dopóki będzie go grał Robert D JR
- TDKR to najgorszy film Nolana i najgorszy obraz z trylogii o Batmanie - posiada słaby i banalny scenariusz, jest pompatyczny, napuszony a przez to aż śmieszny a główny czarny charakter, który miał być taki potężny, ginie od strzału w ryja - to ja już wolę twist z Mandarynem ;)
- a ja nie liczyłem ani na Mandaryna, ani na jego pierścienie, o których w filmie chyba nie ma nawet mowy, a jeżeli aktor / Mandaryn je ma, to jest to tylko puszczanie oka do widza.
- dobrze przysłuchiwałem się muzyce i dobrze wiem co mówię...znam inne utwory z Iron Mana, które sa znacznie lepsze od tego z Iron Man 3
- twórcy wykorzystali też postać Aldricha Killana, który nigdy nie był Mandarynem...logiczne jest, że reżyser spełnia swoją własną wizję dotyczącą przeciwników, ale uznanie iż największy wróg Iron Mana po prostu nie istnieje to karygodny błąd. To zupełnie jakby w Batmanie poruszono wątek, że nie ma takiego psychopaty jak Joker. Taki film traci sens. Nie ma filmu o bohaterach, jeżeli nie poruszany jest motyw walki dobra ze złem i to w najczystszej postaci. Bez jakichkolwiek metafor bo to w filmie jest niepotrzebne.
- to jest akurat kwestia indywidualnego spojrzenia na postać
- tak się składa, ze Nolan mnie nigdy nie zawiódł. Dark Knight Rises trzymał mnie w napięciu przez cały film, a Iron Man 3 po pierwszej połowie filmu zaczął mnie tylko irytować niepoprawnie poprowadzonymi wątkami. Aldrich Killan nie pasuje w ogóle na głównego złoczyńcę. Bane przynajmniej był poważnym zagrożeniem dla Batmana. Pokonał go i uwięził. Poza tym wcale nie padł od jednego strzału. Ciągle stawiał opór.
- akurat filmy tego typu są tworzone głównie ze względu na złoczyńców. Odgrywa to niesamowitą rolę w filmie. To w jaki sposób bohater radzi sobie ze swoimi słabościami i błyskotliwością własnych wrogów.
- pierścienie są charakterystyczne dla tej postaci tak jak bicze dla Whiplasha. Oczywiście nie muszą być magiczne, ale według mnie powinny się pojawić. Nawet w znaczeniu symbolicznym jak nie fantastycznym.
Dla mnie, główny motyw w IM3 jest najlepszym z całej serii, mimo że wielkim zwolennikiem twórczości Briana Tylera nie jestem
TDKR to dla mnie największe rozczarowanie ub. roku - gorszy był już tylko " Prometeusz ", ale po nim akurat nie spodziewałem się niczego dobrego
filmowy Iron Man ma tę przewagę nad innymi bohaterami komiksów, prowadzącymi podwójne życie, że o ile w przypadku takiego Batmana ciągle czekamy na moment, gdy Bruce Wyane założy kostium Mrocznego Rycerza, to w przypadku Iron Mana bardziej kręci nas sam Tony Stark, niż jego metalowe alter ego - i to jest wielki + dla tego filmu.
Teoretycznie, gdyby Mandaryn nie okazał się aktorem a hybrydą Bin Ladena i Kadafiego, to jego, np. ostrzeliwanie Iron Mana z broni palnej w finale filmu byłoby aż tak bardzo absorbujące dla widza?.
Ok. Jeżeli odpowiada ci taka muzyka to jest to twój gust. Akurat Nolan lepiej kręci takie ekranizacje niż inni reżyserzy. Ogladając jego filmy wiem, że okaże się to coś warte uwagi. I rzeczywiście się nie mylę. Akurat Wayne spędził w stroju Batmana większość swojego czasu, więc raczej nie trzeba długo czekać aż się w końcu pojawi. Akurat nie jest to plus filmu tylko plus postaci. Pojawił się w końcu też w Iron Man, Iron Man 2 i Avengers i tam mi się bardziej podobał niż w Iron Man 3. Lubię Roberta Downeya Juniora i Iron Mana, ale w tym filmie źle napisano scenariusz i tym samym odbiło się to na postaci. Co do Mandaryna to nie wydaje mi się, żeby akurat broń palna była jego najgroźniejszą bronią. Zawsze można by było wymyśleć co innego.
Też lubię filmy Nolana ale na TDKR wybitnie nie miał pomysłu i to tutaj scenariusz został źle napisany
zarówno w TDK jak i w TDKR mamy zbyt mało " Batmana w Batmanie ", więc Wyane nie spędza większości czasu w kostiumie gacka, a Mandaryn bez pierścieni, jako zwykły terrorysta nie miałby większych szans z Iron Manem.
Iron Man 3 jest po prostu filmem zbędnym. Powinni teraz kręcić wyłącznie filmy z nowymi postaciami które dołączą do znanej ekipy superbohaterów w Avengers 2. Po drugie IM 3 to taka sama porażka jak TDKR. Tam było za mało Batmana i zrobili z Bane'a ofermę, tutaj za mało jest Iron Mana i z Mandaryna zrobili pijaka. Oba filmy to dla mnie zwykłe średni i filmy zbędne, podkreślam ZBĘDNE chociaż sprawdzają się jako przyzwoite filmy akcji.
Zbędne to są takie nudne narzekania ;)
jak dla mnie, film spełnił moje oczekiwania, nie jest tak słaby, jak dwójka, ma sporo humoru, niezły twist fabularny i przypomina trochę kino z lat 80-tych, 90-tych.
Tak, przypomina i to jest właśnie dla mnie jedna z głównych wad a nie zalet tego filmu. Iron Man 1 i 2 podobały mi się głównie dlatego że nie czułem już tych staroci, to były filmy rozrywkowe na miarę 21 wieku. A tutaj widzę ogromny krok wstecz. Już dawno nie mam 15 lat jednak nie chcę z sentymentów oglądać kolejnej Zabójczej broni czy Terminatora, chcę widzieć w filmach postęp, chcę patrzeć w przyszłość.
Po zwiastunie byłam strasznie napalona na ten film, po prostu myślałam że dadzą mi cokolwiek a i tak się będę dłupio cieszyła. Ale tak się nie stało - finalna scena nie porwała, zabrakło w niej trochę "dramatyzmu"; zakończenie z Pepper - WUT? Spada, przeżywa - trochę głupio. Reakcja Tony'ego: Acha, fajnie. - CO PROSZĘ?!; Humor wciśnięty tam gdzie nie trzeba, psując cały sens scen. Przykład - Tony uwięziony, widzi jak Pepper przez niego cierpi, widzi na własne oczy śmierć - za chwilę już się otrząsa (?!) i w następnym ujęciu żartuje. No błagam ;x..; Postać Mandaryna. Bez bicia przyznaję - nie czytałam komiksów o Iron Man'ie. (spokojnie, bez zawałów i krzyków proszę). Nie wiem jaką rolę odgrywał na papierze, ale zrobienie z niego postaci "fikcyjnej" - WTH?! Od razu opuściła mnie nutka niepokoju i strachu, wspaniale zasiana podczas oglądania tych video z "prawdziwym" i strasznym Mandarynem. Poważnie, byłam lekko zszokowana, a za chwilę dowalają takie coś.
Podsumowując:
Gdyby ten Iron Man nie był zakończeniem serii, powiedziałabym że jest po prostu słabszy od poprzednich części. Jako część finalna, powiem, że się naprawdę rozczarowałam.
Na dodatek Kingsley świetnie grał tego "strasznego" Mandaryna. To było kompletnie pozbawione sensu, ten cały twist. To jak mieć świetnego aktora tworzącego udaną postać psychopaty a nagle wszystko urwać i postawić na innego aktora który już się tak dobrze nie sprawdza w takiej roli.
Co do Mandaryna mam mieszane uczucia. Z jednej strony zwrot akcji naprawdę mnie zaskoczył, z drugiej strony jednak potencjał ciekawej i świetnie odegranej postaci poszedł w piach. Wielka szkoda.
Nie rozumiem, co było głupiego w tym, że Pepper przeżyła. Wcześniej Savin przeżył wybuch bez problemu.
I kto powiedział, że to finalna część?