Iron Man 3 był dziwny, niby to samo, ale Downey już tak nie powalał tekstami jak wcześniej, humor
zrobił się jakiś taki dla szkoły podstawowej, może to przez to, że Stark już jest na dobre z Pepper i
spoważniał, wiele scen wyjętych jak z jakiegoś amerykańskiego filmu familijnego puszczanego na Boże Narodzenie (np. to z dzieciakiem), dobijali mnie ludzie w kinie, którzy się z tego cieszyli. Jedynie prawdziwa postać Mandarina to był faktycznie trafiony motyw, gdzie trudno było nie parsknąć śmiechem.
Takie typowe 8/10, bardzo dobry film, ale bez tego błysku jak dwa poprzednie plus Avengers, także
czekam na Avengers 2 (o ile rzecz jasna znów tak dużo czasu dadzą Starkowi o ile w ogóle...
zakończenie trójki jest dosyć niejednoznaczne)