Na trzecią cześć Iron Mana szedłem z wielką nadzieją na film, który będzie stał na poziomie przynajmniej
drugiej części (bo pierwszej raczej żaden sequel nie będzie w stanie dorównać). Obejrzenie zwiastunów jeszcze
bardziej mnie nakręciło na ten film. To co otrzymałem w kinie to totalny zawód. Nie zobaczyłem trzymającego w
napięciu i przepełnionego akcją filmu o Iron Menie. Był to film który zaczął się niezłą aczkolwiek krótką akcją i zamiast
utrzymać go w takim klimacie przez większą cześć filmu mamy na ekranie przygodę Tony Starka utrzymywaną w
klimacie pseudokomedyjki (choć faktycznie kilka śmiesznych tekstów/akcji nawet im się udało). W międzyczasie
opowieści o Tonym, reżyser błaznuje postać Mandaryna, nie wykorzystuje potencjału wątku o Iron Patriocie i gen.
Rhodesie (z tej postaci można było naprawdę wyciągnąć dużo więcej), dostajemy mutantów rodem z X-Menów (tak
tak ,wiem że byli mutanci w komixie ale tutaj wątek ich powstania itp. był tak małostkowo wytłumaczony że wydawały
mi się aż żałosne), zraziło nie w tym szczególnie to, że wydarzenia z pierwszej i drugie części filmu można było
jeszcze "w miarę" realnie wytłumaczyć, a tutaj wyjeżdżają z mutantami!. Cały film,tak ja i avengersi kończy się
oczywiście piękną 15 minutową "BOMBĄ" świetnych efektów specjalnych (wojna, 40 zbroi ,jedna lepsza od drugiej,
wybuchy akrobacje itp.)

Iron Man 1 - 9/10
Iron Man 2 - 7/10
Iron Man 3 - 4/10 - z bólem serca niestety.